25 lipca MEN będziecie miało pełne dane dotyczące rekrutacji do szkół średnich w Warszawie – poinformował we wtorek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Podkreślił, że ponad 90 proc. uczniów już teraz, po pierwszym etapie rekrutacji, wie, gdzie się będzie dalej uczyć.
W całym kraju trwa rekrutacja do szkół średnich - szczególna, gdyż w tym roku o przyjęcie do szkół ubiega się więcej uczniów niż w latach ubiegłych. Chodzi o dwa roczniki: pierwszy rocznik absolwentów 8-letnich szkół podstawowych i ostatni rocznik gimnazjalistów. Harmonogram rekrutacji jest inny w różnych województwach, bo ustalali go indywidualnie kuratorzy oświaty.
We wtorek wyniki pierwszego etapu rekrutacji do szkół średnich ogłoszono w województwach: mazowieckim, dolnośląskim, śląskim, wielkopolskim, łódzkim i świętokrzyskim. Uczniowie z tych województw dowiedzieli się czy zostali zakwalifikowani do szkół, do których aplikowali. W pozostałych województwach uczniowie takie informacje poznali wcześniej.
Minister edukacji we wtorek na konferencji prasowej poświęconej wynikom rekrutacji przypomniał, że w tym roku jest ponad 725 tys. uczniów, którzy kończą szkołę podstawową bądź gimnazjum. Dla tych uczniów przygotowano 830 tys. miejsc w szkołach średnich.
"Widać wyraźnie z tego rachunku, że ponad 103 tys. miejsc więcej jest przygotowanych niż absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów. Warto w tym momencie wyraźnie podkreślić, że absolwenci gimnazjów oraz absolwenci szkół podstawowych uczestniczą w dwóch oddzielnych rekrutacjach" – podkreślił.
Piontkowski poinformował, że dzięki kuratorom ministerstwu udało się zebrać dane o tym, jak wygląda rekrutacja po pierwszym etapie z większości województw. Zaznaczył, że jeśli chodzi o Białystok różnica między miejscami wolnymi, które nie zostały obsadzone po pierwszym etapie rekrutacji, a liczbą uczniów, którzy będą uczestniczyli w rekrutacji uzupełniającej, wynosi 1100 miejsc do ok. 900 uczniów. "Mamy, więc zapas ponad 100 miejsc w jednym mieście" – zaznaczył.
Dodał, że w przypadku Gdańska ta różnica jest jeszcze wyższa – jest ponad tysiąc wolnych miejsc dla uczniów uczestniczących w rekrutacji uzupełniającej. "Podobna jest liczba także w innych miastach" – zapewnił.
Według Piontkowskiego w Krakowie jest jeszcze prawie 1400 wolnych miejsc w szkołach. "Zdecydowanie (uczniowie – PAP) mają w czym wybierać" – ocenił. "Podobnie jest w Lublinie, gdzie ta różnica jest prawie trzykrotna, w przypadku Olsztyna to ponad 100 miejsc dodatkowo" – dodał.
Minister wskazywał podczas konferencji prasowej, że np. w Gdyni "liczba kandydatów na jedno miejsce, porównując rok ubiegły i obecny, jest bardzo podobna". "W przypadku niektórych szkół nawet zdarzało się, że o jedno miejsce ubiegało się więcej uczniów niż w tej rekrutacji" – zauważył Piontkowski.
Jego zdaniem podobnie sytuacja wyglądała w Krakowie. "Wybraliśmy kilka liceów, gdzie zostały jeszcze wolne miejsca. Liczba tych, którzy składali wnioski o przyjęcie do szkół, w niektórych przypadkach nawet wyraźnie różniła się w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy liczba chętnych do tej szkoły była zdecydowanie większa niż w tym roku".
Piontkowski wskazał również na rekrutację w Lublinie, gdzie – jego zdaniem – są "bardzo znane szkoły, które oferują wolne miejsca, jak chociażby liceum Staszica proponujące ciągle po pierwszej rekrutacji 50 miejsc". "Podobnie jest w Olsztynie, gdzie w wielu szkołach jest kilkadziesiąt, sto kilkadziesiąt wolnych miejsc, gdzie uczniowie nieprzypisani w wyniku naboru elektronicznego ubiegać się będą o te miejsca w rekrutacji uzupełniającej" – powiedział Piontkowski.
Etap rekrutacji do szkół średnich jest dość mocno rozłożony w czasie. Odbywa się ogłoszenie wstępnej listy osób przyjętych do szkół średnich; teraz uczniowie mają kilkanaście dni, żeby potwierdzić chęć nauki w szkole, do której zostali zakwalifikowani przez system.
Dariusz Piontkowski zaznaczył jednocześnie, że "etap rekrutacji do szkół średnich jest dość mocno rozłożony w czasie". Przypomniał, że dzisiaj odbywa się ogłoszenie "wstępnej listy osób przyjętych do szkół średnich; teraz uczniowie mają kilkanaście dni, żeby potwierdzić chęć nauki w szkole, do której zostali zakwalifikowani przez system".
Podczas konferencji minister edukacji odniósł się też do sytuacji w Warszawie. Według danych podanych przez stołeczny ratusz 3173 kandydatów aplikujących do szkół średnich w Warszawie nie dostało się do żadnej ze szkół, ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieli uczyć się w liceach, co czwarty z nich (756 osób) ma świadectwo z czerwonym paskiem. Podano również, że w stołecznych szkołach pozostało jeszcze 2436 wolnych miejsc, z czego mniej niż jedna trzecia (781) to miejsca w liceach. Informacja o dostępności miejsc pojawi się 25 lipca o godz. 15.00 w elektronicznym systemie rekrutacyjnym.
Piontkowski przypominał, że uczniowie uczestniczący w rekrutacji, uczestniczą w niej oddzielnie dla szkół podstawowych i oddzielnie dla szkół gimnazjalnych. Obecnie uczniowie są w pierwszym etapie rekrutacji. Ci z nich, którzy nie zostaną przypisani do szkół, które wybrali, będą mogli uczestniczyć w rekrutacji uzupełniającej - poinformował szef MEN. "Ostatecznie zostaną przypisani do szkół, w których są wolne miejsca" - wyjaśnił.
Podkreślił, że wszystkie miasta mają strony internetowe, na których informują, w jakich szkołach i ile jest wolnych miejsc. Minister ocenia, że w tym roku elementem różnicującym obecną rekrutację od rekrutacji w latach poprzednich jest liczba miejsc do wyboru, które przyznawały samorządy uczniom. W poprzednich latach pozwalano uczniom aplikować do trzech wybranych szkół, a w tym roku część samorządów zdecydowała, że nie wprowadzi takiego ograniczenia i uczniowie będą mogli aplikować do dowolniej liczby szkół.
Jednym z takich miast jest Warszawa. Powołując się na dane władz stolicy, Piontkowski stwierdził, że w Warszawie "rekordzista" aplikował do 197 oddziałów. "To trochę zamąca system rekrutacji i informacji (o rekrutacji - PAP)" - ocenił minister.
Dlatego - jak mówił - dopiero 25 lipca MEN będziecie miało pełne dane dotyczące tego, ilu uczniów i do jakich szkół ostatecznie się zakwalifikowało i w których szkołach będzie chciało się uczyć. "Dziś uczniowie ciągle mają możliwość wyboru i mogą dokumenty złożyć do innych szkół, a nie tylko wyłącznie do tych, do których system elektroniczny wskazał" - stwierdził Piontkowski. Według niego, 25 lipca może się okazać, że podana we wtorek przez wiceprezydent Warszawy Renatę Kaznowską liczba 3173 uczniów, którzy nie dostali się do żadnej ze szkół, będzie "zdecydowanie mniejsza, bo część z tych uczniów znajdzie sobie miejsca w innych szkołach".
Obecny na konferencji w MEN mazowiecki wicekurator oświaty Krzysztof Wiśniewski powiedział, że jeśli chodzi o chętnych na jedno miejsce w renomowanych warszawskich liceach w roku 2018 i 2019, to te liczby nie odbiegają od siebie i są do siebie bardzo zbliżone. "W wyniku pierwszego procesu rekrutacji okazało się, że liczba wolnych miejsc wynosi blisko 2,4 tys., natomiast jeśli chodzi o licea ogólnokształcące, które były najbardziej oblegane, to liczba wolnych miejsc wynosi 781 (...). Są jeszcze takie licea ze średniej półki, takie mniej znane, gdzie są jeszcze wolne miejsca" - zapewnił.
Poinformował, że wolnych miejsc nie ma już m.in. w renomowanym XIV liceum im. Stanisława Staszica. "Natomiast jeśli chodzi o liczbę chętnych w roku 2018 na jedno miejsce (w tej szkole - PAP), to wynosiła 1,66 ucznia. Natomiast w tym roku ta liczba wynosi 1,53. Jeżeli chodzi o inne liceum ogólnokształcące im. Tadeusza Czackiego również nie ma już wolnych miejsc, natomiast liczba kandydatów na jedno miejsce w zeszłym roku wynosiła 2,88 kandydata, a w tym roku - 2,9. W II LO im. Stefana Batorego również nie ma wolnych miejsc, natomiast liczba kandydatów w roku ubiegłym wynosiła 2,4, a w tym roku również tyle samo wynosi" - mówił. Według Wiśniewskiego "te liczby nie odbiegają od siebie i są do siebie bardzo zbliżone".
"Zauważcie państwo, że jesteśmy jeszcze w trakcie rekrutacji. Zakończyliśmy pierwszy etap rekrutacji, ale ostateczne liczby uczniów przyjętych do poszczególnych szkół i ostateczne listy uczniów, którzy w danych szkołach będą się uczyli ciągle jeszcze nie mamy. W przypadku województwa mazowieckiego taka informacja pojawi się dopiero 25 lipca po południu" - powtórzył Piontkowski. "Dopiero wtedy wszystkie szkoły będą w stanie zweryfikować czy ci, którzy zostali zakwalifikowani do poszczególnych szkół złożyli tam oryginały świadectw i zaświadczeń o wynikach egzaminów i tym samym potwierdzili wolę uczenia się w tych szkołach. Widać też wyraźnie, że przytłaczająca większość uczniów, absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych - ponad 90 proc. z nich - znalazła już po pierwszym etapie rekrutacji wiedziała, w jakich szkołach będzie się uczyć" - powiedział. Dodał, że ten odsetek uczniów jest podobny jak w latach ubiegłych.
Minister edukacji pytany co powie tym uczniom, którzy nie zostali zakwalifikowani do szkół w pierwszym etapie rekrutacji i muszą ubiegać się o wolne miejsca w szkołach w ramach rekrutacji uzupełniającej powtórzył, że "podobna sytuacja, że jakaś grupa uczniów nie dostawała się po pierwszym etapie do szkół występowała w latach poprzednich". "Ja oczywiście rozumiem emocje i stres, który towarzyszy rekrutacji, bo każdy z rodziców chciałby, żeby jego dziecko dostało się do tej szkoły, którą sobie wybrało. To jest oczywiste. Ale i w poprzednich latach i w tym roku jest ten sam proces, nie każdy wybór ucznia kończy się sukcesem i okazuje się, że uczeń albo jest przesunięty w wyniku tej elektronicznej rekrutacji do innych szkół, albo okazuje się, że będzie musiał dopiero w drugim etapie rekrutacji będzie musiał szukać szkoły, do której będzie musiał ostatecznie aplikować. Powtarza się więc sytuacja, taka jaka była w latach ubiegłych. Ja wiem, że to nie jest komfortowe (...) ale tak jest od wielu lat zorganizowana rekrutacja" - powiedział.
Dodał, że w latach ubiegłych też byli uczniowie ze świadectwami z czerwonym paskiem, którzy nie dostali się do żadnej szkoły na pierwszym etapie rekrutacji. Według niego może to wynikać ze strategii, którą przyjęli ci uczniowie składając aplikacje do wybranych szkół. "Jeżeli uczeń z czerwonym paskiem aplikuje do klas najbardziej obleganych w ramach danego liceum (...) i mogło się okazać, że do niektórych klas jest po kilku kandydatów na jedno miejsce, a w innych jest tylko jeden lub półtora kandydata na miejsce. Jeżeli aplikowali do klas, gdzie była najwyższa rywalizacja, a nie aplikowali do innych liceów, gdzie była mniejsza rywalizacja, to mogło się okazać, że nie dostali się do wybranych przez siebie szkół" - mówił Piontkowski.
"Podobna sytuacja zdarzała się w latach ubiegłych. Być może trzeba coś usprawnić w systemie edukacji, bo zgadzam się, że jest ten etap niepewności po pierwszym etapie, kiedy każdego roku pewna grupa uczniów nie wie jeszcze w jakiej szkole będzie się uczyła. Być może trzeba cos zmienić w ogóle w systemie rekrutacji" - zaznaczył. (PAP)
Autorki: Danuta Starzyńska-Rosiecka, Iwona Żurek, Dorota Stelmaszczyk
dsr/ dst/ iżu/ mhr/