Rada Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego zdecydowała o rozpoczęciu akcji protestacyjnej na rzecz wzrostu wynagrodzeń pracowników szkolnictwa wyższego i nauki oraz zwiększenia ogólnych nakładów na ten sektor w 2022 r.
Zapowiada, że w grudniu br. przed budynkami uczelni wyższych i instytutów badawczych odbędą się pikiety protestacyjne, a kolejne formy protestu są uzależnione od sytuacji epidemicznej w Polsce.
"Szkolnictwo wyższe i nauka od lat zmagają się z chronicznym niedofinansowaniem. Wielokrotnie wskazywaliśmy na to w naszych apelach kierowanych do rządzących – także w czasie trwania pandemii, która z całą mocą unaoczniła znaczenie społeczne badań naukowych. Priorytety władzy politycznej, włącznie z planami wielomiliardowego zwiększania wydatków budżetowych, po raz kolejny nie dotyczą jednak szkolnictwa wyższego i nauki. Ponadto rząd nie wywiązał się ze zobowiązań 30-procentowych podwyżek w czasie trzech lat, zawartych podczas wprowadzania Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce w 2018 r. – w okresie, gdy poziom wzrostu cen był znacznie niższy niż obecnie" - czytamy komunikacie Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Protestujący żądają w nim realizacji zobowiązań, które przyjął rząd podczas wprowadzania reformy szkolnictwa wyższego i nauki w 2018 roku.
Wyjaśniają, że chodzi o 17 proc. wzrost wynagrodzeń w 2022 r. dla wszystkich pracowników szkolnictwa wyższego i nauki. Wskazują, że obiecano podwyżki w wysokości 10 proc. rocznie w latach 2019-2021, z czego - jak podano w komunikacie - zrealizowano 7 proc. w 2019 r. i 6 proc. w 2020 r.
Chodzi też o podwyżki minimalnego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora do wysokości trzykrotnego minimalnego wynagrodzenia za pracę (9030 zł w roku 2022). Stanowi to podstawę do wyliczenia wynagrodzeń dla pozostałych nauczycieli akademickich.
Protestujący domagają się także systemowego zwiększania nakładów finansowych na szkolnictwo wyższe i naukę do poziomu 3 proc. PKB
"Przypominamy, że premier Mateusz Morawiecki powiedział 30 lipca 2021 r., że +kiedy wynagrodzenia rosną dwa razy szybciej niż inflacja, oznacza to, że za zarabianą kwotę możemy kupić dwa razy więcej+. Natomiast 4 listopada 2021 r. wicepremier RP Henryk Kowalczyk dodał, że +jeśli ktoś zarabia o 20 proc. więcej, a inflacja jest 6 proc., to mu 14 proc. zostaje w kieszeni+. Słowa te można uznać za symbol w kontekście okazałych podwyżek wynagrodzeń, które władza nadała własnym przedstawicielom" - czytamy w komunikacie.
"Nie od dziś wiemy, że rząd sam się wyżywi. Niestety, w odniesieniu do pracowników szkolnictwa wyższego i nauki rządowa matematyka wygląda inaczej. Na rok 2022 nie zaplanowano dla nas żadnych podwyżek wynagrodzeń, podobnie jak miało to miejsce w roku 2021. W praktyce oznacza to kolejny rok istotnego spadku realnych płac. Miarą arogancji władzy mogą być słowa wiceministra edukacji i nauki Włodzimierza Bernackiego z 8 listopada 2021 r., że podwyżki wynagrodzeń pracowników akademickich +nie jest to kwestia pierwszoplanowa+" - uważają protestujący. (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ mhr/