„Wielkość postaci mierzy się m.in. zainteresowaniem jej życiem przez kolejne pokolenia. Książka Ewy K. Czaczkowskiej to dowód, że bł. kard. Stefan Wyszyński nadal inspiruje do poszukiwań” - pisze we wstępie książki Andrzej Grajewski.
Ewa K. Czaczkowska od lat zajmuje się tematyką religijną. Monografię poświęconą Prymasowi Tysiąclecia opublikowała w 2009 r., a później przygotowała jej poszerzone wydanie. Jak podkreśla dr Grajewski, nikt poza nią nie zmierzył się z całą biografią kard. Wyszyńskiego od czasu, gdy w 1982 r. w Paryżu wydano studium Andrzeja Micewskiego „Kardynał Wyszyński. Prymas i mąż stanu”.
Publicystka sięgnęła m.in. do materiałów komunistycznej bezpieki i administracji PRL odpowiedzialnej za politykę wyznaniową. Potrafiła je krytycznie zweryfikować. Dotarła do wielu świadków życia prymasa. W książce znajdziemy też rozdział o udziale Wyszyńskiego w pracach Soboru Watykańskiego II.
Książka nie jest hagiografią Wyszyńskiego. Autorka nie kryje m.in. problemów kardynała z niektórymi biskupami czy różnicy zdań wokół oceny spraw polskich w kontaktach z watykańskimi dyplomatami. Wszystko w czasach, gdy komuniści chcieli mieć kontrolę nad Kościołem i ograniczyć jego wpływ na Polaków.
Prymas musiał także radzić sobie m.in. z ruchem tzw. księży patriotów czy konfliktami ze środowiskiem Znaku. Nawet zastraszeni biskupi, gdy został uwięziony, podpisali prośbę do władz o umieszczenie go w jednym z klasztorów.
W obronie izolowanego przez trzy lata Wyszyńskiego protestowano za granicą. Pius XII nałożył ekskomunikę na sprawców uwięzienia prymasa, w tym na Bolesława Bieruta. Do polskiej ambasady w Rzymie wpłynął również list protestacyjny papieża. Słowa solidarności z internowanym prymasem i prześladowanym Kościołem ogłaszali biskupi i episkopaty wielu krajów, ambasadorzy, Polonia, inne Kościoły oraz politycy.
Wyszyński przez lata kierowania polskim Kościołem był inwigilowany przez UB i SB. Próbowano też dokonać zamachu na jego życie w Gnieźnie w lutym 1949 r.
Mimo to prymas zdecydował się na zawarcie w 1950 r. dziś mało czytelnego porozumienia z komunistycznymi władzami. Episkopat deklarował w nim m.in., że wystąpi do Watykanu o utworzenie na Ziemiach Zachodnich i Północnych stałych diecezji z biskupami ordynariuszami. Wierni źle odebrali zgodę biskupów, by wpłynąć na księży sprzeciwiających się kolektywizacji wsi, i deklarację episkopatu, że będzie zwalczał „zbrodniczą działalność band podziemia”. Rząd twierdził, że nie będzie ograniczać nauki religii w szkołach, zachowa m.in. katolickie stowarzyszenia i prasę. Gwarantował Kościołowi swobodę działalności charytatywnej i katechetycznej. Układ ten przyjęto w Watykanie z oburzeniem. Dla polskiej emigracji także był on przegraną Wyszyńskiego.
To było jego zwycięstwo – twierdził z kolei poseł koła Znak Janusz Zabłocki. Kościół w Polsce poszedł inną drogą niż Kościoły w pozostałych demoludach i uniknął ich losu. Zdaniem prof. Antoniego Dudka porozumienie było jednak zwycięstwem komunistów. Ocena nie jest więc jednoznaczna.
Czaczkowska pisze o największych wyzwaniach, jakim musiał stawiać czoła polski Kościół kierowany przez Prymasa Tysiąclecia – jak nazwał Wyszyńskiego Jan Paweł II.
Wiele miejsca poświęca publicystka trzyletniemu internowaniu Wyszyńskiego. Ta izolacja okazała się jednak czasem owocnym. Nie wiadomo, czy gdyby nie uwięzienie, powstałyby Jasnogórskie Śluby Narodu i program Wielkiej Nowenny, przygotowujący do milenium chrztu Polski. Historycy są zgodni, że bez uroczystości milenijnych w 1966 r. polski Sierpień i „Solidarność” wyglądałyby inaczej.
Autorka sporo pisze również o współpracy kardynałów Wyszyńskiego i Wojtyły. Metropolita krakowski był prymasowi wierny. Bywały różnice opinii, lecz nie wychodziły one na zewnątrz.
Publicystka stara się też omówić rolę Wyszyńskiego podczas Soboru Watykańskiego II. Aktywność prymasa Polski na tym zgromadzeniu pozostaje do dziś mało zbadana. Wyszyński występował tam jako nieoficjalny reprezentant katolików na Wschodzie. Sława prymasa najsilniejszego Kościoła za żelazną kurtyną wzbudzała duże zainteresowanie.
Jedną z najcięższych prób była jednak dla Wyszyńskiego wściekła nagonka władz PRL na Kościół po słynnym liście do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r. Wtedy na krótko władzom PRL udało się podkopać społeczne zaufanie do kardynała.
Autorka książki wspomina, iż prymas był dwukrotnie kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. W 1978 r. zaproponował go przewodniczący Światowej Unii Chrześcijańskich Demokratów Mariano Rumor. Kandydata wsparli m.in. niektórzy kongresmeni amerykańscy. Nagrodę otrzymali wtedy Menachem Begin i Anwar Sadat. W tym samym roku, w grudniu, kandydaturę Wyszyńskiego do Nobla zgłosił senat KUL, poparty przez koło poselskie „Znak”.
Czaczkowska informuje także o tym, że pewna grupa elektorów w czasie Soboru widziała w prymasie Polski kandydata na papieża. W ocenie Grajewskiego gdyby prymas nie zrezygnował z kandydowania, losy konklawe mogłyby się potoczyć inaczej. Nie oznacza to wygranej, ale pozycja, jaką miał prymas w gronie elektorów, pozwalała mu mieć wpływ na wybór Karola Wojtyły.
Tylko dwa razy w ciągu 33 lat prymasostwa oczekiwania społeczne rozeszły się z ocenami kard. Wyszyńskiego. W 1965 r., gdy większość Polaków nie była przygotowana na słowa przebaczenia skierowane do biskupów niemieckich. Po raz drugi – w sierpniu 1980 r., gdy robotnicy strajkujący na Wybrzeżu zamiast wsparcia usłyszeli nawoływanie do spokoju. Prymas nie od razu wyczuł charakter rodzącego się ruchu. Kiedy go zrozumiał, poparł „Solidarność”.
Gdy zmarł w 1981 r., kolejka do jego trumny czekała przez trzy dni i noce. Władze PRL ogłosiły żałobę narodową. Pogrzeb odbył się 31 maja. Mszy przewodniczył wysłannik papieża. Jan Paweł II, na którego życie wcześniej przeprowadzono zamach, transmisji z pogrzebu słuchał w klinice Gemelli.
40 lat później, we wrześniu 2021 r., prymas Wyszyński został ogłoszony błogosławionym.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP