Fortuna rodu Kronenbergów narodziła się w XIX wieku i była niewyobrażalna: banki, kopalnie, fabryki, olbrzymi pałac w Warszawie (stał tam, gdzie w PRLu wybudowano hotel Victoria), kilka ziemskich posiadłości z zespołem pałacowym w Wieńcu na czele. Bogaci Kronenbergowie jednocześnie nie byli skąpi – prowadzili wiele „projektów charytatywnych”, sfinansowali m.in. budowę warszawskiej filharmonii, pomnika Mickiewicza, w czasie zaborów drukowali polskie gazety.
I w tej rodzinie w 1922 roku na świat przychodzi Wanda, córka Leopolda Jana Kronenberga i Włoszki (posiadającej angielskie obywatelstwo) – Wandy de Montallo Rowton. Dziewczynka wychowuje się w kosmopolitycznym otoczeniu: zagraniczni goście rodziców, guwernerzy, bale i akademie, cykliczne wyścigi konne na prywatnym torze. Uczy się języków, podróżuje. W 1939 roku jest uważana za jedną z najpiękniejszych panien w warszawskiej high-society. Uwodzi, kokietuje, doprowadza do szaleństwa wielu, bardzo wielu mężczyzn. Można powiedzieć, że robi to nawet dzisiaj: historyk, pisarz – Michał Wójcik, autor pasjonującej książki o baronównie Kronenberg przyznaje, że także on popadł wręcz w obsesję na punkcie Wandy.
1 września 1939 roku świat rodu Kronenbergów zawala się dosłownie i symbolicznie: niemieckie bomby burzą pałac przy Królewskiej, płonie biblioteka, salony, kolekcje sztuki. Po przeprowadzce do „zastępczej” kamienicy, na zasymilowaną rodzinę (Leopold Jan Kronenberg, oficer polskiej armii był we wrześniu 1939 roku doradcą i pełnomocnikiem prezydenta stolicy Stefana Starzyńskiego) Niemcy nakładają norymberskie paragrafy – Kronenbergowie jako Żydzi przestają być bezpieczni bez względu na majątek (w większości skonfiskowany) i przedwojenną pozycję. Baron Kronenberg zostaje aresztowany przez gestapo, wykupuje się, potem, by wiązać koniec z końcem zostaje zarządcą cudzego majątku. W tym ciężkim czasie młoda baronówna Wanda Kronenberżanka prawdopodobnie by chronić rodzinę zostaje tajną agentką.
Czyją?
Była „atrakcyjna” dla wszystkich: „W papierach Armii Krajowej Wanda Kronenberg uchodzi za najgroźniejszą, niebezpieczną, śmiercionośną niemiecką agentkę działającą w Polsce. Została nawet odznaczona w Berlinie” – mówi Michał Wójcik. „Była niebezpieczna, bo jako córka słynnego rodu znała w kraju niemal wszystkich ważnych ludzi: elity towarzyskie i polityczne. Wiele jednak wskazuje, że jej szpiegowsko-agenturalna działalność nie była tak prosta jak w akowskich raportach” – dodaje. Wanda Kronenberg współpracuje z każdym, kto jej tę współpracę zaproponuje: z Niemcami, z AK, być może także z NKWD i z wywiadem angielskim.
Żmudne dziennikarskie śledztwo, setki godzin w archiwach i rozmowy z ostatnimi świadkami przekonały autora książki o baronównie, że ta do dzisiaj zdaje się niknąć w mgle tajemnicy. Tajemnicy fascynującej.
Wiadomo, że Niemcy traktowali ją niezwykle poważnie, do „pracy” z nią przysyłali z Berlina najlepszych agentów Abwehry; w zeznaniach niektórych świadków pojawiała się teza, że to Wanda Kronenberg wydała… Rosjanom ukrywającego się we Lwowie Boya Żeleńskiego. Michał Wójcik próbuje rozwikłać chaos, uporządkować fakty, odkryć rąbka tajemnicy, także tej towarzyszącej śmierci młodej baronówny, która została rozstrzelana przez Polaków na początku Powstania Warszawskiego jako domniemany niemiecki szpieg (na polskie pozycje przyszła z własnej woli ubrana w strój do jazdy konnej i z pejczem w dłoni…).
Jej śmierć i działalność, po wojnie przez lata analizowało także UB, próbując wykorzystywać postać Kronenberżanki do wikłania żołnierzy AK (z którymi miała kontakty) w domniemaną współpracę z Niemcami.
Wszystko zdaje się być tu niejasne, nawet wizerunek pięknej Wandy – nie wiemy dokładnie jak wyglądała, zachowało się zaledwie parę niewyraźnych zdjęć, pozostałe zniszczył po wojnie oszalały z rozpaczy ojciec dziewczyny – wielki Leopold Jan Kronenberg, ostatni z dawnego potężnego rodu.
"Baronówna. Na tropie Wandy Kronenberg - najgroźniejszej polskiej agentki. Śledztwo dziennikarskie", Wyd. ZNAK, Kraków 2018 (premiera marzec 2018)
Źródło: Muzeum Historii Polski