Coraz więcej młodzieży ze szkół izraelskich przyjeżdża do Polski i spotyka się z tutejszą młodzieżą. Te spotkania powodują, że młodzi Izraelczycy zmieniają swoje dotychczasowe spojrzenie na Polskę - mówił na spotkaniu w Łodzi współpracownik Instytutu Yad Vashem Alex Dancyg.
Dancyg jest historykiem, aktywnym uczestnikiem dialogu polsko-żydowskiego. Organizuje w Izraelu seminaria dla nauczycieli ze szkół polskich i żydowskich. Po tych spotkaniach nauczyciele w swoich szkołach przygotowują młodzież do wizyt młodych Izraelczyków w Polsce. Dancyg prowadzi kursy dla przewodników opiekujących się wyjeżdżającymi do Polski grupami młodzieży. Przygotował około 500 przewodników. Sam też przewodniczy grupom. W 1986 roku przyjechał, jako tłumacz z jedną z pierwszych grup izraelskiej młodzieży do b. niemieckiego obozu Auschwitz.
Na spotkaniu w Łodzi, które odbyło się w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, Dancyg zwrócił uwagę, że od samego początku spotkań z nauczycielami i wyjazdów młodych Izraelczyków do Polski trwa dyskusja jak mówić o Holokauście, o relacjach polsko-żydowskich. Jak mówił, zarówno w Izraelu są antypolskie zachowania, jak i w Polsce są antysemici. To wszystko narastało latami. "Żydzi i Polacy lubią cierpieć. Ja próbuję patrzeć na pozytywną część naszych kontaktów" - powiedział.
Współpracownik Instytutu Yad Vashem nie ukrywał, że czuje powołanie do tego, co robi. Chce spędzać z młodzieżą czas na kontemplacji, na pytaniach, co to znaczy ludzkość w XXI wieku, jakie wnioski należy wyciągnąć z historii, aby nie powtórzył się Holokaust. "Nasze wyjazdy są wychowawcze. Mamy mówić i pokazywać wartości, jakie są dla ludzkości uniwersalne" - dodał.
Przypomniał, że wycieczki młodzieży z Izraela do miejsc upamiętniających Holokaust nie zrodziły się z decyzji Ministerstwa Oświaty obu krajów i nie są dla uczniów izraelskich obowiązkowe, ale wynikają z potrzeby zrozumienia i doświadczenia tego, co stało się podczas II wojny światowej. "Pokolenie wnuków chce poznać, co babcia czy dziadek przeżyli. To jest najbardziej szlachetna motywacja, bo przez wiele lat w Izraelu nie mówiło się o tym otwarcie" - mówił.
Zwrócił uwagę, że jego wyjazdy z młodymi Izraelczykami do Polski "są pełne znaków zapytania, a nie wykrzykników". Według niego, nie jest tak - jak mówi część Polaków i część Izraelczyków, że te wyjazdy są organizowane tylko "pod Auschwitz". "Zrozumieliśmy, że nie można mówić tylko o śmierci. Musimy mówić o naszej historii, o historii naszych dziadków i pradziadków tutaj (w Polsce - PAP). Mój dziadek nie urodził się w Treblince, on tam został zamordowany. A ja chcę wiedzieć, kim on był, jakie czytał gazety, do jakiego kina chodził, kogo kochał" - powiedział. Jest przekonany, że jeśli Żydzi mówią o swojej historii w Polsce, to muszą mówić też o Polsce i o jej historii.
Dancyg przyznał, że czasami zastanawia się, czy osoby, z którymi przyjeżdża do Polski nie są za młode na takie wyjazdy. "Ale oni chcą. Potrzebują dotknąć osobiście tej historii" - mówił i dodał, że jego rolą, jako polskiego Żyda, jako Polaka jest walczyć o to, aby było to zrobione prawidłowo. I dlatego - jak zapewnia - będzie się tym dalej zajmował.
Zwrócił uwagę, że młodzież, która wróciła z wyjazdu do Polski mówiła, iż przez tych klika dni pobytu nauczyła się więcej, niż przez cały rok uczenia się o tym w szkole. "Wiadomo, że wycieczka dobrze zorganizowana potrafi wywołać większe emocje, ma większy wpływ na słuchacza niż rozmowa w klasie" - powiedział.
Współpracownik Instytutu Yad Vashem nie ukrywał, że czuje powołanie do tego, co robi. Chce spędzać z młodzieżą czas na kontemplacji, na pytaniach, co to znaczy ludzkość w XXI wieku, jakie wnioski należy wyciągnąć z historii, aby nie powtórzył się Holokaust. "Nasze wyjazdy są wychowawcze. Mamy mówić i pokazywać wartości, jakie są dla ludzkości uniwersalne" - dodał.
Dancyg poświecił też kilka zdań nauczycielom. Jak mówił pedagodzy, którzy jadą do Yad Vashem, jadą na szkolenia to osoby, które chcą zająć się tą problematyką. To nie są przypadkowi ludzie. "Jestem przekonany, że ci nauczyciele, którzy chcą o tym mówić i uczyć nie są już robinsonami. Widzą innych podobnych do siebie" - stwierdził.
Według niego robią oni fantastyczne rzeczy, do których są dobrze przygotowani. Zwrócił uwagę, że są jednak i tacy wychowawcy, którzy mówią - "po co mi to". Jak mówił zna szkoły, których dyrektorzy zapisali się do programu, a potem się z niego wycofywali tłumacząc, że to trudny temat. "A przecież wychowawca jest od tego, aby się zmagał z trudnościami" - powiedział. Zaznaczył, że mimo tego, to polskie szkoły są bardziej otwarte na program, niż te w Izraelu.
Dancyg uważa, że wizerunek Polski w Izraelu zmienia się na lepsze. Przyznał, że walczy o to, aby program realizowało jak najwięcej szkół w Izraelu. To jest jednak trudne, bo - jak mówi - prawicowe szkoły nie chcą do niego przystąpić, bo "żyją w zamkniętym światopoglądzie, że wszystkie goje (nie-Żydzi) są antysemitami, wszyscy są wrogami". Mimo to, coraz więcej młodzieży z Izraela przyjeżdża do Polski i spotyka się z tutejszymi uczniami. Poznają się, a to powoduje - jego zdaniem -, że zmieniają swoje dotychczasowe stereotypy o sobie. "To jest właśnie rola wychowawców-edukatorów" - stwierdził.
Historyk zwrócił uwagę, że dyskusja w Polsce o sprawach żydowskich, która trwa już kilkanaście lat, jest trudna i "bardzo bolesna". To m.in. efekt polityki Niemiec, którzy zrobili z Polski miejsce, gdzie "mordowano wszystkich", gdzie powstało wiele miejsc zagłady. "Ani Polacy, ani Żydzi nie są temu winni" - dodał. I dlatego - jak mówił - nie będzie nikogo pytał, czy może pójść do tych miejsc, bo ma prawo tam pójść, dotknąć tego i próbować zrozumieć to, co się stało.
Zdaniem Dancyga wielu polskich historyków zaczęło odważnie - to znaczy szczerze pisać o tych relacjach. "Mamy w Izraelu świadomość, że ta dyskusja dzieje się tutaj. Zawsze mówię w Yad Vashem, że polscy historycy są najlepsi na świecie w temacie Zagłady. Próbują dociec prawdy, choć często jest ona bolesna. Historia często boli" - powiedział.
Alex Dancyg urodził się w 1947 roku w Warszawie. W wieku dziewięciu lat wyjechał z rodzicami i siostrą, zamieszkał w Izraelu. Tam skończył szkołę i studiował historię na uniwersytecie. Był członkiem organizacji Ha-Szomer Ha-Cair, spadochroniarzem podczas kolejnych wojen prowadzonych przez Izrael. Mieszkaniec kibucu Nir Oz. Ma żonę, czwórkę dzieci i kilkoro wnuków.
Jest bohaterem filmu Krzysztofa Bukowskiego "Czytając Sienkiewicza na pustyni Negev". (PAP)
jaw/ rda/