Dzieje tej ziemi są niezwykle skomplikowane, od zasięgu geograficznego począwszy, a na tożsamości narodowej skończywszy. Dla przykładu, przed wojną za Wileńszczyznę uważano wszystko to, co z Wilnem jako stolicą było powiązane, a zatem nawet tak odległe tereny jak jeziora brasławskie znajdujące się na dzisiejszej północy Białorusi, czy Lida lub Dokszyce na wschód i południe od stolicy Litwy się rozciągające. Jeśli chodzi o tożsamość to nie ma tu jednej łatwej odpowiedzi: kim są mieszkańcy Wileńszczyzny? Nazwy miejscowości często mają litewskie korzenie, choć i słowiańskich nie brakuje. W ostatnich kilku stuleciach dominują tu Słowianie, głównie Polacy i Białorusini, są też Rosjanie, Ukraińcy, a nie można zapominać o takich mniejszościach jak Tatarzy i Karaimi. Byli też Żydzi, bardzo istotny element krajobrazu społecznego Wileńszczyzny, brutalnie wymordowani jednak w czasie ostatniej wojny.
Spoiwem, które od kilku wieków spaja tożsamość mieszkańców Wileńszczyzny, jest wiara chrześcijańska, w ogromnej większości katolicka. Kościół na tych terenach został bardzo boleśnie doświadczony już w czasie zaboru rosyjskiego, poddawany ogromnej presji rusyfikacyjnej, a po kolejnych powstaniach narodowych, także bezwzględnym prześladowaniom personalnym. Odrodzona Rzeczpospolita dała na chwilę wytchnienie, uporządkowała wiele spraw formalnych, jednak II wojna światowa i jej skutki na trwałe nie tylko zmieniły granice państwowe, ale nade wszystko przyniosły tragiczne skutki hitlerowskiego i sowieckiego ludobójstwa.
Badania nad okresem sowieckim Wileńszczyzny, choć od upadku imperium minęło już ponad 25 lat, ciągle są u początków, dobrze zatem, że pojawiają się historycy, którzy podejmują takie wyzwania. Alina Zavadzka, pisownia nazwiska zgodna z transkrypcją obowiązującą w Republice Litewskiej, to młody historyk rodem z Wileńszczyzny, który podjął się trudu zbadania historii Kościoła katolickiego na omawianym terenie w okresie sowieckim 1944-1990. To ważne, bo badania litewskie odnośnie powojennej historii Kościoła katolickiego w tym kraju niemal całkowicie pomijają wątek polski. Charakterystyczne, że autorka nie otrzymała zgody na dostęp do archiwaliów ze strony współczesnej kurii archidiecezji wileńskiej.
Wileńszczyzna a zarazem archidiecezja wileńska zostały okrojone decyzjami, które zapadły na konferencji w Jałcie do południowo-wschodnich terenów Litewskiej SRS. Fundamentem przetrwania religii, ale także i pewnego ducha niezależności wobec ateistycznych władz stały się parafie. Te na szczęście posiadały dość gęstą sieć na omawianym terenie, początkowo nie było też problemów z ich obsadą. Prawo sowieckie do minimum ograniczyło jednak swobodę działania duchowieństwa, zakazano nauczania religii, dzieci i młodzież miały ogromne trudności w uczęszczaniu do świątyń.
Jednym z głównych problemów duszpasterstwa Wileńszczyzny była stale zmniejszająca się liczba kapłanów. Najwięcej z nich wyjechało do Polski w latach tuż powojennych. Zaznaczyć trzeba, że spora część chciała tu zostać, jednak szykany i groźby NKWD nie zostawały bez skutku. Kilkunastu następnych duchownych wyjechało do Polski w okresie 1956-1959. Cześć z nich to byli łagiernicy, którzy nie otrzymali od władz sowieckich zgody na pracę kapłańską. Jednak największym problemem było starzenie się duchowieństwa Wileńszczyzny. Wynikało to z ogromnej trudności dostania się do jedynego seminarium duchownego na Litwie, które znajdowało się w Kownie, ale i negatywnego nastawienia litewskiego duchowieństwa do polskich kandydatów do seminarium. Dość powiedzieć, że w okresie 1945-1976 tylko pięciu Polakom z Wileńszczyzny udało się ukończyć seminarium kowieńskie.
Doprowadziło to do sytuacji, że znaczna część parafii u progu lat 80-tych nie była już obsadzona, a w innych miejscach pracowali staruszkowie, siłą faktów już nie tak sprawni i dynamiczni jak młodzi księża. W 1945 roku na Wileńszczyźnie było 180 księży Polaków, w 1990 roku zaledwie 12. Do podwileńskich parafii trafiało coraz więcej księży Litwinów, bądź duchownych o mieszanych korzeniach. Zdecydowana większość z nich nie czyniła żadnej różnicy w narodowości wiernych, nieliczni niestety przejawiali zapędy nacjonalistyczne.
Pewnym ratunkiem zaraz po wojnie byli zakonnicy. Ponieważ prawo sowieckie zlikwidowało istnienie zakonów w ZSRS, zakonnice rozpoczęły ukrytą działalność, a zakonnicy stali się zwykłymi księżmi diecezjalnymi. Bardzo wiele sióstr zakonnych prowadziło tajną katechezę wśród dzieci i młodzieży. W takich warunkach dużo większą rolę niż dawniej pełnili w Kościele ludzie świeccy. To oni byli organistami i zakrystianami, najczęściej najbardziej zaufanymi ludźmi proboszcza. Legendarną postacią był niedawno zmarły Jan Gabriel Mincewicz, który zorganizował tajne organizacje katechetyczne „Promień” a potem „Świt”, wydawał nielegalny biuletyn „My chcemy Boga”. Ciche bohaterki ukrytej katechezy działały w Wilnie, Taboryszkach, Rzeszy, Kienie i wielu innych miejscowością. Dobrze, że Alina Zavadzka utrwaliła pamięć o tych ludziach.
Jak w tej sytuacji sobie radzono? Duchowni starali się jak najlepiej robić to, co było przez władze dopuszczone. Organizowano zatem uroczyste święta kościelne. Regularnie prowadzono rekolekcje, dodatkowe nabożeństwa, jak różaniec i drogę krzyżową, jeśli tylko była możliwość, organizowano uroczyste procesje. Ważnym elementem tożsamości była działalność chórów kościelnych, działających przy niemal każdej parafii. Dodatkiem było ukryte duszpasterstwo. Młodzi ludzie, w konspiracji, spotykali się ze sobą, modlili, wymieniali lekturami, niekiedy były organizowane wspólne wycieczki. Bardzo istotne było zwracanie przez duchownych uwagi na problemy powszechnego w ZSRS alkoholizmu, aborcji, antykoncepcji. Dzięki aktywności świeckich i duszpasterzy żywe były istniejące tu sanktuaria w Ostrej Bramie i Kalwarii Wileńskiej. W latach powojennych skutecznie rozwijał się na Wileńszczyźnie kult Miłosierdzia Bożego.
Wspomnieć należy przynajmniej kilku wybitnych duszpasterzy, dzięki którym wiara tu przetrwała. To przede wszystkim zwany „Patriarchą Wileńszczyzny” ksiądz prałat Józef Obrembski, długoletni proboszcz w Turgielach i Mejszagole. Do jego plebanii przyjeżdżali niejednokrotnie ludzie z Białorusi i Rosji, niekiedy inteligenci z Moskwy lub Leningradu, żeby udzielił im sakramentów św. To ksiądz Adolf Trusewicz z zakonu misjonarzy, powojenny duszpasterz w Olanach i Suderwie. Ojciec Kamil Wełymański, franciszkanin, który po powrocie z łagrów bardzo owocnie pracował z dziećmi i młodzieżą w Rudnikach, Jaszunach i Miednikach.
Warto sięgnąć po rozprawę doktorską Anny Zavadzkiej. To praca rzetelna i interesująca nie tylko dla tych, którzy posiadają wschodnie korzenie.
Alina Zavadzka, Duszpasterstwo polskie na Wileńszczyźnie w okresie sowieckim (1944-1990), Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Białymstoku, Białystok 2017.
Adam Hlebowicz
Źródło: Muzeum Historii Polski