Dawniej palenie Marzanny miało charakter magiczny, było symbolicznym zakończeniem zimy i oczekiwaniem na nowy początek. W Wielkopolsce wciąż są miejsca, gdzie ta tradycja jest kontynuowana, choć z czasem obrzęd ten zaczął zmieniać swój charakter i stał się zwyczajową zabawą dzieci i młodzieży.
Jak tłumaczyła PAP Adriana Garbatowska z Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach (oddziału Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy), w IV niedzielę Wielkiego Postu zwyczajowo przygotowywano ze słomy, trzciny i jałowca specjalną kukłę zwaną Marzanną, lub Śmiercichą. Kukłę, będącą symbolem zimy, obnoszono później po wsi, moczono i „pojono” w pobliskich kałużach i stawach, lamentowano nad nią, aby ostatecznie ją spalić i zakończyć czas zimowego odrętwienia i wprowadzić wiosnę do wsi. Według tradycji, w ten sposób własnoręcznie i symbolicznie unicestwiano zimę i oczekiwano nadejścia nowego życia.
Dawniej wierzono, że palenie Marzanny miało charakter magiczny i było aktem niebezpiecznym, ponieważ niszczyło się pewną „złowrogą siłę”, która jeszcze w ostatniej chwili mogła człowiekowi zaszkodzić. Z tego powodu, po zakończeniu całego obrzędu pospiesznie oddalano się z miejsca spalenia, aby zima i związana z nią śmierć przepadły na dobre. Z czasem, obrzęd zaczął zmieniać swój charakter, przestał być kojarzony z czymś groźnym czy nadprzyrodzonym i stał się zwyczajową zabawą dzieci i młodzieży. Na drugi dzień po spaleniu Śmiercichy, chodzono z nowym lotkiem, czyli przyozdobioną gałązką, składano życzenia, śpiewano i zbierano dary.
Garbatowska wskazała, że w Wielkopolsce wciąż są miejsca, gdzie tradycja palenia Marzanny jest kontynuowana. Jak mówiła, „zwyczaj palenia Śmiercichy w Zaborówcu, we wsi niedaleko Leszna, został opisany w latach 30. przez nauczyciela Józefa Stępczaka. Dzieci chodziły z taką dużą Marzanną, nazywaną właśnie Śmiercichą. To była 8-10-metrowa tyczka, którą oplatali jałowcem, trzciną, na końcu słomą i po zmroku wynosili te Śmiercichy poza wieś, a następnie stawiając je pionowo palili. Towarzyszyła temu też swoista konkurencja - kto będzie miał wyższą kukłę, kto będzie miał wyższy płomień, który da więcej światła wieczorem”.
„Kiedy pojechałam do tej wsi, dowiedziałam się, że ta tradycja była tam żywa nie tylko w latach 30., czy tuż po wojnie, ale była kontynuowana do lat 80. XX wieku. Wiąże się to m.in. z tym, że do tego czasu zboże koszono żniwiarkami, więc długiej słomy była pod dostatkiem. Natomiast, kiedy na wieś wjechały kombajny i zaczęły kosić, to wtedy ta słoma była krótka, nie za bardzo się nadawała, i ten zwyczaj zaczął powoli, powoli ginąć, i w końcu w Zaborówcu w zasadzie zginał już w takiej formule” – dodała.
Garbatowska zaznaczyła, że okazało się jednak, że tradycja palenia Śmiercichy nie była związana tylko z tą jedną wsią, a „przetrwała” i wciąż jest kontynuowana w okolicznych miejscowościach.
„Okazało się, że w pobliskiej wsi, Brennie, dzieci ciągle chodzą ze Śmiercichami, tyle że mniejszymi; takimi krzyżakami, oplecionymi słomą. Są ona wynoszone poza wieś i palone - i tam nadal to się dzieje. Dzieci w połowie postu, w sobotę, przygotowują Śmiercichy, obnoszą je trzy razy wokół +koziego rynku+ i potem wychodzą poza wieś. Tam dorośli szykują dla nich ogniska, które są w zasadzie wielkimi płonącymi stertami m.in. z posprzątanych gałązek, uschniętych gałęzi z ogrodów i właśnie te sterty się podpala. Dzieci przychodzą z tymi swoimi Śmiercichami i wrzucają je do tego wielkiego ogniska. I to jest zwyczaj, który w Brennie jest ciągle żywy” – mówiła. Dodała, że tradycyjne palenie Śmiercichy odbywa się jeszcze w kilku innych okolicznych wsiach, m.in. w Miastku i w Górsku.
Garbatowska wskazała, że według tradycji, na samym paleniu Śmiercichy zwyczaj się nie kończył. Jak tłumaczyła, „następnego dnia, po spaleniu Śmiercichy, odbywa się oprowadzanie, obnoszenie po domach we wsi zielonej gałązki przystrojonej w kolorowe papierki, wstążki. Idzie się z tą gałązką od domu do domu, składa się życzenia, śpiewa piosenkę, i dzieci za to, że przychodzą w odwiedziny otrzymują nieduże dary; jakieś słodycze, jaja, czy kiełbaski” – tłumaczyła.
Co roku, w Wielkopolskim Parku Etnograficznym w Dziekanowicach (oddziale Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy), samemu można się przekonać, jak taka tradycja wygląda.
Garbatowska wskazała, że poznawanie tradycji wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem dzieci i młodzieży szkolnej. W tym roku, w Wielkopolskim Parku Etnograficznym w Dziekanowicach, w paleniu Śmiercichy wzięło udział ok. 750 osób.
„To nie tylko okazja, by spędzić miło czas w ciekawym miejscu, ale także poznać dawne zwyczaje i tradycje. Co prawda obrzęd ten przez lata zaczął zmieniać swój charakter, częściej kojarzony jest z zabawą, ale część osób nadal symbolicznie kojarzy tę tradycję z czymś na kształt oczyszczenia po zimie i rytuału przejścia, oczekiwania na nowe” – zaznaczyła Garbatowska. (PAP)
autor: Anna Jowsa
ajw/ dki/