Obserwujemy poważny kryzys wychowania dzieci i młodzieży. To odzwierciedlenie kryzysu, jaki przeżywają dorośli - powiedział PAP bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP w związku z rozpoczynającym się 10 września VIII Tygodniem Wychowania.
Tydzień Wychowania to inicjatywa Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski i Rady Szkół Katolickich. Tegoroczna VIII edycja wydarzenia rozpocznie się 10 września pod hasłem "Maryja wychowawczynią pokoleń".
Polska Agencja Prasowa: Jakie są dziś największe wyzwania wychowawcze dla rodziców i wychowawców?
Bp Marek Mendyk: Wydaje się, że największe zagrożenie, z jakim dzisiaj muszą się mierzyć rodzice i wychowawcy to wszechobecna wirtualna przestrzeń, która odrywa młodego człowieka od budowania rzeczywistych relacji z innymi. Stale poszerza się sieć osób patologicznie uzależnionych od internetu (siecioholicy!) i gier komputerowych, które zniekształcają obraz świata. Obniża się też wiek uzależnienia od alkoholu, narkotyków, wzrasta agresja, przemoc. Do tego dochodzą jeszcze współczesne nurty kulturowe inspirowane relatywizmem, hedonizmem, przekazywanie młodemu pokoleniu negatywnych wzorów zachowań. Efektem tego jest rozpad więzi rodzinnych.
PAP: Jaki wpływ na dzieci i młodzież ma rozpad tych więzi?
Bp Marek Mendyk: Trzeba pamiętać, że nieprawidłowe układy rodzinne stanowią zakłócenie funkcjonowania rodziny. Myślimy nie tylko o rodzinach rozbitych z powodu porzucenia przez jedno z rodziców, ale także o tych rozbitych chwilowo, np. z powodu emigracji zarobkowej. Rozpad więzi rodzinnych to brak poczucia bezpieczeństwa, życie w ciągłym napięciu, ogromny stres, co nie pozostaje bez wpływu na psychikę dziecka i jego zachowanie. Dzieci potrzebują ciepła rodzinnego, miłości matki i ojca, a gdy im tego brakuje, przychodzi bunt, agresja, nerwica. Prawdziwą katastrofą życiową dla dzieci są coraz częściej zdarzające się rozwody rodziców. Brak właściwych relacji z najbliższymi już od pierwszych lat życia wpływa niekorzystnie na psychikę dziecka.
PAP: Jak pomagać rodzinom, żeby były trwałe?
Bp Marek Mendyk: Potrzebne jest odnalezienie szczególnej motywacji, która pozwoli przetrwać trudne sytuacje i wyjść z kryzysu. Taką motywacją jest wiara i umiejętność odczytywania życiowych problemów w świetle wiary. Zatem, niezbędny jest katechumenat domowy, rodzinny. Potrzeba także małżeńskiego katechumenatu, czyli duszpasterstwa przygotowującego do małżeństwa. Bez odnowy katechezy dzieci i młodzieży oraz odnowy różnych form katechezy dorosłych nie będzie to proste.
PAP: Czy zdaniem księdza biskupa rodzice dziś poświęcają dostatecznie dużo czasu dzieciom?
Bp Marek Mendyk: Pamiętam takie spotkanie z kandydatami do bierzmowania, podczas którego zapytałem młodych ludzi: Co chcecie, abym powiedział waszym rodzicom? "Żeby mieli dla nas czas" – padła odpowiedź. Wydaje się, że dzieci, jak i młodzież najbardziej oczekują od swoich rodziców takiego właśnie zatrzymania się przy nich, ich sprawach, posłuchania ich. W rodzinach, w których zabiegani i zapracowani rodzice pozostawili troskę o wychowanie młodych jedynie szkole, często koncentrującej się na efektach nauczania, bardzo potrzeba ofiarowania takiego czasu swoim dzieciom. Badania pokazują, że przeciętny ojciec rozmawia ze swoim dzieckiem zaledwie kilkanaście minut w ciągu całego tygodnia. To wysiłek, ale i sztuka, której trzeba stale się uczyć. Bardzo ważny okazuje się wspólnie przeżywany czas, wspólne rozmowy – doświadczenie rodzinnego domu, czyli miejsca, w którym drugi człowiek po prostu jest mądrze i serdecznie obecny. To budzi zaufanie ze strony dorastających dzieci. Rodzice, którzy cieszą się zaufaniem dzieci, stają się powiernikami ich spraw – także tych najtrudniejszych. To jest najlepsze zabezpieczenie przed zagrożeniami złych wpływów.
PAP: Jakie są zadania szkoły w kwestii wychowania?
Bp Marek Mendyk: Obserwujemy poważny kryzys wychowania dzieci i młodzieży. Ten kryzys jest w dużym stopniu odzwierciedleniem kryzysu, jaki przeżywają ludzie dorośli: rodzice, pedagodzy, politycy, twórcy kultury, także ludzie odpowiedzialni za środki społecznego przekazu. Zadaniem szkoły jest przede wszystkim integralny rozwój człowieka – ukształtowanie człowieka odznaczającego się kulturą osobistą, wrażliwością na potrzeby i cierpienia innych, poznającego historię, tradycję, kulturę narodową, odnoszącego się z szacunkiem do pracy, wrażliwego na piękno, wewnętrznie zdyscyplinowanego, zdolnego do samodzielnego myślenia. Mam nadzieję, że "nowa szkoła" sprosta tym zadaniom i oczekiwaniom społecznym. Święty Jan Paweł II w dniu 2 czerwca 1980 roku w siedzibie UNESCO wypowiedział niezwykle ważne słowa: "W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, aby człowiek stawał się bardziej człowiekiem".
PAP: Gdzie odbywa się dziś wychowanie religijne - w rodzinach, czy raczej podczas lekcji religii?
Bp Marek Mendyk: Coraz mniej możemy liczyć na pierwszoplanową rolę rodziców w wychowaniu religijnym dzieci i młodzieży. Stawiamy pytanie, czy można jeszcze mówić, że głównym wychowawcą jest rodzina, a szkoła i Kościół jedynie ją wspomagają. Widać, jak bardzo brakuje tego ważnego partnera w wychowaniu. Nasze katechetyczne "być" w szkole, to przede wszystkim poszukiwanie sposobów wzmocnienia kontaktów z rodzicami oraz ich katecheza także poza szkołą. Z doświadczeń widać, że tylko katecheza szkolna nam w tym nie pomoże. Trzeba poprzez parafię szukać kontaktu i współpracy wychowawczej z rodzicami.
PAP: Czy katecheza w szkole się sprawdza? Podnoszą się głosy, że lepiej, aby odbywała się w kościołach.
Bp Marek Mendyk: Minęło 27 lat od powrotu nauczania religii do polskiej szkoły, a my ciągle stawiamy pytanie: czy to się sprawdza? Odpowiadam: zdecydowanie tak. To było opatrznościowe działanie. Dzisiaj nie mielibyśmy takiego kontaktu z dziećmi i młodzieżą, gdyby nie powrót do szkoły. Nastał czas, by zmienić to pytanie: na ile wykorzystujemy szansę tej naszej obecności w szkole od strony ewangelizacyjnej i duszpasterskiej? Poza tym widać też, że na szkolnym nauczaniu religii poprzestać nie można. Trzeba je uzupełnić o katechezę parafialną, a jeszcze bardziej katechezą rodzinną.
Rozmawiała Iwona Żurek (PAP)
iżu/ js/