Kierunki techniczne miały kształcić kadry socjalistycznej gospodarki, a humanistyczne miały być silnie zideologizowane. Pomysły na uczelnie stalinowskie - i to, co z tamtych czasów zostało, bada to historyk z Uniwersytetu Łódzkiego.
Władze komunistyczne miały jasną wizję rozwoju uczelni, które po zakończeniu drugiej wojny światowej powstawały w Polsce bądź się odradzały. Czy jednak swoją koncepcję faktycznie wprowadziły w życie? Sprawdza to Piotr Budzyński z Uniwersytetu Łódzkiego. Na badania, które obejmą lata 1945-1958, otrzymał od resortu nauki prestiżowy Diamentowy Grant.
Jak tłumaczy w rozmowie z PAP Budzyński, za idealny uniwersytet stalinowski miała uchodzić uczelnia, która spełniała kilka najważniejszych warunków. "Przede wszystkim miała się zajmować kształceniem ludzi potrzebnych socjalistycznej gospodarce, jak inżynierowie czy lekarze, stając się po prostu szkołą zawodową na wysokim poziomie" - opowiada.
Nacisk kładziono więc głównie na kształcenie na kierunkach technicznych.
Z kolei kierunki humanistyczne miały być silnie zideologizowane. "Chodziło przede wszystkim o zaszczepienie tam metodologii marksistowskiej, silny nacisk kładziono również na czerpanie z dokonań nauki radzieckiej" - tłumaczy Budzyński.
Aby bez problemu wprowadzać zmiany, władze uczelni musiały być im przychylne - a często takie nie były. I dlatego nagminnym zjawiskiem było łamanie zasady autonomii uniwersyteckiej, która w systemie stalinowskim była absolutnie niepożądana. "Najbardziej oczywistym przykładem było odgórne wyznaczanie rektorów uniwersytetów przez ówczesne Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego. Podobnie jak zatwierdzanie habilitacji na szczeblu centralnym" - mówi Budzyński.
Odstąpiono od tego dopiero po tzw. odwilży w 1956 r. "Podobny los spotkał zresztą wiele rozwiązań wprowadzonych w okresie stalinowskim, dotyczących nie tylko szkolnictwa wyższego, były bowiem nie do zaakceptowania nawet dla nowego kierownictwa PZPR" - dodaje rozmówca PAP.
Ocenia przy tym, że wiele wprowadzanych po II wojnie światowej pomysłów było sprzecznych z rozsądkiem. "Jako przykład można tu podać chociażby dwustopniową organizację studiów" - stwierdza Budzyński - i zastrzega, by nie mylić jej z dzisiejszym systemem bolońskim. "W tym wypadku chodziło o maksymalne skrócenie czasu, po którym absolwent mógł podjąć pracę zawodową. W związku z tym większość studentów kończyła trzyletnie studia pierwszego stopnia, dające uprawnienia zawodowe, jednak bez tytułu zawodowego magistra. Jedynie nieliczni mieli szansę dokończenia edukacji na studiach drugiego stopnia i uzyskania magisterium" - tłumaczy rozmówca PAP. Jak dodaje, praktyka pokazała jednak, że trzy lata to za mało, by wykształcić dobrego specjalistę.
Czy konieczne było wprowadzenie systemu bardzo odmiennego w porównaniu do szkolnictwa wyższego z okresu międzywojennego? "Pewnie zmiany z pewnością musiały być wprowadzone" - ocenia Budzyński. Jak tłumaczy, w okresie międzywojennym studia, mimo że bezpłatne, wymagały ponoszenia znacznych kosztów dodatkowych (opłaty za egzaminy, akademiki itd.), a przez to pozostawały po za zasięgiem młodzieży z biedniejszych rodzin. Równocześnie nie spełniały oczekiwań pracodawców. Choć szkolnictwo wyższe było wówczas bardzo elitarne - to paradoksalnie wśród absolwentów panowało duże bezrobocie.
"Stalinowskim ideałem było z kolei to, żeby student w ogóle nie musiał za studia płacić, a do tego państwo za pomocą stypendium zapewniało mu w tym czasie utrzymanie" - opowiada Budzyński. "Wszystko to oczywiście przy założeniu, że był to student z rodziny robotniczo-chłopskiej, prezentujący właściwe poglądy polityczne. Inny mógł natrafić na - eufemistycznie mówiąc - pewne problemy" - zaznacza.
Aż do dziś zachowała się inna nowość z czasów stalinizmu: precyzyjnie określony program studiów. "W okresie międzywojennym studenci mieli obowiązek zaliczenia kilku określonych seminariów i egzaminów w ciągu całego toku studiów. Oprócz tego sami wybierali zajęcia, na które chodzili oraz to, kiedy podchodzili do egzaminów i ile czasu na to przeznaczali. Nawet siedmioletnie studia nie były niczym nadzwyczajnym" - mówi Budzyński.
"W PRL-u wprowadzono natomiast bardzo ścisły program studiów, z identycznymi zajęciami dla poszczególnych lat i ściśle określono czas przeznaczony na jego realizację. W zasadzie model ten utrzymuje się do dzisiaj, mimo pewnych prób jego poluzowania. W porównaniu ze swoim rówieśnikiem z lat 20. czy 30. współczesny student nie ma praktycznie żadnego wpływu na własną edukację" - dodaje.
Badania, które student UŁ będzie prowadził w ramach grantu, obejmą okres od zakończenia wojny aż momentu wprowadzenia nowej ustawy o szkolnictwie wyższym w 1958 r. Pozwoli to nie tylko na opisanie zmian wprowadzanych na uczelniach w okresie stalinizmu - ale również na prześledzenie przyczyn odejścia od tych zmian. "System się nie utrzymał i warto prześledzić, dlaczego" - podkreśla Budzyński. "W końcu gdyby całość rozwiązań z tamtych czasów dobrze funkcjonowała, to tak ochoczo by się z nimi nie pożegnano" - dodaje.
PAP - Nauka w Polsce
autorka: Katarzyna Florencka
kflo/ zan/