Wyjątkowo rzadką chińską wazę o bogatej dekoracji malarskiej z cesarskiej manufaktury w Jingdezhen z czasów cesarza Qianlonga (1735-1796) sprzedano we wtorek za 16,2 mln euro na aukcji w domu Sotheby's w Paryżu. Według Sotheby's cena ta ustanowiła rekord.
Naczynie należy do tzw. rodziny różu (noszącej francuską nazwę famille rose), w Chinach nazywaną ceramiką yangcai, czyli w cudzoziemskich kolorach, ponieważ wprowadzono je w państwie środka dopiero około 1685 roku, wzorując się na wyrobach europejskich poznanych dzięki jezuickim misjonarzom. Famille rose ma dekoracje m.in. w odcieniach różu i karminu, które początkowo stosowano na naczyniach metalowych emaliowanych techniką komórkową (cloisonne) i dopiero potem emalie zastosowano na porcelanie.
Cena zapłacona przez młodego chińskiego licytatora obecnego na aukcji i prowadzącego własną działalność ustanowiła według Sotheby's "absolutny rekord na dzieło sprzedane w paryskim oddziale od czasu otwarcia rynku na zagraniczne domy aukcyjne i rekord na sprzedane we Francji dzieło z porcelany".
Pracochłonna dekoracja naczynia jest bardzo złożona. Składają się na nią wielokolorowe brokatowe pola i bordiury kwiatowo-perłowe w połączeniu z ciągłym sielankowym krajobrazem na brzuśću. Malowany z cieniowaniem na wzór europejski, ukazuje on jelenie wśród skał i sosen oraz żurawie. To symbole władzy, pomyślności, długiego życia. Wydaje się, że na sposób ich malowania wpłynęły pejzaże malowane przez przebywającego na dworze chińskich cesarzy w Pekinie jezuickiego misjonarza, malarza i architekta Giuseppe Castiglione (1688-1766), któremu udało się harmonijnie połączyć sztukę Zachodu ze sztuką Wschodu.
Ceramika taka powstawała na specjalne zamówienia cesarskie w manufakturach Jingdezhen i należy do szczytowych ich osiągnięć. Yangcai było odpowiedzią mistrzów z Jingdezhen na zbliżoną ceramikę falangcai, której korpusy wytwarzano w tych samych warsztatach, ale do dekoracji wysyłano je do Pekinu. Najczęściej wyroby z obu typów ceramiki produkowano parami, ale w niewielkich ilościach.
Pełną doskonałość famille rose osiągnęła w Jingdezhen w XVIII wieku i jej wyrób z powodzeniem kontynuowano w czasach Qianlunga. Porcelana ta jest jednak niebywale rzadka. Jej największy zbiór znajduje się w Muzeum Pałacowym w Tajpej, w którym znalazł się wywieziony na Tajwan przez Czang Kai-szeka.
Podobnie zdobione wazy na dworze Qingów odnotowano w oficjalnych inwentarzach pałacu w Pekinie jedynie dwa razy: w 30. roku panowania Qianlonga (1765) eunuch Haifu zapisał, że parę takich waz przekazano świątyni buddyjskiej, a w 36. (1769) złożono zamówienie na podobną parę.
Znana jest tylko jedna taka waza, która zachowała się we Francji w ważnej kolekcji Ernesta Grandidiera (1833-1912), obecnie w paryskim Muzeum Guimet.
Panowanie Qianlonga przez ponad 60 lat (1735–96) należało do najdłuższych w historii Chin, a lata dobrego administrowania przyniosły mandżurskiej dynastii Qing władzę rozciągająca się po najdalsze obszary, gdzie na północnym zachodzie z Dżungarii i Kaszgarii utworzono Nową Prowincję (obecnie Region Autonomiczny Sinciang-Ujgur), po Mongolię, i zacieśnienie kontroli nad Tybetem, gdzie dynastia osadziła w Lhasie swoich ambanów, a w Nepalu podporządkowała sobie Ghurków.
Chiny przeżywały rozkwit, liczba ludności wzrosła do ponad 300 mln. Kolejni Qingowie byli wybitni mecenasami sztuki. Na epoki wyznaczone rządami cesarzy Kangxi, jego syna Yongzhenga i wnuka Qianlonga przypadł też szczyt rozwoju ceramiki w Chinach. To Kangxi nakazał odbudowę zniszczonych słynnych pieców w Jingdezhen, które podjęło na nowo produkcję porcelany w 1683 roku i które po dziś dzień należy do najważniejszych ośrodków jej produkcji.
Niewykluczone, że pejzaż na naczyniu miał swój odpowiednik w rzeczywistości: Qianlong zwykle latem chronił się przez upałami w rezydencjach wokół Pekinu, m.in. w słynnym Mulan w pobliżu Chengde służącym za letnią stolicę. To właśnie w Mulan, gdzie cesarz mógł polować, przebywał brytyjski wysłannik króla Jerzego III, lord Macartney (1737-1806), który zachwycił się posiadłością wśród zalesionych wzgórz, z malowniczymi skałami i wielkimi stadami jeleni i saren.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ mc/