Bestialstwo mordów dokonywanych przez UPA na Polakach z Wołynia i Galicji Wschodniej, w tym m.in. szeroki wachlarz tortur, dowodzi, że rzeź wołyńska była szczególnie okrutnym rodzajem ludobójstwa – pisze Joanna Wieliczka-Szarkowa w książce „Wołyń we krwi 1943”.
„Nie ma (…) powszechnej świadomości, że naród polski podczas II wojny światowej był ofiarą trzech ludobójstw – niemieckiego, sowieckiego (z czym na ogół obywatel polski już jest obeznany) i ukraińskiego” – pisze we wstępie do publikacji badaczka problematyki zbrodni wołyńskiej Ewa Siemaszko. Według jej szacunków, w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ofiarami UPA padło ok. 130 tys. Polaków, mordowanych bestialstwo na różne sposoby niezależnie od płci i wieku.
Autorka książki Joanna Wieliczka-Szarkowa podkreśla, że nieprzejednana postawa wobec „wrogów narodu”, nie wykluczając gotowości do ich zabijania, była szczególnie bliska zwolennikom niepodległości Ukrainy kosztem wschodnich województw II RP.
Jak dodaje, wpływ na ukraińskich nacjonalistów wywarły przede wszystkim poglądy Dmytro Doncowa, autora wydanej w 1926 r. książki „Nacjonalizm”. Doncow przekonywał w niej, że naturalnym dążeniem narodu jest ekspansja i walka z jego nieprzyjaciółmi. Takie same cele stawiała przed sobą powstała w 1929 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) z Jewhenem Konowalcem, Andrijem Melnykiem, Stepanem Banderą i Mikołajem Lebedem na czele.
„Nie ma (…) powszechnej świadomości, że naród polski podczas II wojny światowej był ofiarą trzech ludobójstw – niemieckiego, sowieckiego (z czym na ogół obywatel polski już jest obeznany) i ukraińskiego” – pisze we wstępie do publikacji badaczka problematyki zbrodni wołyńskiej Ewa Siemaszko. Według jej szacunków, w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ofiarami UPA padło ok. 130 tys. Polaków, mordowanych bestialstwo na różne sposoby niezależnie od płci i wieku.
Propaganda OUN przedstawiała Polaków jako naturalnych wrogów narodu ukraińskiego. Wśród członków organizacji szczególnie popularna była pieśń „Zrodziliśmy się z krwi narodu”, której jedna ze zwrotek brzmi: „Śmierć, śmierć, Lachom śmierć/ Śmierć moskiewsko-żydowskiej przeklętej komunie/ Prowadzi nas OUN na krwawy bój”.
Jak przypomina Wieliczka-Szarkowa, jednym z celów OUN była czynna walka z polskimi władzami. Bandera, który dowodził OUN na terytorium II RP, przygotował m.in. głośny zamach na ministra Bronisława Pierackiego, dokonany 15 czerwca 1934 r. w Warszawie. Był następnie przez trzy lata więziony przez polskie władze – fakt ten, zauważa autorka książki, uczynił z niego bohatera ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego.
Rok po wybuchu II wojny światowej Bandera stanął na czele frakcji banderowskiej OUN (OUN-B), która zmierzała do wywalczenia niepodległości Ukrainy z bronią w ręku. W tym celu w 1942 r. powstała Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), stanowiąca zbrojne ramię banderowców.
Ideologia OUN-B ściśle łączyła jednak drogę do niepodległości z depolonizacją Kresów. Polscy historycy zgodnie uznają, że zorganizowane mordy UPA na polskiej ludności Wołynia rozpoczęły się 9 lutego 1943 r., kiedy ukraińscy napastnicy wymordowali mieszkańców wsi Parośla. Z rąk UPA zginęło wówczas, według szacunków Ewy i Władysława Siemaszków, 149 Polaków i 6 Rosjan.
Mord na Polakach w Parośli zapoczątkował regularne antypolskie akcje UPA, których celem była eksterminacja wszystkich „Lachów”. Wieliczka-Szarkowa zaznacza, że działania te były zgodne z dyrektywną jednego z głównych organizatorów rzezi wołyńskiej, dowódcy UPA-Północ Dmytra Klaczkiwskiego, który pisał: „Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (…). Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły”.
Apogeum zbrodni wołyńskiej przypadło na niedzielę 11 lipca 1943 r., kiedy to oddziały UPA napadły na prawie 100 miejscowości zamieszkanych głównie przez Polaków. Mordy przeprowadzane przez UPA cechowały się niebywałym okrucieństwem i bestialstwem; zabijano wiernych podczas nabożeństw kościelnych, nie oszczędzano także księży; wiele ofiar przed śmiercią konało w męczarniach.
„Tłum mordujących popadł w szał bestialstwa, w którym ostatnie ofiary były rozszarpywane i ćwiartowane na kawałki (…). Widziałem, jak jeszcze żyjącym ludziom rozpruwano brzuchy, wyciągami rękami wnętrzności, ciągnąc kiszki. Widziałem, jak gwałcili kobiety, potem wbijali je na kołki, jak stawiali żywe kobiety nogami do góry i siekierą rozcinali na dwie połowy (…). Ktoś, kto nie widział tego na własne oczy, nie będzie w stanie w to uwierzyć” – wspominał cytowany w publikacji świadek rzezi Polaków w kolonii Władysławówka 29 sierpnia 1943 r., Władysław Malinowski.
Podobny obraz bestialstwa UPA wyłania się ze sporządzanej na podstawie relacji świadków pacyfikacji polskich wsi notatki Polskiego Komitetu Opiekuńczego z 30 września 1943 r. „W jednej z wiosek blisko Krzemieńca małym dzieciom przed mordowaniem ich wykłuwano oczy, wyrywano ręce, nogi i języki. Tak umęczone przebijano widłami. Starszym nabijano w ręce szpilki i torturowano potwornie. Zanotowano fakty przerzynania w pół i głów od ucha do ucha. Przy tem urągano: +Masz Polskę od morza do morza+” – zapisano w notatce, na której treść powołuje się autorka "Wołynia we krwi 1943".
Według niej, tragiczny bilans ofiar zbrodni wołyńskiej, a także jej charakter, bezsprzecznie dowodzą, że była ona zaplanowanym ludobójstwem.
„Ludobójstwo ukraińskie na Polakach zakładało jak najszybsze wymordowanie wszystkich członków tego narodu, których udało się dosięgnąć, od nienarodzonych przez niemowlęta, dzieci, dorosłych po starców, bez względu na płeć i wiek. Zadawanie śmierci było, jeśli tylko pozwalały na to warunki, połączono z barbarzyńskimi torturami” – wyjaśnia Wieliczka-Szarkowa. Wśród szerokiego katalogu tortur stosowanych przez UPA wymienia m.in. przecinanie na pół piłą, rąbanie całego ciała na części, skalpowanie, wrzucanie żywcem do studni i wieszanie za genitalia.
Podane przykłady stanowią jednak zaledwie niewielki procent metod torturowania polskiej ludności Kresów przez ukraińskich nacjonalistów – historyk Aleksander Korman doliczył się ich aż 362.
„Niewyobrażalne bestialstwo oprawców może przywoływać na myśl sceny z XVII-wiecznej krwawej tradycji hajdamacczyzny. Stąd przyjmuje się określenie +genocidium atrox+, czyli ludobójstwo okrutne, dzikie, straszne, okropne” – podsumowuje autorka.
Książkę „Wołyń we krwi 1943” opublikowało wydawnictwo AA.
Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ ls/