Więźniowie obozu w Dachau wierzyli, że zmarły na tyfus w 1945 r. bł. Stefan Frelichowski był święty, dlatego przed spaleniem ciała wycięli kości z jego dłoni i zakopali, by po wyzwoleniu obozu mogły stać się relikwiami - powiedział PAP kustosz sanktuarium bł. Stefana Frelichowskiego w Toruniu ks. Wojciech Niedźwiecki.
Relikwie patrona harcerzy, męczennika obozu koncentracyjnego w Dachau bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego zostaną 4 czerwca wprowadzone do Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Odbędzie się to podczas centralnej mszy św. z okazji XVI Święta Dziękczynienia, którą o godz. 12 odprawi metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
Ks. Niedźwiecki wyjaśnił, że Stefan Frelichowski został ukształtowany przez Sodalicję Mariańską, jednak ważną częścią jego życia była aktywność w harcerstwie, do którego należał od 21 marca 1927, przechodząc przez wszystkie stopnie formacji harcerskiej.
"Wszystkie ideały harcerskiego życia przeniósł potem do swojej posługi kapłańskiej i w duchu tych ideałów ją kształtował. To pozwoliło mu dorosnąć do funkcji dobrego duchowego przewodnika dla młodych ludzi. Jako ksiądz Stefan Frelichowski ofiarował swoją drogę za młodych ludzi" - zaznaczył.
Przypomniał, że bł. Stefan pracował jako ksiądz jedynie przez 1,5 roku, a kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu, który obecnie jest jego sanktuarium, był jedyną parafią, w której posługiwał. "Z tego właśnie miejsca ks. Stefan został aresztowany i nigdy więcej już tu nie wrócił" - podkreślił.
Zdaniem ks. Niedźwieckiego, wpływ, jaki ks. Frelichowski wywierał na swoich młodych podopiecznych, stał się przyczyną jego aresztowania. "Przez niemieckiego okupanta, zwłaszcza na początku wojny, kapłani byli postrzegani jako szczególnie niebezpieczni. Dlatego ks. Frelichowski, gromadzący wokół siebie młodych ludzi, niemal natychmiast znalazł się na ich celowniku" - powiedział.
Przypomniał, że młody ksiądz został aresztowany 18 października 1939 roku. Pierwszym miejscem, gdzie go osadzono, był Fort VII w Barbarce pod Toruniem, następnie został przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie koło Gdańska, później do obozu w Sachsenhausen, a w końcu do obozu w Dachau.
"Z relacji przekazanych przez współwięźniów wiemy, że przez cały ten czas ks. Frelichowski organizował w obozach życie religijne, odprawiał msze św., prowadził modlitwy i spowiadał, co było surowo zakazane. W Wielki Czwartek 1940 r., w dniu, który dla każdego księdza jest szczególny, zorganizował wszystko, co jest potrzebne do odprawienia mszy św. i celebrował ją w ukryciu" - zaznaczył.
Jak czytamy we wspomnieniach ks. Bernarda Czaplińskiego, uczestnika tamtych wydarzeń, towarzysze ks. Frelichowskiego "chyba nigdy w życiu nie przyjmowali Chrystusa do duszy z większą miłością i oddaniem, niż w ten Wielki Czwartek", ponieważ była to dla nich pierwsza msz św. od pół roku.
Ks. Niedźwiecki przypomniał, że jednym z kapo w obozie był kryminalista, który często wyżywał się na więźniach. "Kazał im się czołgać pod drutami pod napięciem, a jeśli ktoś tego nie chciał zrobić, kopał go i deptał po nim wojskowymi butami. Któregoś razu ks. Stefan, widząc tego typu tortury na współwięźniu, zgłosił się i powiedział, że wszelką karę przyjmuje na siebie" - powiedział ks. Niedźwiecki.
13 grudnia 1940 r. wraz z grupą więźniów Stefan Frelichowski został przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Dachau. "Potraktował to miejsce jak swoją parafię. Angażował się w duchową pomoc i niesienie pokoju serca ludziom, którzy żyli w ogromnym zgnębieniu. Gromadził wokół siebie kleryków i prowadził dla nich formację" - wyjaśnił ks. Niedźwiecki.
Przypomniał, że między rokiem 1943 i 1944 na bloku, w którym mieszkali polscy księża, ks. Frelichowski powołał do życia tajną organizację pod nazwą "Caritas bloku 28", której celem było organizowanie pomocy dla najbardziej potrzebujących więźniów. Ks. Frelichowski zachęcał księży, którzy dostawali paczki od rodziny, aby dzielili się ich zawartością z więźniami, którzy nie otrzymywali niczego.
Podkreślił, że kiedy w 1945 r. w obozie wybuchła epidemia tyfusu, pomimo zakazu przeszedł przez drut kolczasty, by dostać się do wydzielonej dla zarażonych części obozu i zanieść im posługę sakramentalną. "Nie zważając na ryzyko zakażenia się spowiadał ich, rozgrzeszał i pocieszał. Chciał, żeby czuli, że ktoś przy nich jest i o nich pamięta w ostatnich chwilach życia" - podkreślił.
Zaznaczył, że ostatecznie ks. Frelichowski zaraził się tyfusem i zmarł 23 lutego 1945 roku w wieku 32 lat. "Jednym z posługujących w rewirze dla chorych na tyfus był przedwojenny student medycyny, Stanisław Bieńka. To on opiekował się ks. Frelichowskim, kiedy ten umierał. Po śmierci kapłana, niemieccy księża uprosili obozowe władze, by jego ciało - co było ewenementem i nigdy wcześniej nie zdarzyło się w obozie - zostało wystawione na widok publiczny, by ci, którzy tego pragną, mogli się z nim pożegnać" - powiedział ks. Wojciech Niedźwiecki.
Jak wyjaśnił, hołd zmarłemu oddało wówczas wiele osób różnych narodowości, przyniesiono nawet kwiaty ze znajdującej się na terenie obozu cieplarni, którymi obłożono ciało.
Ks. Niedźwiecki poinformował, że przekonanie o świętości ks. Frelichowskiego było wśród współwięźniów tak silne, iż namówili Stanisława Bieńkę, żeby przed spaleniem ciała pobrał kilka kawałków kości dwóch palców z dłoni zmarłego, by te mogły stać się w przyszłości relikwiami. "Później wylano ks. Frelichowskiemu na twarz gips i w ten sposób stworzono maskę, w której umieszczono te kości a następnie zakopano ją na polu na obrzeżach obozu" - powiedział.
Przypomniał, że po wojnie świadek tamtych wydarzeń ks. Marian Żelazek powrócił w to miejsce, odkopał maskę i przywiózł ją do Torunia. "Odnalezione relikwie wmontowano w ścianę kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu i tam przebywały do momentu rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego, kiedy zostały wydobyte i umieszczone w dwóch relikwiarzach - jeden został ofiarowany papieżowi Janowi Pawłowi II w czasie beatyfikacji, która miała miejsce 7 czerwca 1999 r. w Toruniu, a drugi został umieszczony w toruńskim seminarium duchownym" - wyjaśnił ks. Niedźwiecki.
Poinformował, że biskup toruński Wiesław Śmigiel zezwolił na podzielenie relikwii znajdującej się w toruńskim seminarium tak, aby ich część mogła zostać ofiarowana Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Patron harcerzy dołączy do 17 polskich świętych i błogosławionych, których relikwie znajdują się w wilanowskiej świątyni. Relikwiarz, w którym zostaną umieszczone kości bł. Stefana Frelichowskiego, przedstawia harcerską lilię - symbol czystości.
22 lutego 2003 r. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie błogosławiony Stefan Frelichowski został ogłoszony patronem Harcerstwa Polskiego.(PAP)
Autor: Iwona Żurek
iżu/ mir/