Wystawę stałą Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN przez 11 miesięcy obejrzało ponad 350 tys. osób. Koncerty, pokazy i inne działania przyciągnęły dodatkowo 70 tys. osób. To bardzo dobry wynik - mówi dyrektor Dariusz Stola i zaprasza w weekend na urodziny muzeum.
PAP: Pod koniec października minie rok od otwarcia wystawy stałej Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Ile osób ją obejrzało?
Dariusz Stola: Przez ponad 11 miesięcy wystawę stałą zwiedziło ponad 350 tys. osób. Poza tym różne inne nasze działania - edukacyjne, koncerty, pokazy, projekcje - przyciągnęły dodatkowe 70 tys. osób. Uważam, że to świetny wynik. POLIN stało się w ten sposób jednym z najpopularniejszych muzeów w Warszawie już w pierwszym roku działalności.
PAP: Jakie są opinie zwiedzających o muzeum?
D.S.: Niemal wyłącznie pozytywne. Prowadziliśmy badania, zadając losowo wybranym zwiedzającym takie pytania jak: "czy poleciłbyś tę wystawę swojej rodzinie i znajomym?". 98 proc. odpowiedzi brzmiało "tak" lub "zdecydowanie tak".
PAP: Można też jednak się natknąć na opinie krytyczne.
D.S.: Przeważająca większość recenzji w prasie była pozytywna. Krytykują nas przeważnie ekstrema, co ciekawe - tak samo lewicy, jak i prawicy. Są tacy, którzy mówią: "za mało akcentujecie antysemityzm", inni twierdzą, że powinniśmy w większym stopniu pokazywać Polaków ratujących Żydów. My uważamy, że pokazujemy te zjawiska we właściwych proporcjach, ale jesteśmy otwarci na dyskusję. Osobiście jestem wdzięczny osobom, które w sensowny sposób krytykują wystawę - to najlepszy sposób na jej poprawę. Najważniejsze są jednak opinie zwiedzających, a te są bardzo pozytywne.
Dariusz Stola: Są tacy, którzy mówią: "za mało akcentujecie antysemityzm", inni twierdzą, że powinniśmy w większym stopniu pokazywać Polaków ratujących Żydów. My uważamy, że pokazujemy te zjawiska we właściwych proporcjach, ale jesteśmy otwarci na dyskusję.
PAP: Kto zwiedza POLIN?
D.S.: Mniej więcej 70 proc. widzów to Polacy. W pierwszych miesiącach istnienia muzeum dominowali warszawiacy, potem zaczął rosnąć ruch turystów z innych części Polski. Latem odnotowaliśmy bardzo duży wzrost liczby zwiedzających muzeum cudzoziemców, do tego stopnia, że przez dwa letnie miesiące stanowili oni 50 proc. gości. Bardzo się z tego cieszę, bo dotarcie do opinii międzynarodowej z informacją o nowym muzeum jest dużo trudniejsze niż rozpowszechnienie jej w kraju.
PAP: Z jakich krajów przyjeżdżają zwiedzający?
D.S.: Na początku nawet trochę się martwiliśmy, że tak mało Izraelczyków nas odwiedza, ale gdzieś tak w kwietniu to się zmieniło, ich liczba zaczęła szybko rosnąć. Jak się przekonałem, w Izraelu obowiązuje dość długa procedura planowania wycieczek do Polski, więc trochę to trwało. Znaczna część młodzieżowych grup z Izraela, które przyjeżdżają do Polski, ma już w planie zwiedzanie naszego muzeum.
PAP: Czy to znaczy, że muzeum udało się w jakimś stopniu przełamać schemat, w którym młodzież z Izraela ogląda w Polsce tylko obozy zagłady?
D.S. Myślę, że to także efekt tego, że w Izraelu zaczęto się wreszcie zastanawiać, jaki skutek pedagogiczny przynoszą dla młodych ludzi wycieczki wyłącznie trasą Holocaustu. Oni przeważnie mają bardzo niewielką wiedzę o żydowskiej cywilizacji, która istniała w Europie Wschodniej. Wychodzą z muzeum zachwyceni. Zaraz za Izraelczykami, jeżeli chodzi o zainteresowanie muzeum, są Niemcy. Na portalu Trip Adviser mamy już ok. 700 opinii w olbrzymiej większości bardzo pozytywnych - najlepszą reklamą muzeum jest fakt, że podoba się zwiedzającym.
PAP: Przedstawiane przez pana dane na temat frekwencji należy rozpatrywać w kontekście faktu, że POLIN jest chyba najdroższym dla zwiedzających muzeum w Warszawie.
D.S.: Bilet zwykły u nas jest rzeczywiście nieco droższy niż w przeciętnym muzeum - kosztuje 25 zł, ale mamy duże zniżki dla dzieci, młodzieży, emerytów, studentów, a w jeden dzień w tygodniu wejście jest za darmo. Rzeczywiście wtedy przychodzi więcej osób. Ja bym bardzo chętnie młodzież szkolną wpuszczał za darmo, ale tutaj nasza misja edukacyjna, na której nam bardzo zależy, zderza się z potrzebami finansowymi. Trzeba to wszystko ogrzać, klimatyzować, przypilnować, posprzątać i tak dalej. Bardzo chętnie w przyszłości rozważałbym obniżenie ceny biletów, ale nie wiem, czy to będzie możliwe.
PAP: Mija rok od otwarcia wystawy stałej. Czy ona będzie się zmieniać?
D.S. Cały czas wprowadzamy drobne poprawki. Zachęcamy zwiedzających, szczególnie historyków czy muzealników, żeby wychwytywali błędy. Podczas zorganizowanej przez nas konferencji o historii Żydów polskich zjechali się historycy z całego świata i znaleźli kilka pomyłek. Najbardziej wstydziliśmy się za potworny błąd ortograficzny, który ktoś wykrył, ale szybko go usunęliśmy. Kolega historyk z Litwy wskazał nam, że pisząc o zbrodni w Ponarach wymieniliśmy jako sprawców litewskie einsatzkommando, a to była formacja niemiecka, której większość stanowili litewscy kolaboranci. To subtelna, ale istotna różnica - ta formacja zorganizowana została przez Niemców. To tylko przykład, takich zmian było więcej.
PAP: Na wystawie stałej można znaleźć stosunkowo mało autentycznych obiektów historycznych. Czy można oczekiwać zmian w tym względzie?
D.S.: Są muzea, które wyrosły z kolekcji prywatnych, są inne, które zbudowano wokół pewnej opowieści, a obiekty mają ją tylko ilustrować. POLIN należy do drugiego rodzaju muzeów. Eksponatów - pamiątek historii jest ok. 300, a więc nie tak mało, ale faktem jest, że chcemy zwiększyć ich liczbę. Wielu ludzi dobrej woli przekazuje nam rzeczy. Kilka miesięcy temu podarowano nam zwój Tory. Ofiarodawca kupił stary, drewniany dom w okolicach Warszawy i znalazł go w trocinach na strychu. Pewnie leżał tam od 1942-43 roku; pewnie ktoś, uciekając z getta, wyniósł ją jako najcenniejszą rzecz. Dzięki trocinom nic się tej Torze nie stało, zachowała się w dobrym stanie.
Dariusz Stola: Kilka miesięcy temu podarowano nam zwój Tory. Ofiarodawca kupił stary, drewniany dom w okolicach Warszawy i znalazł go w trocinach na strychu. Pewnie leżał tam od 1942-43 roku; pewnie ktoś, uciekając z getta, wyniósł ją jako najcenniejszą rzecz. Dzięki trocinom nic się tej Torze nie stało, zachowała się w dobrym stanie.
PAP: Co jeszcze otrzymaliście od darczyńców?
D.S.: Mamy łyżeczkę, którą dziecko wyniosło z getta jako jedyną pamiątkę po swojej rodzinie, walizkę, w której inne dziecko zostało przeszmuglowane do aryjskiej części miasta. To przykłady eksponatów z historią ciekawszą niż sam obiekt. Takie obudowane opowieścią eksponaty cenimy szczególnie, przybywa ich i będziemy starali się je włączyć do stałej wystawy. Wiemy też o dziełach sztuki, które chcielibyśmy mieć w kolekcji, ale tutaj trzeba czekać na darczyńcę.
PAP: Reklamujecie się jako "muzeum życia", a ono ciągle idzie do przodu. Czy znajdzie to odbicie w ekspozycji?
D.S.: Nasza wystawa stała jest bardzo aktualna, kończy się na wywiadach z polskimi Żydami, które przeprowadzono w zeszłym roku. Oczywiście - planujemy rozwijanie wystawy. Na pewno trzeba pokazać zupełnie niezwykłe zjawisko - odrodzenie się życia żydowskiego w Polsce po 1989 r. Planujemy też dział poświęcony wybitnym postaciom z historii polsko-żydowskiej - artystom, naukowcom, politykom, filmowcom, bo przecież to polscy Żydzi stworzyli Hollywood. Ci Żydzi, którzy wyemigrowali z Polski, wynieśli ze sobą specyficzną kulturę polsko-żydowską. Po Zagładzie ona ocalała w Ameryce, w Izraelu, Ameryce Południowej, Australii, wszędzie tam, gdzie są skupiska polskich Żydów. Chcemy to też pokazać na wystawie - jak cywilizacja polskich Żydów upowszechniła się na wszystkich kontynentach. Liczę na to, że potomkom tych emigrantów pozwoli to na emocjonalne połączenie się z Polską.
PAP: Jak będziecie świętować pierwsze urodziny?
D.S.: Zapraszamy na trzydniowy festiwal "Made in POLIN. Podróż przemian" od 9 do 11 października. Zagrają m.in. trębacz Avishai Cohen i pianista Piotr Orzechowski, a także mandolinista Aviego Avitala. Przyznana zostanie także Nagroda POLIN, którą uhonorowana zostanie osoba lub instytucja, która poprzez swoje działania chroni pamięć o historii polskich Żydów. Codziennie odbywać się będzie także oprowadzanie po gmachu Muzeum POLIN, prowadzone przez pracowników instytucji, którzy opowiedzą o swoich ścieżkach w muzeum oraz o przemianach, jakie w nim zaszły w ciągu minionego roku. Ja sam wcielę się w rolę oprowadzającego, będę pokazywać fragmenty wystawy, które są mi osobiście najbliższe.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ gma/