W czwartek, 14 lutego, mija pół wieku od premiery filmu Federico Felliniego pt. "Osiem i pół". "Fellini tym filmem nadał reżyserskiej profesji rangę, jaką do tej pory cieszyli się tylko kapłani sztuk tradycyjnych" – ocenia krytyk filmowy Michał Oleszczyk.
Na początku lat 60. Federico Fellini był już uznanym reżyserem nie tylko we Włoszech. Dwa filmy jego autorstwa: "La Strada" z 1954 roku i "Noce Cabirii" z 1957 zdobyły Oscary w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego, a wolność artystyczną zapewnił mu sukces obrazu "Słodkie życie".
"Dzięki +Słodkiemu życiu+ znalazłem się w sytuacji idealnej, zupełnie jakby jakaś dobra wróżka spełniła moje trzy życzenia, będące w gruncie rzeczy jednym: móc pracować, nie tracić czasu na zdobywanie funduszy oraz samemu czuwać nad całością tego, co robię" – wspominał reżyser w książce "Ja, Fellini" Charlotte Chandler.
Swoboda jakiej doświadczał Fellini stała się zarazem pułapką. Twórca nie mógł zdecydować o czym ma być jego następny film. Wymyślał pojedyncze sekwencje, epizody, ale nie miał jasnej idei przewodniej dzieła. Mimo to machina produkcyjna wystartowała. Rozpoczęto budowę części dekoracji i wyszukiwanie aktorów.
"Był to film, który idealnie trafił w swój czas. Właśnie narodziła się kinofilia lat 60., szerokie rzesze ambitnych widzów po raz pierwszy zainteresowało się kwestią: +Kto to taki, reżyser filmowy?+. Mistrzowie w typie Bergmana, Antonioniego i Felliniego stali się postaciami kultowymi, a +Osiem i pół+ idealnie ten kult wykorzystało i zmitologizowało" – ocenia krytyk filmowy Michał Oleszczyk.
"Zastanawiałem się przez chwilę nad obsadzeniem w głównej roli Laurence'a Oliviera. To wspaniały aktor i bardzo go cenię, ale w końcu zdecydowałem, że mojego bohatera zagra Marcello Mastroianni" – wspominał reżyser przywołany na kartach biografii "Marcello Mastroianni" Constanzo Costantiniego. Do ról kobiecych zaangażowano m.in.: Anouk Aimée, Claudię Cardinale, Barbarę Steele i Sandrę Milo.
Mimo skompletowania obsady, Fellini zwlekał z rozpoczęciem realizacji. Przełomowy okazał się pomysł, aby głównym bohaterem opowieści uczynić reżysera filmowego, a jego kryzys osobisty połączyć z kryzysem twórczym.
Ostatecznie scenariusz składał się z luźno powiązanych epizodów balansujących na granicy snu i rzeczywistości. Główny bohater: reżyser filmowy Guido, przebywając w uzdrowisku, przeżywa potrójny kryzys: zdrowotny, uczuciowy i twórczy. Chce napisać scenariusz nowego filmu, ale nie jest w stanie tego zrobić, nie potrafi też rozwikłać zagmatwanej sytuacji osobistej.
Tytuł filmu odnosi się do liczby obrazów nakręconych przez Felliniego do czasu powstania "Osiem i pół", czyli sześciu filmów pełnometrażowych i trzech krótkometrażowych - liczonych jako połówki. W sumie wychodziło więc, że następne dzieło będzie miało numer właśnie osiem i pół.
Aktorzy, aby spełnić wymagania reżysera, musieli odpowiednio się przygotować. Największą przemianę miał przejść Mastroianni, któremu Fellini nakazał m.in. schudnąć i zrobić siwe pasemka we włosach. Anouk Aimee do roli żony Guida – Luisy, odchudzono i ucharakteryzowano na neurotyczkę. Sandrę Milo - dla odmiany - intensywnie karmiono, aby nabrała pełniejszych kształtów.
Okres zdjęciowy rozpoczął się 9 maja 1962 roku. Fellini był zadowolony z wykonawców. "Marcello i Anouk są doskonałymi aktorami, potrafiącymi świetnie zagrać każdy rodzaj uczuć. Muszę jednak przyznać, że z przyjemnością spostrzegłem, że nie są sobie obojętni, również poza planem. Sądzę, że coś z tego przedostało się na ekran" – podkreślał po latach reżyser.
W sierpniu rozpoczął się strajk pracowników laboratorium. Uniemożliwiło to oglądanie na bieżąco powstałych materiałów. Fellini postanowił kręcić dalej. "To wyzwanie przekonało mnie, żeby kontynuować film zgodnie z tym, co miałem w głowie, bez potrzeby kontrolowania tego, co już nakręciłem, i to przyzwyczajenie pozostało mi również później" – wspominał Fellini.
Zdjęcia zakończono na początku listopada. Nakręconego materiału było o wiele więcej niż mogło się zmieścić w przeciętnym filmie. W efekcie z kilku sekwencji Fellini musiał zrezygnować. Podczas kręcenia zwiastuna reżyser wpadł na pomysł innego zakończenia filmu. Dla potrzeb reklamówki sprowadzono na plan cała obsadę i kazano paradować przed kamerami.
"Zafascynował mnie widok tego korowodu. Było to tak dobre, że postanowiłem zmienić oryginalne zakończenie, które miało rozegrać się w wagonie restauracyjnym, gdzie Guido i Luisa godzą się ze sobą. Tak to nieraz wymagania producentów mają zbawienny wpływ na dzieło" – podkreślał Fellini.
Uroczysta premiera "Osiem i pół" odbyła się 14 lutego 1963 roku, a następnego dnia film wszedł do kin. Krytycy w większości przyjęli go entuzjastycznie. "Nigdy może kinematografia nie zajrzała tak głęboko za własne kulisy, tym razem poddane zostały bezlitosnej krytyce nie jakieś ciemne machinacje z fabrykowaniem +gwiazd+, ale samo moralne prawo twórcy do przemawiania (...)" - oceniał Jerzy Płażewski w "Filmie" z 1963 roku.
Ukoronowaniem zachwytów krytyki i branży filmowej były liczne nagrody, które przyznano dziełu Felliniego. W 1964 roku obraz został nominowany w pięciu kategoriach do statuetki Oscara. Ostatecznie "Osiem i pół" zdobyło wyróżnienia w kategoriach: najlepsze kostiumy i najlepszy film nieanglojęzyczny, pokonując jednocześnie "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego.
"Kiedy ogłoszono, że Oscara otrzymuje +Osiem i pół+, Giulietta wybuchnęła płaczem, a Fellini pognał na podium. Biłem głośno brawo razem z innymi. Gdzieś głęboko czułem może cień żalu, ale jednocześnie rodzaj dumy: przegrać z takim przeciwnikiem — to nie wstyd!" – wspominał Roman Polański w swojej autobiografii "Roman"
"Był to film, który idealnie trafił w swój czas. Właśnie narodziła się kinofilia lat 60., szerokie rzesze ambitnych widzów po raz pierwszy zainteresowało się kwestią: +Kto to taki, reżyser filmowy?+. Mistrzowie w typie Bergmana, Antonioniego i Felliniego stali się postaciami kultowymi, a +Osiem i pół+ idealnie ten kult wykorzystało i zmitologizowało" – ocenia krytyk filmowy Michał Oleszczyk. (PAP)
tpo/ ls/