"Błyskawiczny sukces +Dziecka Rosemary+ uczynił ze mnie pupilka Hollywood" – wspominał reżyser Roman Polański. "Ten film nawet jak na dzisiejsze standardy jest świetnie zrealizowany i znakomicie zagrany" – podkreślił w rozmowie z PAP krytyk filmowy Łukasz Muszyński z portalu Filmweb. 12 czerwca mija 45 lat od premiery filmu "Dziecko Rosemary"
Ekranizację powieści "Dziecko Rosemary" Iry Levina zaproponował Polańskiemu, który miał w dorobku nominację do Oscara za film "Nóż w wodzie", ówczesny wiceprezes wytwórni Paramount - Robert Evans. Twórca szybko przekonał się do materiału. "Po przeczytaniu pierwszych stron pomyślałem: +Co to właściwie jest, serial dla kucharek?+. Ale resztę połknąłem jednym tchem. Oczy wychodziły mi na wierzch. Bob Evans zatelefonował nazajutrz i spytał mnie o zdanie. Moja opinia była entuzjastyczna" - wspominał Polański w swojej autobiografii "Roman".
"Cały pomysł +Dziecka Rosemary+ kłócił się z moją racjonalną wizją świata. Aby więc film stał się wiarygodny, postanowiłem zastosować pewien wybieg: dopuścić interpretację, że nadprzyrodzone przeżycia Rosemary są wytworem jej wyobraźni. Cała historia oglądana z jej punktu widzenia mogła wydawać się jedynie ciągiem koszmarnych zbiegów okoliczności, produktem rozgorączkowanej fantazji bohaterki" - tłumaczył Polański w swojej książce.
Reżyser zabrał się natychmiast do pracy nad scenariuszem. Fabuła skupiła się na młodym małżeństwie aktora Guya Woodhouse'a i Rosemary, którzy wynajmują mieszkanie w starej nowojorskiej kamienicy. Woodhouse'owie poznają sąsiadów Minnie i Romana Castavetów. Guy jest pod ich wrażeniem, ale Rosemary zachowuje wobec nich rezerwę. Kilka tygodni później dziewczyna dowiaduje się, że jest w ciąży i wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
"+Dziecko Rosemary+ zawiera wszystkie części składowe charakterystyczne dla horroru: budynek z wielką tajemnicą, sąsiadów z prawdopodobnie nieczystymi intencjami, szatańską intrygę. Ale Roman Polański nasycił ten film tak wieloma dodatkowymi elementami, że udało mu się wyjść poza jeden gatunek. Mamy tu przecież portret kobiety w ciąży czy też bardzo charakterystyczny dla Polańskiego temat osaczenia. Wszystko ze sobą wspaniale współgra, jest świetnie zrealizowane i znakomicie zagrane. Nawet osoby, które klasycznych horrorów nie lubią, w +Dziecku Rosemary+ na pewno znajdą coś dla siebie" - powiedział PAP Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb.
Polański dokonał pewnej zmiany w odniesieniu do oryginału. "Cały pomysł +Dziecka Rosemary+ kłócił się z moją racjonalną wizją świata. Aby więc film stał się wiarygodny, postanowiłem zastosować pewien wybieg: dopuścić interpretację, że nadprzyrodzone przeżycia Rosemary są wytworem jej wyobraźni. Cała historia oglądana z jej punktu widzenia mogła wydawać się jedynie ciągiem koszmarnych zbiegów okoliczności, produktem rozgorączkowanej fantazji bohaterki" - tłumaczył reżyser w swojej książce.
Do roli Rosemary wytwórnia zaproponowała Mię Farrow. "Wiedziałem o niej tylko, że jest żoną Franka Sinatry. (...) Mia nie odpowiadała wprawdzie ani opisowi Levina, ani mojemu wyobrażeniu Rosemary — typowo amerykańskiej dziewczyny, silnej i zdrowej — ale jej umiejętności aktorskie były tak oczywiste, że zaangażowałem ją bez próbnych zdjęć" - podkreślał po latach Polański.
Młoda aktorka postrzegała udział w "Dziecku Rosemary" jako szansę na rozwój kariery. Wybór tej roli nie podobał się natomiast Frankowi Sinatrze. Piosenkarz i aktor chciał, aby Farrow zagrała z nim w filmie "Detektyw", którego termin produkcji był zbliżony do "Dziecka Rosemary". Aktorka postanowiła jednak wystąpić u Polańskiego. Kandydatami do roli męża Rosemary byli m.in. Warren Beatty, Robert Redford czy wówczas jeszcze mało znany Jack Nicholson. Ostatecznie wybór padł na Johna Cassavetesa - aktora i reżysera filmów niezależnych.
Zdjęcia we wnętrzach miały powstawać w studiach w Los Angeles, a plenery w Nowym Jorku, m.in. przed budynkiem Dakota, przed którym kilka lat później - w 1980 roku - zginął John Lennon. Przed rozpoczęciem właściwych prac, przez dwa tygodnie trwały próby, utrwalane przez Polańskiego na sprzęcie wideo - będącego wówczas nowością.
"Podczas prób Cassavetes okazał się pełen dobrej woli i chętny do współpracy, ale natychmiast po rozpoczęciu zdjęć, jakby chcąc udowodnić, że słusznie ma opinię aktora trudnego, zaczął kwestionować każdy szczegół reżyserii w odniesieniu do własnej roli" - wspominał reżyser.
Film wszedł na ekrany 12 czerwca 1968 roku i od razu stał się hitem. Zarówno reżyser, jak i wykonawcy natychmiast stali się sławni. "Błyskawiczny sukces +Dziecka Rosemary+ uczynił ze mnie pupilka Hollywood. Scenariusze i propozycje napływały ze wszystkich wytwórni" - wspominał Polański.
O wiele lepiej wypadała współpraca Polańskiego z Farrow. "Poza planem Roman zachowywał się wobec mnie nieśmiało, lecz na planie porozumiewaliśmy się bez kłopotów. Promieniował zaraźliwym entuzjazmem, któremu jedynie nieliczni byli się w stanie oprzeć, wiedział też dokładnie, co i jak powinno być zrobione" - wspominała aktorka w swojej autobiografii "Wszystko, co minęło".
Polański kręcił często długie sceny w jednym ujęciu. Ze względu na perfekcjonizm reżysera, sekwencje trzeba było powtarzać kilkadziesiąt razy. Taki tryb pracy powodował opóźnienia wobec założonego harmonogramu, co mogło zaowocować zwolnieniem Polańskiego. Reżysera uratowało jednak zadowolenie szefów wytwórni z powstających materiałów.
Frank Sinatra, oburzony tempem prac na planie "Dziecka Rosemary" zażądał od Mii Farrow, aby zrezygnowała z filmu Polańskiego na rzecz "Detektywa". Aktorka odmówiła. "Aż tu pewnego listopadowego popołudnia, bez uprzedzenia, na naszym planie pojawił się adwokat Franka, Mickey Rudin, i wręczył mi brązową kopertę. (...) był to oficjalny pozew o rozwód wniesiony przez Franka Sinatrę" - opisywała tamtą sytuację Mia Farrow.
Polański wspominał: "Niewiele mogłem dla niej zrobić. Poszedłem zdać relację Evansowi. Wiadomość ta zwaliła go z nóg, uważał bowiem, że koniec z filmem. Wróciłem do Mii i zapytałem, czy chce pojechać do domu. +Nie — odpowiedziała. — Wszystko będzie okay. Daj mi tylko dwie, trzy minuty+. Wznowiliśmy zdjęcia. Mia wzięła się w garść do końca dnia, i do końca filmu, ale wiedziałem, że jest zupełnie załamana".
Zdjęcia zakończyły się z miesięcznym opóźnieniem i budżetem przekroczonym o 400 tys. dolarów. W kwestii muzyki Polański zwrócił się do swojego dobrego znajomego Krzysztofa Komedy.
Reżyser, opierając się na literaturze z zakresu psychologii, zastosował trik montażowy, który wpłynął na klimat filmu.
"Znaczna część widzów była przekonana, że widziała dziecko, jego kopytka i inne diabelskie atrybuty. W rzeczywistości zobaczyli jedynie — przez ułamek sekundy — podprogowy obraz niby kocich oczu, wbitych w Rosemary podczas nocnego koszmaru na początku filmu" - podkreślał Polański.
Film wszedł na ekrany 12 czerwca 1968 roku i od razu stał się hitem. Zarówno reżyser, jak i wykonawcy natychmiast stali się sławni. "Błyskawiczny sukces +Dziecka Rosemary+ uczynił ze mnie pupilka Hollywood. Scenariusze i propozycje napływały ze wszystkich wytwórni" - wspominał Polański. (PAP)
tpo/ abe/