We wtorek, w 78. rocznicę zestrzelenia przez Niemców w Krakowie Liberatora, samolotu RAF, odbędzie się spacer przypominający tamtą katastrofę, w której zginęło trzech aliantów. Historyczną wycieczkę po Zabłociu po raz 16. organizuje stowarzyszenie Podgórze.pl.
Spacer "Liberator nad Zabłociem" rozpocznie się o godz. 19 na ul. Lipowej 4 przy tablicy pamiątkowej bohaterskich lotników II wojny światowej. "Staramy się przypominać historię Podgórza, a zestrzelenie Liberatora to jedno z ważnych wydarzeń w jego historii" – zauważył w jednej z rozmów z PAP prezes stowarzyszenia Podgorze.pl Paweł Kubisztal. Wycieczka jest darmowa, może w niej wziąć udział każdy zainteresowany.
Uczestnicy spaceru poznają historię Liberatora, kapitana Wrighta oraz niewyjaśnione dotąd fakty związane z zestrzeleniem samolotu w nocy z 16 na 17 sierpnia 1944 r. Zgodnie z relacjami, tamtej nocy mieszkańców Podgórza obudził potężny hałas. Na niebie widać było lecący nisko nad ziemią płonący, rozpadający się w locie prostokąt, atakowany z Krzemionek sznurami kolorowych światełek – "koralików nanizanych na niewidzialną nić". Były to ostatnie chwile czteromotorowego samolotu bombowego typu Liberator o numerze KG-933 "P" ze 178. Dywizjonu Bombowego RAF.
Zestrzelony najpierw prawdopodobnie przez niemieckiego myśliwca, a potem przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą, samolot wracał z pomyślnie przeprowadzonej misji zrzutowej dla walczącej Warszawy. Zaczął rozpadać się na kawałki nad Grzegórzkami.
Wieża ogonowa z martwym strzelcem wewnątrz spadła na składy węglowe rzeźni miejskiej (obecnie rejon galerii handlowej), kolejne części samolotu i być może, ciała kolejnych lotników wpadły do Wisły, dokładnie w miejscu dawnego mostu tymczasowego (tzw. Lajkonika). Najwięcej kawałków Liberatora spadło na teren składów na Zabłociu, pomiędzy ulicami Lipową a Dekerta. W katastrofie zginęli Australijczyk John P. Liversidge oraz Brytyjczycy William D. Wright (pilot, dowódca maszyny) i strzelec pokładowy John D. Clarke.
Na spadochronach ratowało się prawdopodobnie trzech lotników, z których dwóch – sierżanci Blount i Helme zaginęli. Z całej załogi przeżył tylko Australijczyk kpt. Allan Hammet, który trafił do AK, brał udział w szeregu akcji zbrojnych i doczekał końca wojny. Potem przez Odessę wrócił do swojej jednostki, a później do domu. Ożenił się z Polką i miał dwóch synów, zmarł w 1981 r. Losy pozostałych lotników z ośmioosobowej załogi są nieznane.
W 2014 r. bulwar po stronie Zabłocia otrzymał nazwę Lotników Alianckich. W 2018 r. stanął na nim pamiątkowy głaz, a przy ul. Dąbrowskiego 14 został odsłonięty pamiątkowy mural.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ jann/