„Gniew ludu w tych dniach był wielki, ale nie było buntu przeciwko Bogu. Do Boga raczej zwracali się o pomoc w swym uciemiężeniu i w walce o chleb i pokój” – napisał jeden z kapłanów obserwujących bunt trójmiejskich robotników.
W ostatnich latach ukazało się wiele monografii poświęconych dramatycznym wydarzeniom z Grudnia ’70. Brakowało jednak wnikliwego spojrzenia na działania trójmiejskiego i polskiego Kościoła w jednym z najbardziej dramatycznych momentów dziejów PRL. Historycy dr Piotr Abryszeński i dr Daniel Gucewicz, bazując na szeroko zakrojonej kwerendzie archiwalnej, prezentują rewoltę grudniową z perspektywy Kościoła w Trójmieście. Ukazują postawę biskupów i zwykłych księży, ich działania i wypowiedzi. Omawiają także posunięcia władz komunistycznych oraz bezpieki wobec duchowieństwa oraz inne wątki z zakresu polityki wyznaniowej na początku lat siedemdziesiątych XX w. Jednym z najważniejszych była kwestia ułożenia stosunków między gdańskim Kościołem, Episkopatem a nową ekipą rządzącą.
Autorzy przypominają też negatywne oceny postawy duchownych, m.in. wygłaszane przez środowiska emigracyjne. Jerzy Giedroyc krytykował inteligencję oraz duchownych za niewystarczające poparcie dla protestujących robotników. „Kościół w osobie Wyszyńskiego pacyfikował sytuację, nie stanął po stronie robotniczej” – stwierdzał redaktor paryskiej „Kultury”.
Z opozycji do krytyki formułowanej przez przedstawicieli emigracji autorzy przytaczają opinię Petera Rainy, który zauważył, że tempo brutalnej pacyfikacji protestów nie dało Kościołowi szansy na odpowiednią reakcję. Niemożliwe jest więc porównywanie Grudnia ’70 do Sierpnia ’80, gdy ludzie Kościoła jednoznacznie stanęli po stronie robotników i wsparli ich pokojową walkę. Podobnie jak w wypadku innych, największych kryzysów polityczno-społecznych w historii PRL, prymas Wyszyński dążył do uspokojenia nastrojów i zapobieżenia masowemu rozlewowi krwi. „Należy pamiętać i wszystkim to powtarzać, że Kościół jest ewangeliczny, a nie polityczny” – podkreślił prymas podczas spotkania ze studentami w styczniu 1971 r. Jeszcze wyraźniej stanowisko Kościoła wyraził duszpasterz trójmiejskich środowisk akademickich dominikanin Ludwik Wiśniewski: „Widziałem wówczas w oczach wielu ludzi nienawiść i powiedziałem sobie, że jeśli warto nad czymś pracować, to nad tym, aby uchronić ludzi od nienawiści”.
Wiele wydarzeń z najczarniejszych momentów Grudnia ginie wobec milczenia źródeł. Często dysponujemy jedynie szczątkowymi informacjami na temat odprawianych w gdańskich kościołach w „czarny czwartek” i kolejnych dniach nabożeństw za poległych. Często odbywano je w ciszy lub określano je jako modlitwy „za tych, co nie dożyli świąt”. Autorzy przypominają, że w jeszcze bardziej dramatycznych okolicznościach żegnano poległych na trójmiejskich cmentarzach. „Nocne pogrzeby” stały się jednym z symboli rozpaczy ich rodzin oraz ukrywania przez władzę komunistyczną rozmiarów popełnionej przez nią zbrodni. „Rygorami mającymi zapewnić spokój, jak wynika z dokumentów i wspomnień, były przede wszystkim pora pochówków (umożliwiające zachowanie dyskrecji godziny wieczorne, w trakcie godziny milicyjnej), ich miejsce (z daleka od głównych ścieżek nekropolii), krótki czas na grzebanie jednej osoby (pół godziny), poinformowanie członków rodziny tuż przed pochówkiem (2-3 godziny), przetransportowanie ich (w jak najmniejszej liczbie) prosto na cmentarz i odwiezienie do domu zaraz po uroczystości” – opisują autorzy. Rozważają również motywacje kapłanów towarzyszących rodzinom poległych. Większość z nich stanowili kapelani z podporządkowanego władzom Generalnego Dziekanatu Wojska Polskiego. Często ich udział miał niewiele wspólnego z rzeczywistym przebiegiem katolickiego pogrzebu i z powodu nadzoru władz i braku czasu (wielu było obecnych na kilku pogrzebach w przeciągu kilku godzin) ograniczał się do odmówienia modlitw i poświęcenia grobu.
Boże Narodzenie w roku 1970 przeszło do historii jako być może najsmutniejsze w dziejach PRL. Jednocześnie jego atmosfera była bardziej podniosła niż w normalnych warunkach. Według szacunków esbecji w Pasterkach udział wzięło o 20 proc. więcej wiernych niż rok wcześniej. „Niech to święto pojednania dla prawdziwych Jego naśladowców będzie jeszcze jedną pomyślną próbą złożenia u jego stóp tego wszystkiego, co zrujnowała w nas i braciach naszych ziejąca krwawa nienawiść ostatnich dni” – usłyszeli wierni w jednej z parafii prowadzonej przez jezuitów. Skromne zapiski trójmiejskich duchownych obrazują też wyjątkowy charakter sylwestra. „Radość i wesele uleciało z +dymem pożarów+, z kurzem krwi bratniej” – zanotował franciszkanin z kościoła św. Jakuba, nawiązując do romantycznej tradycji polskich zrywów narodowych.
W wyjątkowej atmosferze przebiegały również tradycyjna kolęda oraz organizowane na polecenie Episkopatu dwa miesiące po wydarzeniach grudniowych nabożeństwa za ojczyznę. Zbierane podczas mszy i nabożeństw datki były przeznaczane na pomoc osieroconym rodzinom. Wiele z nich zamieniło się w manifestacje uczuć narodowych oraz swoiste protesty przeciwko władzom. Przebieg wielu z nich opisali funkcjonariusze SB. Za sprawą ich raportów wiemy, że „w kościele Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Gdańsku-Brętowie stała trumna nakryta biało-czerwoną flagą”. Podobne uroczystości odbywały się także w kolejne rocznice. Ich ukoronowaniem było odsłonięcie gdańskiego Pomnika Poległych w grudniu 1980 r.
Historia kolejnego dwudziestolecia udowodniła, że brutalne stłumienie robotniczego buntu było jedynie chwilowym zwycięstwem władz. „Zwalczana przez władze komunistyczne pamięć o Grudniu ’70 była jednym z kluczowych elementów konsolidujących mieszkańców Trójmiasta (ale i Szczecina) oraz fundamentem narodzin opozycji demokratycznej i rewolucji Solidarności” – podsumowują autorzy.
Michał Szukała (PAP)