W książce "Tyrmandowie. Amerykański romans” Agata Tuszyńska zebrała wspomnienia ostatniej żony Leopolda Tyrmanda i odnalezioną ich korespondencję. Z okazji bliskiej premiery książki Mary Ellen Tyrmand po raz pierwszy odwiedzi Polskę.
Ona była 23-letnią doktorantką iberystyki na Uniwersytecie w Yale, wychowaną na Brooklynie w rodzinie żydowskiej. On miał lat pięćdziesiąt, był polskim pisarzem z Warszawy, autorem m.in. "Złego", "U brzegów jazzu", "Filipa" i "Dziennika amerykańskiego", publicystą "The New Yorkera". Pochodził ze zlaicyzowanej rodziny żydowskiej, w Ameryce przebywał od trzech lat na stypendium Departamentu Stanu dla "znaczącej postaci opiniotwórczej". Gdy Mary Ellen Fox i Leopold Tyrmand spotkali się po raz pierwszy w maju 1970 roku dzieliło ich wszytko - wiek, doświadczenie, plany życiowe - a jednak pisane im było spędzić ze sobą następne 15 lat.
"Z wielką uwagą i zachwytem czytywałam jego artykuły w prestiżowym +New Yorkerze+. Nigdy dotąd nie utożsamiałam się tak bardzo z niczyimi poglądami. Miałam wrażenie, że go znam, zgadzałam się ze wszystkim, co pisał o sowieckim totalitaryzmie, o +rozpasanym liberalizmie, jako zagrożeniu demokracji+ (...). Wydawało mi się, że pisze jakby w moim imieniu - to wszystko, co chciałabym wyrazić. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło. Z żadnym pisarzem, z żadnym człowiekiem" - wspomina Mary Ellen Tyrmand.
To ona pierwsza napisała do niego, wkrótce się spotkali. Mary Ellen przyznaje, że to ona go uwiodła, Tyrmand obawiał się zaangażowania w związek z tak młodą dziewczyną, zwłaszcza że jej matka była temu przeciwna. Dwukrotnie rozwiedziony nie myślał o nowym związku: "Twoja +inwazja+ zagraża moim starym przyzwyczajeniom, które sobie cenię, ponieważ są moje" - pisał w jednym z pierwszych listów, jakie wymienili. I to właśnie korespondencja, jaką nawiązali, gdy Tyrmand latem 1970 roku wyjechał na stypendium twórcze do Peterborough, zachwiała jego obronną postawą. Najwyraźniej uwiodło go to, co podczas bezpośrednich spotkań przesłaniała młodość i uroda Mary Ellen. "Obawiam się, że już jesteś zapowiedzią pisarza" - zauważa na początku sierpnia.
Tymczasem poleca dziewczynie książki i filmy, stanowczo zakazuje nadużywania makijażu, ona opisuje mu swoje nowe ubrania ciekawa, czy je zaakceptuje. Od początku zarysowała się między nimi pewna nierównowaga, związana z różnicą wieku i doświadczeń - Tyrmand, znany warszawski "arbiter elegantiarum" miał ambicje kształtowania młodej dziewczyny, nie tylko doradzając jej w sprawach stylu ubierania się, ale też kształtując jej światopogląd. Ustalają sposób zwracania się do siebie, wypróbowując różne formy : "Kangurze" (z ukochanego przez Tyrmanda +Kubusia Puchatka+), "Dziewczynko", "Miss Mary", "Kochana" w końcu - "Moja Kobieto". "Uwiodłam go chyba bardziej listami niż w jakikolwiek inny sposób" - wspomina Mary Ellen. Ale do małżeństwa było jeszcze daleko. Na razie, niechętna związkowi z Tyrmandem matka wyrzuciła ją z domu, a ukochany nie zgodził się, aby wprowadziła się do niego.
"Z wielką uwagą i zachwytem czytywałam jego artykuły w prestiżowym +New Yorkerze+. Nigdy dotąd nie utożsamiałam się tak bardzo z niczyimi poglądami. Miałam wrażenie, że go znam, zgadzałam się ze wszystkim, co pisał o sowieckim totalitaryzmie, o +rozpasanym liberalizmie, jako zagrożeniu demokracji+ (...). Wydawało mi się, że pisze jakby w moim imieniu - to wszystko, co chciałabym wyrazić. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło. Z żadnym pisarzem, z żadnym człowiekiem" - wspomina Mary Ellen Tyrmand.
Tymczasem powoli mijał okres, gdy przybyły zza żelaznej kurtyny Tyrmand był ulubieńcem amerykańskich mediów. "Już nie tłumaczył Ameryce wschodniej historii (...) zaczynał przybierać moralizatorski ton wobec tutejszego establishmentu. Jak sam napisał +starał się bronić Amerykę przed nią samą+. To nie zjednywało mu popularności w opiniotwórczych kręgach" - wspomina Mary Ellen. Współpraca z "The New Yorkerem" skończyła się, gdy tygodnik odrzucił jego tekst "Cywilizacja komunizmu".
Tymczasem kochankowie spotykali się na Manhattanie w niemieckich, czeskich i węgierskich knajpkach. Rozmawiali, chodzili do kina. Z amerykańskich pisarzy Tyrmand najbardziej cenił Hemingwaya, Faulknera i Chandlera, zaśmiewali się razem na komediach Monty Pythona. Wiosną 1971 roku Tyrmand wyjechał do Izraela, Mary Ellen miała wrażenie, że chce się poradzić mieszkającej tam matki, jak powinien pokierować związkiem z dziewczyną młodszą o prawie 30 lat.
W listach z Izraela pojawia się słowo, którym Tyrmand określał często swój stan ducha w związku z miłością do Mary Ellen. To "jontef" - po hebrajsku - święto. Po raz pierwszy nazywa ją też imieniem, które będzie się przewijać przez wszystkie późniejsze listy - "Miskeit" czyli "Paskuda", czułe przezwisko z jidisz. 18 marca pisze: "Zwyciężyłaś i wierzę w Ciebie. Chwilowo nie mam pomysłu, jak damy sobie z tym wszystkim radę". Pobrali się 6 sierpnia 1971 roku w ratuszu na Manhattanie, w obecności tylko jednego świadka. Potem wrócili do domu w Connecticut, który Tyrmand kupił za zaliczkę z "New York Timesa".
Tyrmand nie otrzymywał już tak wielu zamówień z amerykańskiej prasy. "Nie chciał kompromisu. Namawiano go wielokrotnie do złagodzenia stanowiska lub choćby tonu wypowiedzi. Odmawiał. Nie zmienił poglądów. W Polsce postrzegano go jako liberała, tutaj - jako konserwatystę" - wspomina żona. Próbował zająć się prozą. Pisał już tylko po angielsku, na maszynie do pisania przywiezionej z Warszawy. To on robił zakupy - uwielbiał amerykańskie supermarkety z ich nieznaną w Polsce obfitością. Bardzo oszczędny, porównywał ceny i często kupował na promocjach. Miał manię czystości i złościł się na żonę o porozrzucane buty czy ubrania.
Tyrmandowie prowadzili bogate życie towarzyskie. "Miał bardzo zdefiniowane poglądy na to, jak kobiety powinny się zachowywać. Był niewątpliwe wyznawcą podwójnych standardów. Protestował przeciwko moim znajomościom z mężczyznami, często oskarżał mnie o flirtowanie. (...) Sam uwodził stale, nauczyłam się być bardzo ostrożna" - powiedziała Tuszyńskiej Mary Ellen.
W 1976 roku Tyrmand związał się z Rockford Collage przy Conservative Institute w Illinois, gdzie zajął się wydawaniem pisma "Chronicles of Culture". Tyrmandowie zamieszkali na prowincji, czego Mary Ellen nieco się obawiała. Z czasem przywykła do spokojniejszego tempa życia, zaczęła pisywać artykuły i recenzje. 6 lutego przyszły na świat bliźnięta - Matthew i Rebecca. Tyrmand był wniebowzięty, osobiście zmieniał pieluchy, karmił, chodził na spacery. Na jesieni 1984 roku przenieśli się do nowego domu, którym dane im było cieszyć się tylko kilka miesięcy. Na wiosnę Tyrmandowie pojechali na Florydę, na pierwsze od lat wakacje. Tam, 19 marca 1985 roku, Tyrmand zmarł na zawał. Jest pochowany na żydowskim cmentarzu w Pinelawn na Long Island.
Książka "Tyrmandowie. Romans amerykański" ukazała się nakładem wydawnictwa MG. (PAP)
aszw/ abe/