29 kwietnia 1984 r. zmarł prof. Karol Estreicher, który prowadził rewindykację zabytków zrabowanych przez Niemców podczas okupacji. „Polska jest jedyną rzeczą, na której mi naprawdę zależy” – zapisał w dzienniku i dodał: „kultura polska jest mi najcenniejszą”.
Karol Estreicher młodszy urodził się 4 marca 1906 r. w Krakowie. Pochodził z, zasłużonego dla polskiej kultury, rodu który w ciągu dwustu lat wydał licznych profesorów, w tym – dwóch rektorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jego dziadek Karol Estreicher - zwany starszym - zapoczątkował wydawanie monumentalnego dzieła "Bibliografia Polska", które obejmuje druki polskie od XV do XIX stulecia. Karol Estreicher młodszy kontynuował i rozszerzał dzieło dziadka – zapisała Krystyna Grzybowska w książce pt. "Estreicherowie. Kronika rodzinna" (Kraków, 1999).
Swoje życiowe credo Karol Estreicher młodszy sformułował w dzienniku, który prowadził przez kilkadziesiąt lat, od września 1939 r.: "Polska jest jedyną rzeczą, na której mi naprawdę zależy. Kultura polska na całym terytorium państwowym polskim jest mi najcenniejszą. Bo wiem, że istnieją narody bez terytorium, bez języka, bez państwa, ale nie przetrwają narody bez kultury". Zawdzięczamy mu ocalenie i odzyskanie wielu cennych dzieł sztuki zrabowanych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej.
podał, że to Na rolę Karola Estreichera, natenczas asystenta w Zakładzie Historii Sztuki UJ, zwracał swego czasu uwagę zmarły w listopadzie ub.r., prof. Jerzy Wyrozumski, sekretarz generalny PAU. W jego ocenie Estreicher młodszy był spiritus movens akcji ratowania zabytków.
"Osobnej uwagi wymaga inicjatywa Karola Estreichera dotycząca zabezpieczenia najcenniejszych zbiorów krakowskich na wypadek wybuchu wojny z Niemcami. Sprawa była przedmiotem debaty Wydziału już 23 marca i 30 września 1938 r., a więc stosunkowo wcześnie. Chodziło o ołtarz Wita Stwosza, o skarbiec katedry wawelskiej i o inne bezcenne zabytki ruchome, które mogły stać się pastwą – napisał Wyrozumski w opracowaniu "Karol Estreicher jr - miłośnik Krakowa".
W Sandomierzu ołtarz, rozebrany na 2 tys. części, wpadł w ręce Niemców. Tymczasem Estreicher podążył na emigrację, gdzie został sekretarzem gen. Władysława Sikorskiego. Podczas kampanii francuskiej, w czerwcu 1940 r. – relacjonowała Nawojka Cieślińska-Lobkowicz w artykule "Walka w obronie polskich dóbr kultury w czasie wojny i okupacji hitlerowskiej" (Kronika Zamkowa nr 1-2, 2008): "przybył do Aubusson Karol Estreicher, który w imieniu rządu polskiego na uchodźstwie przywiózł trzy walizy dóbr kultury zdeponowanych w skarbcu Banku Francji: 21 manuskryptów muzycznych Chopina, 22 supercymelia z warszawskiej Biblioteki Narodowej, w tym najstarsze polskie rękopisy, a także Biblię Gutenberga".
Ciąg dalszy ewakuacji polskich skarbów z Francji do Wielkiej Brytanii opisał sam Estreicher: "17 czerwca: (...) Sikorskiego napotkałem przy wyjściu: +Panie Generale, ratuj Pan skarbiec wawelski. - Ratuj Pan sam, ja muszę ratować rząd Rzeczypospolitej. - Dobra+ - powiedziałem (...). Dopadam p. Górę, kapitana +Chorzowa+. Mówię mu, co mam za ładunek, jakiej ceny. Góra zalany mówi: +all right, zabieram+. O 4-tej po południu migiem załadowane już wszystko. Jakaś łapóweczka celnikom francuskim (...). 18 czerwca: arrasy wawelskie złożono w małej luce na pokładzie. Szczerbiec wyjęty i opakowany jest koło mnie. Na arrasach śpimy we trzech (...). Jedzie Słonimski, Grydzewski, Lieberman, Janta-Połczyński". W trakcie dramatycznego rejsu - podaje Nawojka Cieślińska-Lobkowicz – "Estreicher przywiązał Szczerbiec (miecz koronny królów polskich) do deski, mając nadzieję, że w wypadku zatonięcia statku przynajmniej on się uratuje".
Po przybyciu do Anglii, Karol Estreicher został kierownikiem Biura Rewindykacji Polskiego Mienia Kulturalnego przy rządzie RP w Londynie. Prowadził dokumentację strat oraz przemieszczeń dóbr naszej kultury i kartotekę z nazwiskami złodziei, rabusiów, niszczycieli dzieł sztuki. Zebrał ponad 600 nazwisk - często utytułowanych, wpływowych, niemieckich historyków sztuki. "Nie potrafił pracować wyłącznie za biurkiem. (…) przez Hiszpanię frankistowska i francuską Zone Libre, podążył do Szwajcarii, by (…) odebrać materiały dotyczące tych strat, dostarczone przez wywiad polski i brytyjski" - wspominał prof. Stanisław Grzybowski, siostrzeniec Estreichera.
W latach 1942-43 Estreicher lobbował za utworzeniem międzynarodowej organizacji, która zajęłaby się rewindykacją. Od 1944 r. wchodził w skład alianckiej Komisji ds. Ochrony i Zwrotu Dóbr Kultury, nazywanej także Komisją Vauchera. W marcu 1944 r. wydał na własny koszt ponad 300-stronicowy katalog "The Cultural Losses of Poland", który rozdawał m. in. alianckim żołnierzom.
Dzięki temu Polska, tuż po wojnie, była jedynym krajem przygotowanym do rekwizycji. Już w maju 1945 r. żołnierze alianccy odnaleźli i przekazali mu Kodeks Baltazara Behema. W schronie pod zamkiem w Norymberdze, naprzeciw domu Duerera, odnalazł Ołtarz Mariacki, którego wojenne losy śledził przez kanały wywiadowcze.
Wkrótce po tym wydarzeniu podjął decyzję o powrocie do kraju, który jak pisał: "czeka co najmniej pół wieku innej okupacji, okupacji sowieckiej. Bardzo groźny dla Polski to będzie okres ponieważ będą próby wyrwania Polski w sposób wyrafinowany z kręgu kultury chrześcijańskiej, śródziemnomorskiej".
W kwietniu 1946 r. z monachijskiego dworca ruszył pociąg - ponad 26 wagonów, wypełnionych zrabowanymi w Polsce dziełami sztuki. Były wśród nich: "Dama z łasicą" Leonarda da Vinci, "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta. W 15 wagonach wracały zbiory Uniwersytetu Jagiellońskiego, w 4 wagonach przedmioty kultu religijnego ukrywane w Wiesbaden, w tym ponad 2 tys. kielichów mszalnych i naczyń liturgicznych z wielkopolskich kościołów, niektóre z XII wieku. W kolejnych 4 wagonach wracał Ołtarz Mariacki, w 2 wagonach pamiątki wawelskie, a jeden zajmowały skarby Biblioteki Czartoryskich. Wróciły obrazy Canaletta, Rubensa, Cranacha, Watteau i gobeliny z Katedry Wawelskiej.
"Wielokrotne próby przejęcia pociągu od Amerykanów przez Rosjan, głównie na terytorium Czech, nie powiodły się. Faktyczny Komendant +pociągu skarbów+ – Karol Estreicher dowiózł je szczęśliwie do Krakowa w końcu kwietnia 1946 r." – informuje katalog Muzeum Rodu Estreicherów, Strat Kultury i Rewindykacji, otwartego w 2009 r. w willi prof. Karola Estreichera. Następnie Karol Estreicher rozpoczął działalność dydaktyczną w Uniwersytecie Jagiellońskim i przez 20 lat restaurował gmach Collegium Maius - najstarszej siedziby Uniwersytetu.
W odnowionym gmachu powstało Muzeum Historii UJ, któremu dyrektorował. Był osobą wpływową, ale łatwo robił sobie wrogów. Prof. Stanisław Salmonowicz tak go ocenił: "był niewątpliwie (…) postacią renesansową, nie mieszczącą się często w sztywnych ramach, ani etykiety uniwersyteckiej, ani - szerzej nawet - uładzonych stosunków między ludźmi, kierowanych zazwyczaj różnymi konwenansami".
W 1964 r., jako członek zarządu polskiego PEN-Clubu podpisał "List 34". W 1966 r. utrącono wniosek o nadanie mu tytułu profesora zwyczajnego. Zaczęto dezawuować jego naukowy dorobek, padł ofiarą akcji dyfamacyjnej podsycanej przez Służbę Bezpieczeństwa. Podczas rozruchów studenckich w marcu 1968 r., został pobity przez ZOMO za obronę studentów, o czym donosiło Radio Wolna Europa. Potem wysłano go na przymusową emeryturę. Wielką popularność zyskał swoją działalnością społeczną.
Przez 26 lat był prezesem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, które dzisiaj dba o zachowanie obiektywnej pamięci o jego dokonaniach. Przewodniczył też Komitetowi Kopca Kościuszki, był członkiem honorowym Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Sprzeciwił się likwidacji kramów dominikańskich, przeniósł kościół w Komorowie na Wolę Justowską w Krakowie, a po jego pożarze w 1978 r. dopilnował odbudowy świątyni w drewnie.
Profesor Karol Estreicher jest współautorem "Encyklopedii Staropolskiej" Aleksandra Bruecknera, autorem kilkudziesięciu prac z zakresu historii sztuki (szczególną popularnością cieszy się nadal "Historia sztuki w zarysie" oraz książki poświęcone Krakowowi), a także przekładów m. in. dzieła Giorgio Vasariego "Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów".
Prof. Grzybowski zamyka wspomnienia o swym wuju takim obrazem: "Jeszcze ciężko chory, rzucając po łóżku ż bólu książką, wołał, że życie jest piękne, nawet życie w największych bólach, dopóki trwa rzecz najważniejsza i najwspanialsza - świadomość. Walczył i nie poddawał się do końca". (PAP).
Autorka: Iwona L. Konieczna
iko/ pat/ mars/