Abdykacja Małgorzaty II i przejęcie tronu duńskiego przez Fryderyka X zwróciły uwagę redakcji „Mówią Wieki” na tego bliskiego, ale mało dostrzeganego sąsiada Polski. I właśnie dziejom tego kraju poświęcony jest w głównej mierze czerwcowy numer miesięcznika.
Jakub Morawiec przedstawia historię Danii od czasów Knuta Wielkiego, wnuka Mieszka I. Przypomina, że ten „polsko-duński wiking” był synem Swena Widłobrodego i nieznanej z imienia córki Mieszka i Dobrawy. Niełatwe życie miał Knut, nazwany później Wielkim, bo – jak napisał w swojej kronice biskup merseburski Thietmar – jego matka miała wycierpieć wiele krzywd ze strony Swena, który w pewnym momencie ją wygnał. Prawdopodobnie córka Mieszka wróciła wówczas do Polski.
Po śmierci Swena Widłobrodego jego synowie „podążyli do kraju Słowian i przywiedli z powrotem swoją matkę”, która tam przebywała. „Córka Mieszka jako królowa wdowa i królowa matka miała się przyczynić do rozładowania politycznego napięcia w Danii”, a ostatecznie rozwoju królestwa.
„Pod rządami Knuta pozostawała większość Skandynawii i rejonu Wysp Brytyjskich. Na swój przydomek (król – PAP) zasłużył politycznymi i propagandowymi talentami, które pozwoliły mu na niemal niczym niezmącone, trwające blisko dwie dekady, panowanie w Anglii. (…) Okazał się skutecznym zarządcą rozległej domeny, czasem określanej jako północne imperium. (…) Bez wątpienia osiągnął najwięcej spośród skandynawskich władców epoki wikingów” – ocenia Morawiec.
Maciej Krawczyk w artykule „Kronborg – zamek (nie tylko) Hamleta” odpowiada na pytanie dlaczego książę Danii stał się bohaterem najważniejszego dzieła najwybitniejszego dramaturga w dziejach – Szekspira.
„Już w 878 roku powstało Danelaw, czyli ogromne władztwo duńskie obejmujące tereny od Tamizy aż poza York. Wyraźne wpływy duńskie były w Anglii wyczuwalne jeszcze długo pod panowaniem Plantagenetów. Szekspir, w końcu miłośnik historii, z pewnością znał przynajmniej część tych faktów, więc z Globe Theatre do Kopenhagi, a raczej zamku Kronborg, gdzie miała się rozgrywać tragedia `szalonego’ księcia, nie było tak daleko” – tłumaczy Krawczyk.
Wyjaśnia, że choć sam Szekspir miejsce akcji „Hamleta” nazywa Elsynorem, to „wiemy, że chodzi o zamek Kronborg”. „Tu identyfikacja nie była trudna – Elsynor jest bowiem fonetycznym zapisem miasteczka Helsingør, w którym znajdowała się twierdza”.
Dariusz Milewski swoją uwagę poświęca Stefanowi Czarneckiemu, który wspomagał Duńczyków w wojnie ze Szwedami.
„Za radą Fryderyka Wilhelma i zgodą Jana Kazimierza oraz Rajmunda Montecuccolego postanowiono jak najprędzej wyruszyć na pomoc Danii. Wojewoda ruski na czele swych ludzi ruszył w drogę 20 września (1658 roku). (…) Do poważniejszych działań wojennych doszło w połowie grudnia. Część polskich oddziałów w sile 1 tys. ludzi została wyznaczona do udziału w ataku na wyspę Als” – czytamy w artykule zatytułowanym „Czarnecki w Danii”.
„Mieszkańcy Danii, niezmiennie zajmujący pierwsze lub jedno z pierwszych miejsc w rankingu zadowolenia i poczucia szczęścia, właśnie tak widzą swój kraj” – przypominają. Podkreślają jednak, że nie zawsze tak było. „(…) w XIX stuleciu Duńczycy cierpieli raczej z powodu frustracji, wręcz narodowej depresji wywołanej nieodwracalnym upadkiem dawnego duńskiego imperium”
Milewski wyjaśnia, że „żołnierzy przewieziono na łodziach, podczas gdy konie płynęły obok nich – dlatego później powtarzano legendę o rzekomym przebyciu cieśniny wpław przez jazdę polską”.
Udział w wojnie Czarnecki zakończył w połowie października 1659 roku powrotem do Wielkopolski.
Czerwcowe „Mówią Wieki” nie koncentrują się jedynie na odległych dziejach. Opisują też te najnowsze. Grażyna Szelągowska i Krystyna Szelągowska piszą o Danii, którą jej mieszkańcy widzą jako „mały raj”.
„Mieszkańcy Danii, niezmiennie zajmujący pierwsze lub jedno z pierwszych miejsc w rankingu zadowolenia i poczucia szczęścia, właśnie tak widzą swój kraj” – przypominają. Podkreślają jednak, że nie zawsze tak było. „(…) w XIX stuleciu Duńczycy cierpieli raczej z powodu frustracji, wręcz narodowej depresji wywołanej nieodwracalnym upadkiem dawnego duńskiego imperium” - informują.
Natomiast Błażej Brzostek w tekście „W poszukiwaniu hygge” opowiada o Wolnym Mieście Christiania w Kopenhadze. „Założona w 1971 roku hipisowska komuna jest dziś jednym z produktów turystycznych stolicy, chociaż zachowuje cechy autentyzmu. Zaraz za drewnianymi bramami znajduje się rodzaj obozowiska złożonego z różnobarwnych baraków. Pierwsze, co uderza wchodzącego, to stoiska z `ziołami’, haszyszem i marihuaną, rozłożonymi na drewnianych skrzynkach. Sprzedawcami są bez wyjątku imigranci z Azji i Afryki. Natomiast w zadymionych budach barów przesiadują weteranki i weterani lokalnego ruchu hipisowskiego, chętnie opowiadający – oczywiście znakomitym angielskim – o swojej ideologii” - czytamy .
Choć Dania jest głównym tematem czerwcowego magazynu „Mówią Wieki”, to go nie zajmuje w całości. Pasjonaci historii II wojny światowej znajdą w miesięczniku artykuł Michała Mackiewicza „Arsenał 2. Korpusu Polskiego”, a w nim wyczerpujące informacje na temat uzbrojenia żołnierzy walczących pod Monte Cassino.
„2. Korpus Polski był nowoczesnym związkiem operacyjnym o rozbudowanej strukturze i z adekwatnym zapleczem technicznym oraz transportowym. Uzbrojenie – brytyjskie i amerykańskie – odznaczało się dobrą jakością, a pod względem parametrów taktyczno-technicznych odpowiadało ówczesnemu standardowi – przekonuje Mackiewicz.
„Mimo znacznego nasycenia rozmaitymi środkami bojowymi, w tym różnymi rodzajami ciężkiego sprzętu, bitwa pod Monte Cassino była przede wszystkim starciem piechoty uzbrojonej w broń lekką. (...) Uzbrojeniem Polaków i wszystkich żołnierzy Wspólnoty Brytyjskiej był Short Magazine Lee-Enfield (SMLE) kal. 0,303 cala (7,7 mm)” – informuje.
Dodaje, że „wiele potyczek toczono jednak na bliskim dystansie, a tu istotna była nie precyzja, ale szybkostrzelność i siła rażenia”. Często strzelano do wroga z odległości 10 metrów. W takiej sytuacji doskonale spisywał się Thompson, czyli amerykański pistolet maszynowy M1928A1.
Dzieje krystery do początku XIX wieku”. I żeby nie było niejasności autor tekstu Piotr Borkowski tłumaczy we wstępie, że „lewatywa (zwana też enemą, krysterą, klizmą) była niegdyś niezwykle popularnym zabiegiem”. „Uważano, że skutecznie leczy rozmaite dolegliwości, a także jest środkiem zapobiegawczym” - czytamy.
W tym samym bloku poświęconym walkom o Monte Cassino Piotr Cmiel spogląda na to wydarzenie oczami Włochów. „Z okazji 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino w Polsce dużo mówi się i pisze o tych dramatycznych walkach. Pamiętają o nich również Włosi, choć nieco inaczej” - zauważa.
Po serii poważnych tematów redaktorzy miesięcznika „Mówią Wieki” proponują coś na rozluźnienie, czyli artykuł „Per anum. Dzieje krystery do początku XIX wieku”. I żeby nie było niejasności autor tekstu Piotr Borkowski tłumaczy we wstępie, że „lewatywa (zwana też enemą, krysterą, klizmą) była niegdyś niezwykle popularnym zabiegiem”. „Uważano, że skutecznie leczy rozmaite dolegliwości, a także jest środkiem zapobiegawczym” - czytamy.
W czerwcowym wydaniu miesięcznika znajduje się również kolejny artykuł z cyklu „Łączność – niedoceniana broń polskich armii”. Tym razem jest on poświęcony m.in. Polskiemu Archiwum Wojennemu.
„PAW było instytucją naukową, a jego podstawowym zadaniem stało się gromadzenie dla przyszłych badaczy dziejów tego okresu zarówno materiałów archiwalnych, jak i zbiorów muzealnych. (…) Archiwum miało zorganizowaną strukturę w formie sześciu działających komitetów (Kraków, Lwów, Warszawa, Lublin, Wiedeń i Fryburg) oraz przeszło 50 ekspozytur na ziemiach polskich i poza nimi. Już wtedy zdawano sobie bowiem sprawę z wagi wydarzeń, które miały miejsce, oraz rozumiano, jaką wartość dla historii narodu będą miały zachowane dla potomnych źródła” – pisze Tomasz Matuszak.
Autor: Wojciech Kamiński
wnk/