Ojciec Mateusz, który zrobił już wiele dla promocji Sandomierza, ma konkurencję. W jego „serialowej parafii” trwają właśnie zdjęcia do filmu na podstawie „Ziarna Prawdy" Zygmunta Miłoszewskiego. Sama powieść już przyciąga do miasta nad Wisłą miłośników kryminału.
„Temperatura nie przekracza 14 stopni, ale przynajmniej słonecznie, nie pada" - taka pogoda według Miłoszewskiego była w Sandomierzu 16 kwietnia 2009 r. - w dniu, którego wydarzenia wypełniają drugi rozdział „Ziarna Prawdy".
Pięć lat później jest trochę chłodniej. Ok. godz. 13 zza chmur wygląda słońce. Na rynku robi się tłoczno. Ekipa przygotowuje się do ostatnich w kwietniu zdjęć do filmu opartego na powieści o prokuratorze Teodorze Szackim. Kilkanaście osób przygląda się próbom do sceny, w której główny bohater w osobie Roberta Więckiewicza wchodzi do sklepu spożywczego. „Cisza!" - krzyczy kierownik planu. „Cisza" - powtarza z zaangażowaniem do stojących obok obserwatorów starsza pani.
Powieść „Ziarno Prawdy" to miejski kryminał, w którym czytelnik towarzyszy śledztwu w sprawie tajemniczych morderstw dokonanych w Sandomierzu. Fikcja literacka miesza się tu z dokładnymi opisami topografii miasta, miejscami określonymi mniej lub bardziej precyzyjnym adresem czy nazwą własną.
Powieść „Ziarno Prawdy" to miejski kryminał, w którym czytelnik towarzyszy śledztwu w sprawie tajemniczych morderstw dokonanych w Sandomierzu. Fikcja literacka miesza się tu z dokładnymi opisami topografii miasta, miejscami określonymi mniej lub bardziej precyzyjnym adresem czy nazwą własną. Całe tło fabuły sprawia wrażenie, że z powieścią w dłoni można odbyć podróż śladami głównego bohatera. Z resztą do takiego wniosku, jak się za chwile okaże, doszedł już nie jeden czytelnik, który próbował odnaleźć tytułowe ziarno prawdy. Tu, na miejscu.
Spacerują ulicą Długosza, gdzie Szacki mieszkał, odwiedzają katedrę, gdzie można zobaczyć kontrowersyjny obraz Karola de Prevota, który jest istotnym elementem historii opowiedzianej przez Miłoszewskiego, podchodzą do budynku Archiwum Państwowego, dawnej synagogi, gdzie powieść się rozpoczyna.
„Ponieważ zawsze szczegółowo i pieczołowicie przygotowuję się do wszystkiego co piszę, to na kilka miesięcy wyprowadziłem się do Sandomierza, żeby tam pomieszkać, pobyć, zobaczyć jak to wszystko wygląda" - powiedział w rozmowie z PAP Zygmunt Miłoszewski, autor powieści „Ziarno Prawdy". „Nie były to dokładnie te dni, w których dzieje się akcja (kwiecień-maj 2009 - PAP); byłem tam już wcześniej, od lutego do maja mniej więcej" - dodał.
Zapytany o opisy z „Ziarna Prawdy" powiedział, że "czasami to jest fikcja, czasem zasłyszane opinie, ale zazwyczaj są to moje spostrzeżenia. Powiatowych miast jest wiele. Sandomierz ma wszystkie ich cechy i dobre, i złe. Różni się od pozostałych miast tym, że jest ładny" - powiedział autor.
Burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski przyznał, że opis miasta i jego mieszkańców dotknął niektórych, sam jednak urazy do autora nie czuje. „Po części jest to fikcja literacka, tak do tego podchodzę. Bo niektórzy mieszkańcy Sandomierza mówili, że (autor - PAP) +tam mnie ruszył, tam mnie dotknął+. Ja odpowiadałem - nie mów tak, że ciebie dotknął, bo gdybym ja dochodził do prokuratora Szackiego i jednej z postaci, której szuka, to on… szuka mnie, teoretycznie. Gdybym się pod te cechy podszywał, to też znalazłbym siebie w tej książce" - przyznał.
Niektóre miejsca czytelnik może odnaleźć wprost, na przykład restaurację „Pod Ciżemką", dokładnie opisaną w powieści. Wchodzę do lokalu. W pierwszej chwili - rozczarowanie, bo opis nijak ma się do rzeczywistości. Podchodzi współwłaścicielka. Kiedy informuję, że przywiodło mnie tu „Ziarno Prawdy", uśmiecha się tajemniczo. Wyjaśnia, że sala z powieści jest piętro wyżej.
Oprócz wnętrz, w powieści opisana jest też kawa z „Ciżemki". Jak można wyczytać w przemyśleniach głównego bohatera, „wyczuwalna w niej (…) była odległa nuta brudnej ścierki". M.in. ta refleksja wypowiedziana niejako przez fikcyjną postać kosztowała Miłoszewskiego jedną czytelniczkę. „Oczywiście, że nie zgadzam się z tym opisem, ja się nie obruszam, przyjęłam to normalnie, ale stwierdziłam, że w takim razie nie będę czytała tej książki" - przyznała w rozmowie przy kawiarnianym stoliku współwłaścicielka „Ciżemki" - Ewa Kondrak.
Są też i takie miejsca, których nawet najbardziej dociekliwy czytelnik nie znajdzie. Adres Katedralna 27 nie istnieje. „Czasami podaję prawdziwą ulicę, ale fikcyjne adresy. Chcę uniknąć sytuacji, żeby jakiś gorliwy czytelnik stukał po prywatnych domach. Ulica Katedralna jest bardzo krótka. To musiał być jeden z niewielu domów przy tej ulicy, więc w takiej sytuacji podaję fikcyjne numery" - wyjaśnił Miłoszewski.
Zgadzają się za to takie szczegóły jak choćby lokalizacja nadajnika telefonii komórkowej wymienionej przez autora sieci GSM. Znający miasto czytelnik z pewnością znajdzie dziesiątki podobnych detali.
Po drugiej stronie Rynku, przy Sokolnickiego, dochodzę do księgarni, która - biorąc pod uwagę dokładny opis jej lokalizacji - musi być tą, którą Szacki odwiedził. Choć w książce nazwana „ciut zapyziałą", to jest również „ziszczeniem marzeń o bezpretensjonalnej małej księgarence na dole". Jak powiedział PAP jej obecny właściciel Tomasz Chmielarz - „w czasie kiedy powstawała książka, była tutaj inna księgarnia. Kiedy czytałem +Ziarno Prawdy+, byłem już jej właścicielem. Czasem klienci, którzy przychodzili tu lub turyści mówili nam, że na stronie sto sześćdziesiątej którejś +jest tam o pana księgarni+" - przyznaje. Pokazał też firmową pieczątkę, ex-libris, o którą często proszą fani powieści by "wbić ją" do egzemplarza.
Jak zauważył, największe zainteresowanie powieścią było kilka lat temu, kiedy książka trafiła na półki, teraz odżywa wraz z rozpoczęciem zdjęć do filmu na jej podstawie. „Sam autor tutaj zagląda. Dwa, trzy razy w roku. Czasem incognito. Kiedy był pierwszy raz, pamiętam, że kupował w dziale antykwarycznym +Nędzników+ Victora Hugo" - wspomniał Chmielarz. Odnotował to zresztą w księgarnianej kronice.
Pracownik księgarni, sandomierzanin Grzegorz Bryk dodał, że jego zdaniem „Ziarno Prawdy" może przyciągnąć do miasta kolejnych turystów. „Myślę, że Sandomierz jest na tyle dobrze odwzorowany, że można spokojnie z książką chodzić jak z przewodnikiem. Niektóre sprawy przedstawione są negatywnie, społeczność jest złowroga, każdy ma swoje tajemnice, tak tutaj chyba nie jest. Jednak to jest kryminał - negatywny, pesymistyczny obraz świata wpisuje się w ten gatunek" - dodał.
Po drugiej stornie ulicy również zachwalana przez głównego bohatera kawiarnia Mała. Tuż przed nią spotykam starszą panią z egzemplarzem „Ziarna Prawdy" pod pachą. „To dla mojego chrześniaka" - wyjaśnia. Sama powieść Miłoszewskiego przeczytała. Regina Zięba mieszka blisko najważniejszych miejsc, które przewijają się w powieści - tuż za kościołem św. Jakuba. „Wszystko co się dzieje w książce, jest w centrum mojego życia. Podam przykład. Ruiny na Zamkowej, gdzie odnaleziono zwłoki, to ja tam jako młoda osoba chodziłam do ośrodka zdrowia. Wiele miejsc znam doskonale, to wszystko jest takie swojskie" - dodała.
„Czytelnicy chodzą swoimi drogami, czasami w sposób dość zaskakujący. Wiele osób pojechało tam z książką jak z przewodnikiem, by śladami trupów ten Sandomierz oglądać. Byłem kiedyś w Ystad, które zwiedzałem śladami Kurta Wallandera. Cieszę się, że literatura służy turystyce" - powiedział PAP Zygmunt Miłoszewski.
Pani Regina przyznała, że o książce dużo rozmawia się między mieszkańcami. „Tu jest pan Rysio, który prowadzi sklep w Rynku, i mówi, że w książce było napisane, że na Starym Mieście nie można kupić dobrego wina, a niech pani spojrzy, ile u mnie tego jest" - opowiadała. Przyznała, że spacerując po swoim mieście podąża czasem śladami bohaterów i odkrywa je na nowo.
„Czytelnicy chodzą swoimi drogami, czasami w sposób dość zaskakujący. Wiele osób pojechało tam z książką jak z przewodnikiem, by śladami trupów ten Sandomierz oglądać. Byłem kiedyś w Ystad, które zwiedzałem śladami Kurta Wallandera. Cieszę się, że literatura służy turystyce" - powiedział PAP Miłoszewski.
Autor przyznał, że ostatnio przyjeżdżał do Sandomierza, gdzie powstają zdjęcia do filmu na podstawie powieści. „Bardzo jestem ciekaw efektów. Pamiętam, że przy ekranizacji „Uwikłania" znałem wcześniej scenariusz i generalnie nie miałem zbyt wielkich oczekiwań, tymczasem tutaj trzymam za nich wszystkich kciuki, wiem ile ludzi przy tym pracuje i ile wkłada w to pracy i… kurczę… chciałbym, żeby się to udało".
Marek Klapa (PAP)
mjk/ kps/ ls/ gma/ je/