„Bitwa o Narwik, która toczyła się wiosną 1940 r., trwała 62 gorzkie dni. Nie było to lokalne starcie żołnierzy norweskich i niemieckich, ale duża międzynarodowa kampania, która miała bezpośredni wpływ na dalszy przebieg II wojny światowej” – czytamy.
Niemiecka napaść na Norwegię i Narwik była zaskoczeniem. „Jak na Boga mogło się to stać, że większość wojskowych w Narwiku została całkowicie zaskoczona, śpiąc w łóżkach?” – zastanawiał się Kapitan Gudleif Holmboe. Co prawda kiedy wybuchła wojna, Skandynawia i Norwegia zbytnio nie interesowały Adolfa Hitlera. Zajęty był on planowaniem ofensywy na zachód Europy – ku Francji, Belgii i Holandii. „Jesienią jedna osoba nieustannie próbowała jednak zwrócić jego uwagę na północ. Wielki admirał Erich Raeder, głównodowodzący niemieckiej marynarki od 1935 roku, pragnął poszerzyć swoje możliwości działania na zachodzie. Chciał mieć oparcie na wybrzeżu Norwegii i poruszył tę kwestię z Führerem 23 września oraz 10 października 1939 roku” – czytamy.
Raeder uważał bowiem, że Niemcy wraz ze swoim sojusznikiem – Związkiem Radzieckim – mogą wywierać presję na Norwegię. Stalin pozwolił niemieckiej marynarce na utworzenie na wschód od Murmańska naturalnego portu, w którym można było kotwiczyć, bunkrować okręty oraz ładować zapasy. Raeder uważał, że Niemcy powinni mieć coś podobnego także na wybrzeżu Norwegii. Jak dowiadujemy się z książki, „Hitler jednak na początku nie chciał słyszeć o norweskich bazach. Marynarka miała wspierać Wehrmacht w natarciu na zachód, a nie marnować energię na północy”. Raeder nie zrezygnował jednak ze swoich norweskich planów, a nawet zadbał o to, by Hitlera odwiedził Norweg Vidkun Quisling.
Wstępne plany napaści, które były nazwane Studie Nord, obejmowały lądowanie wzdłuż całego wybrzeża Norwegii – od Oslo po Tromsø. Dokumenty przedstawiono 20 stycznia 1940 r., jednak sztab operacyjny dowództwa Wehrmachtu przyjął plan chłodno. „Jego członkowie uważali, że okupacja Norwegii jest zbyt ryzykowna. Raeder jednak nadal naciskał, twierdząc, że Wielka Brytania przejdzie do działań w Skandynawii” – wskazuje Asbjørn Jaklin. Siedem dni później Hitler wydał rozkaz stworzenia specjalnej grupy, która miała przekształcić Studie Nord w szczegółowy plan napaści na Norwegię o kryptonimie „Weserübung”.
W bitwie o Narwik uczestniczyło 10 tys. norweskich żołnierzy. „Norwescy sklepikarze, rolnicy i rybacy zostali wysłani na wojnę z karabinami Krag-Jørgensen i dobrze radzili sobie w walce z wrogiem” – czytamy. Oprócz żołnierzy norweskich w walkach uczestniczyło 25 800 żołnierzy alianckich –14 100 brytyjskich oraz 11 700 francuskich i polskich. Niemieckie siły, liczące niemal 6000 ludzi, zostały wyrzucone z Narwiku i spychane coraz bardziej w stronę granicy szwedzkiej. „Fakt, że walki pod Narwikiem miały bezpośredni wpływ na dalszy przebieg II wojny światowej, wynikał przede wszystkim z tego, że 13 kwietnia niemiecka Kriegsmarine straciła w dużej bitwie morskiej dziesięć swoich niszczycieli. W połączeniu z innymi stratami poniesionymi przez Niemców wiosną 1940 roku na wodach Norwegii spowodowało to konieczność zmiany niemieckich działań wojennych na kontynencie europejskim. Planowana w tym czasie przez Adolfa Hitlera inwazja na Wielką Brytanię musiała zostać przełożona” – wskazuje autor.
Winston Churchill mówił wprost: „niemiecka marynarka wojenna nie mogła stanowić zagrożenia w momencie inwazji na Wielką Brytanię”. Churchill uważał również, że kampania na północy była istotnym wydarzeniem historycznym o bezpośrednim wpływie na dalszy przebieg II wojny światowej. Jak zastrzega autor, „Royal Navy zadała niemieckiej flocie nawodnej straty, których nigdy nie udało się odrobić, jednak wkład brytyjskich wojsk lądowych pod Narwikiem nie był raczej czymś, o czym warto byłoby pisać do domu w Londynie. Brytyjscy żołnierze nie radzili sobie w głębokim śniegu i mieli w praktyce niewielką wartość bojową”.
Bitwa, nie tylko ta o Narwik, to w sposób oczywisty zagadnienie i zadanie dla wojskowych. Nie można jednak zapominać, że działania militarne oddziaływują także na ludność cywilną zamieszkującą dany teren. W swojej książce autor przygląda się wobec tego także i losowi cywilów. Kiedy alianci realizowali w Bjerkvik pierwszą w czasie II wojny światowej operację lądowania, zginęło czternastu mieszkańców wsi, a rodziny w Narwiku znajdowały się najpierw w mieście okupowanym i oblężonym przez Niemców, a później w mieście wyzwolonym, dręczonym bombardowaniami przez Luftwaffe. „Wielu cywilów podjęło wielki i bezinteresowny wysiłek, aby wesprzeć walkę z Niemcami. Kobiety siadały do maszyn do szycia i szyły kombinezony maskujące. Załogi dwustu łodzi rybackich przewoziły żołnierzy i sprzęt dla aliantów, mocno ryzykując własnym życiem – przypomina Asbjørn Jaklin.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/