Ministerstwo Edukacji Narodowej nie ma żadnego pomysłu na polską edukację i polską szkołę poza tendencją do jej maksymalnego upolitycznienia - mówił w niedzielę prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, oceniając zmiany w oświacie.
Broniarz był gościem rady krajowej Partii Razem. Podczas konferencji prasowej przekonywał, że zmiany, które chce wprowadzać MEN, najbardziej uderzą w dzieci i ich rodziców. "Projektowane zmiany najbardziej dotkliwie uderzą w dziecko, uderzą w ucznia; uderzą w rodziny i to w różnych aspektach – ekonomicznym, logistycznym i organizacyjnym" – ocenił.
Prezes ZNP wskazał, że odczuje to także środowisko nauczycieli i pracowników oświaty. "Żadne zaklęcia pani minister ani też mało wiarygodne zapewnienia, że przy likwidacji 7,5 tys. szkół – 7,5 tys. zakładów pracy stworzymy 5 tys. dodatkowych miejsc pracy nas nie uspokajają" – stwierdził. Jak dodał, dla ZNP miarodajne i wiarygodne są informacje z samorządów, które informują o procesie zmian.
"Ministerstwo Edukacji Narodowej nie ma żadnego pomysłu na polską edukację, nie ma żadnego pomysłu na polską szkołę poza tendencją do maksymalnego jej upolitycznienia i to jest efekt, przed którym Związek Nauczycielstwa Polskiego ostrzega" – ocenił.
Broniarz powiedział, że konieczna jest dyskusja o tym, co zdarzy się, jeśli reforma edukacji wejdzie w życie, a także o tym, co powinno się zdarzyć, by można było mówić o szkole otwartej i autonomicznej z nauczycielami, którzy nie będą bali się represji ze strony MEN, komisji dyscyplinarnych i kuratorium.
"Chcielibyśmy także rozmawiać o tym, jakie treści programowe powinny być wkomponowane w system edukacyjny, łącznie z zamiarem wyjęcia podstawy programowej z kompetencji polityków. Tym powinni się zajmować, tak jak w wielu krajach, instytucje niezależne, nieuwikłane w doraźne przepychanki polityczne, niezależne od polityków tej czy innej opcji" – powiedział.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z zarządu Partii Razem przypomniała, że jej ugrupowanie wspólnie z organizacjami i partiami jest zaangażowane w zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum ws. reformy edukacji.
W skład komitetu inicjatywy obywatelskiej wchodzą przedstawiciele partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji i ruchów społecznych.
Aby złożyć obywatelski wniosek o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum, jego inicjatorzy muszą zebrać co najmniej 500 tys. podpisów. Uchwałę w sprawie referendum ogólnokrajowego Sejm podejmuje większością głosów.
Szefowa MEN Anna Zalewska, odnosząc się do pomysłu referendum, mówiła w przeszłości, że zamiast 100 mln zł, które miałoby zostać wydane na ten cel, lepiej przekazać środki na tablice multimedialne dla szkół. Przypomniała, że za rządów koalicji PO-PSL został złożony wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie zmian w edukacji, który poparł milion obywateli. "Tam było pytanie nie tylko o sześciolatki, ale także o historię w szkole oraz o gimnazja. Wtedy ci, którzy chcą dziś zbierać podpisy, zadecydowali, że jest ono nieważne" - przypominała. Szefowa MEN wskazywała, że reforma jest wypełnieniem programu wyborczego PiS.
Reforma edukacji rozpocznie się od roku szkolnego 2017/2018. W miejsce obecnie istniejących szkół zostaną wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane.
1 września 2017 r. uczniowie kończący w roku szkolnym 2016/2017 klasę VI szkoły podstawowej staną się uczniami VII klasy szkoły podstawowej. Rozpocznie się tym samym stopniowe wygaszanie gimnazjów - nie będzie już do nich prowadzona rekrutacja.
Szefowa MEN ocenia, że reforma edukacji to ważna i dobra zmiana dla polskiej szkoły. W wywiadzie dla PAP w styczniu minister podkreślała, że reforma jest przemyślana, podstawy programowe napisali eksperci, a mimo podwójnego rocznika w szkołach w 2019 r., będą miejsca dla wszystkich uczniów. (PAP)
ktl/ akw/