Nagrodzony Grand Prix w Cannes, uhonorowany Złotym Globem, nominowany do Oscara węgierski film "Syn Szawła" w reż. Laszlo Nemesa wszedł do kin w Polsce. Głównym bohaterem jest więzień niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz, węgierski Żyd należący do Sonderkommando.
Wśród bohaterów drugoplanowych są Żydzi polscy.
Szaweł, na którym koncentruje się opowiadana historia, pochodzi z Węgier. Grający jego rolę węgierski aktor Geza Rohrig - który w związku z polską premierą kinową gościł w Warszawie - od lat związany jest z Polską.
Film, który "przejdzie do historii kina", "porażający, trzymający w napięciu", charakteryzują go "maksymalny realizm" oraz "perspektywa jednostki patrzącej na fragmenty piekła" - tak "Syna Szawła" (tytuł oryg. "Saul fia") określa polski dystrybutor, Gutek Film.
Akcja "Syna Szawła" toczy się w 1944 r. w Auschwitz, krótko przed wybuchem buntu więźniów z Sonderkommanda - oddziału złożonego głównie z Żydów, których Niemcy zmuszali do prac przy usuwaniu ciał osób zamordowanych w komorach gazowych.
"Choć miejsca i zdarzenia staraliśmy się oddać tak wiernie zapisom historycznym, jak to możliwe, to horror ten pokazujemy fragmentarycznie, zostawiając jak najwięcej miejsca dla wyobraźni widza" - tłumaczył swe intencje reżyser Laszlo Nemes.
W filmie przedstawiono dwie doby z życia członka Sonderkommando Szawła Auslandera (Rohrig). W rzeczywistości, której nie sposób pojąć, w sytuacji bez szans na przetrwanie, w piekle na ziemi, Szaweł usiłuje ocalić w sobie człowieczeństwo. Odwołuje się przy tym do Boga.
Wśród ciał wyciąganych z komór gazowych bohater dostrzega zwłoki chłopca, które - jak sądzi - są ciałem jego syna. Od tej chwili Szaweł stara się zrobić wszystko, aby ocalić ciało chłopca przed spaleniem w piecu.
"Musi znaleźć rabina, który odmówi nad zwłokami kadisz tak, aby on mógł je godnie pogrzebać. To pragnienie będzie motorem wszelkich jego działań, choć wydaje się absolutnie bezużyteczne w piekle na ziemi, jakim były obozy" - mówił po realizacji filmu 38-letni Laszlo Nemes.
Podstawą przy tworzeniu scenariusza filmu, który Nemes napisał wspólnie z Clarą Royer, stanowiły wspomnienia członków Sonderkommando.
"Natrafiłem na książkę +Głosy spod prochów+, zwaną +Zapiskami z Auschwitz+, relacje naocznych świadków Shoah. Znajdują się w niej wspomnienia członków Sonderkommando, którzy ukryli swe świadectwa na chwilę przed buntem w 1944 r. Zostały one odnalezione lata później" - opowiadał reżyser.
Ostatecznie scenariusz skoncentrowano na historii jednego człowieka. "Celem było obranie ścieżki zupełnie innej niż w klasycznych dramatach historycznych, pokazujących szeroką perspektywę i wiele różnych punktów widzenia. Nie chcieliśmy opowiedzieć historii Holokaustu, tylko prostą historię jednego człowieka, znajdującego się w straszliwej sytuacji" - mówił Nemes.
"Wybrałem punkt widzenia Szawła Auslandera, węgierskiego Żyda, członka Sonderkommando, i restrykcyjnie się tego trzymałem: pokazywałem tylko to, co on mógł widzieć. Nie mniej, nie więcej" - powiedział reżyser.
Dlatego widz przez cały film towarzyszy głównemu bohaterowi i może obserwować tylko jego bezpośrednie otoczenie. "Stworzyliśmy (...) przestrzeń filmową o ograniczonych proporcjach, oddających możliwości ludzkiej percepcji" - mówił reżyser.
"Choć miejsca i zdarzenia staraliśmy się oddać tak wiernie zapisom historycznym, jak to możliwe, to horror ten pokazujemy fragmentarycznie, zostawiając jak najwięcej miejsca dla wyobraźni widza" - tłumaczył swe intencje Nemes.
Przy okazji wizyty w Warszawie Geza Rohrig powiedział PAP, że za granicą zetknął się z mitem o antysemickich zachowaniach Polaków podczas II wojny, z "antypolską atmosferą" pod tym względem, z krzywdzącymi stereotypami na temat Polaków. Zaznaczył, że on przeciw tym krzywdzącym stereotypom protestuje. "Polacy na to nie zasługują" - mówił Rohrig. "Bronię Polaków" - podkreślił.
"Inferno, przez które podróżujemy, nie może być dostępne w całości oczom patrzącego. Raczej powinno zostać zrekonstruowane w jego umyśle. Prowadzone w wielu językach dialogi w tej wieży Babel narodów również służą stworzeniu wrażenia, że trafiliśmy w sam środek czegoś nieludzkiego" - mówił autor filmu.
W "Synu Szawła" słychać wiele języków, jednym z nich jest polski. Drugoplanowymi bohaterami są bowiem m.in. polscy Żydzi z Sonderkommando - a wśród nich postaci pozytywne i negatywne.
"W filmie przedstawieni zostali źli i dobrzy polscy Żydzi, a także źli i dobrzy Żydzi węgierscy" - zaznaczył w rozmowie z PAP aktor Geza Rohrig.
Przy okazji wizyty w Warszawie Rohrig powiedział PAP, że za granicą zetknął się z mitem o antysemickich zachowaniach Polaków podczas II wojny, z "antypolską atmosferą" pod tym względem, z krzywdzącymi stereotypami na temat Polaków.
Zaznaczył, że on przeciw tym krzywdzącym stereotypom protestuje. "Polacy na to nie zasługują" - powiedział Rohrig. "Bronię Polaków" - podkreślił.
"Podczas II wojny światowej Polacy wycierpieli więcej niż jakikolwiek inny naród. Mieli też wtedy bardzo silne podziemie zbrojne, przeciwstawili się nazizmowi i ginęli w walce z nim. Polacy zasługują na szacunek na świecie" - powiedział Rohrig.
Geza Rohrig (ur. 1967 Budapeszcie), poeta, aktor i muzyk, w latach 80. był na Węgrzech frontmanem undergroundowego zespołu muzycznego Huckleberry, którego koncerty regularnie przerywane były przez komunistyczne władze. Od kilkunastu lat mieszka w Nowym Jorku. Studiował w Polsce, wielokrotnie odwiedził wówczas Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Wydał dwa tomy wierszy, których tematyka dotyczy Holokaustu. Na język węgierski tłumaczył polską poezję, m.in. Czesława Miłosza i Edwarda Stachury, a także teksty Sławomira Mrożka.
W tym roku przypada 72. rocznica buntu więźniów z Sonderkommanda, zmuszanych przez Niemców do prac przy usuwaniu ciał osób zamordowanych w komorach gazowych. Bunt ten był największym wystąpieniem więźniów w czasie funkcjonowania niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz.
Pierwszy oddział specjalny do obsługi krematorium Niemcy utworzyli w obozie macierzystym Auschwitz, gdzie już latem 1941 r. palili ciała ofiar gazowania Cyklonem B. Jedna z pierwszych grup liczyła 80 więźniów. Zgładzono ich latem 1942 r. W połowie 1944 r., gdy do Birkenau docierały transporty z Żydami węgierskimi, liczyło ok. 900 osób.
Geneza buntu sięga końca lata 1944 r., gdy zaczęła maleć liczba deportowanych na zagładę. Niemcy zaczęli wówczas sukcesywnie likwidować więźniów Sonderkommanda. We wrześniu zgładzili ok. 200 osób. Pozostali zdali sobie sprawę z zagrożenia i zaplanowali bunt. W przygotowaniach pomagali im jeńcy sowieccy, również wcieleni do Sonderkommanda. Plan zakładał wysadzenie krematoriów, podpalenie baraków, przecięcie drutów i masową ucieczkę. Więźniowie dysponowali prymitywnymi granatami, wykonanych z materiału wybuchowego zdobytego przez więźniarki pracujące przy demontażu starych samolotów.
7 października 1944 r. rano obozowy ruch oporu zawiadomił buntowników, że SS zamierza zgładzić 300 członków Sonderkommanda. Więźniowie stanęli do walki. Zaatakowali esesmanów, zabijając trzech z nich. Podpalili jedno z krematoriów. Część z nich po przecięciu drutów uciekła i zabarykadowała się w stodole we wsi Rajsko. Zostali tam otoczeni. Niemcy część z nich zastrzelili, a część spalili żywcem w stodole. Kolejni zginęli podczas karnego apelu po zdławieniu oporu. Liczba osób w Sonderkommando zmniejszyła się po buncie z 663 do 212. Obóz przeżyło kilkudziesięciu.
Za film "Syn Szawła" przyznano już ponad 30 nagród, m.in. Grand Prix na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes (Złotą Palmą uhonorowano "Dheepan" francuskiego reżysera Jacques'a Audiarda) oraz Złoty Glob 2016, przyznany przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej w kategorii najlepszy obraz nieanglojęzyczny.
"Syn Szawła" jest ponadto nominowany do tegorocznego Oscara dla filmu nieanglojęzycznego i uważany za faworyta. Gala wręczenia Oscarów, podczas której spośród nominowanych wyłonieni będą laureaci - 88. w historii - odbędzie się 28 lutego w Los Angeles.(PAP)
jp/ malk/