Kobiety w walce o niepodległość w latach 1910-1918 to „ciche bohaterki”. Jednak dzięki najnowszej publikacji Muzeum Historii Polski te „ciche bohaterki” odzyskują głos.
„Po nieudanej próbie stworzenia rządu koalicyjnego, Piłsudski powołał na premiera socjalistę, Jędrzeja Moraczewskiego […]. Rząd ten, najściślej współpracując z Piłsudskim, wprowadził w życie równouprawnienie kobiet. Uznano, że kobiety, które wykazały tyle zmysłu państwowego i ofiarności udziałem w Legionach, jako kurierki i członkinie POW oraz pracując dla wojska w organizacjach pomocy, mają prawo zasiadać w parlamencie” – zapisała w swoich wspomnieniach Aleksandra Piłsudska.
W otoczeniu naczelnika państwa prawdopodobnie zdawano sobie sprawę z tego, że gdyby nie masowe zaangażowanie kobiet, „historia obozu legionowo-peowiackiego i tzw. lewicy niepodległościowej mogła potoczyć się zupełnie inaczej” – czytamy we wstępie.
Na tom składają się wspomnienia jedenastu uczestniczek ruchu niepodległościowego: Stefanii Kudelskiej, Janiny Bendekówny, Hanny Rzepeckiej, Zofii Zawiszanki, Barbary Kossuthówny, Marii Rychterówny, Haliny Chełmickiej, Jadwigi Barthel de Weydenthal, Zofii Szturm de Sztrem, Zofii Plewińskiej i Wandy Gertzówny. Te relacje są świadectwem zróżnicowanej kobiecej aktywności przed wybuchem, jak i w trakcie I wojny światowej. Ze wspomnień dowiadujemy się o działalności kobiet w drużynach strzeleckich i Lidze Kobiet, w Naczelnym Komitecie Narodowym, Legionach oraz Polskiej Organizacji Wojskowej. Autorki wspomnień oraz ich towarzyszki „broni” pełniły wówczas funkcję nie tylko organizatorek i urzędniczek, ale również kolporterek bibuły, kurierek, dywersantek czy wywiadowczyń. Niektóre z nich w męskim przebraniu służyły jako legionistki.
Mobilizacja oddziałów żeńskich Polskich Drużyn Strzeleckich przebiegała na początku sierpnia 1914 roku chaotycznie – brak było jednoznacznych rozkazów ze strony władz Związku Strzeleckiego, a także był to okres wakacyjny i wiele członkiń organizacji nie było w Krakowie i we Lwowie. „Ile w naszej pracy było błędów, ile bieganiny, ile dyletantyzmu – Bóg jeden wie. Zresztą całe organizowanie owej +armii powstańczej+, jaką wtedy chcieliśmy – było wielką improwizacją” – wspominała po latach Stefania Kudelska.
Na początku sierpnia członkinie Związku Strzeleckiego i Polskich Drużyn Strzeleckich, wspierane przez sympatyczki ruchu strzeleckiego i zgłaszające się ochotniczki, zajmowały się przede wszystkim organizacją intendentury i wyżywienia dla zmobilizowanych oddziałów. Pewna grupa kobiet wyruszyła również na początku sierpnia za zmobilizowanymi strzelcami do Królestwa.
„Pełnię funkcję sanitariuszki, agitatorki, prowiantowej – wszystko w zależności od okoliczności i potrzeby. Mam szaloną pracę przy organizowaniu kuchni dla kompanii. A poza tym masowe opatrywanie pokaleczonych lub odparzonych nóg. Żołnierze zakurzeni, zmęczeni marszem, klną siarczyście na niewygodne buty. Nie przyznaję się oczywiście do tego, że to ja je dostarczyłam, i zabieram się do licznych operacji: przekłuwam patyczkiem pęcherze na nogach, jodynuję skaleczenia i zakładam bandaże” – wspominała Ludmiła Modzelewska.
Zofia Plewińska zapisała: „Zgłosiłam się do pracy wojskowej nie pod wpływem nagle powziętej decyzji: czyn ten był wynikiem kolejnych rozważań i przygotowań. Gdy miałam jedenaście lat, postanowiłam zgłosić się, jak będę duża, do jakiejś organizacji mającej na celu walkę orężną dla uzyskania niepodległości. Przyczyną tego były, być może ,tradycje rodzinne, które znałam od dziecka. Ojciec mój brał udział w powstaniu [styczniowym], dziad jeden walczył w 1831 roku, drugi zmarł młodo, zesłany na Sybir; pradziad odbył kampanię napoleońską. Jakżeż takie czyny mogły się nie upamiętnić?”.
O wpływie tradycji rodzinnych na podjęcie decyzji o zaangażowaniu się w działalność niepodległościową napisała również Wanda Gertzówna. „Od najmłodszych lat marzeniem moim było zostać żołnierzem w wojsku polskim. Ojciec mój, powstaniec 1863 roku, żył nadzieją ujrzenia niepodległej Polski. Często też zbierali się u nas powstańcy, aby snuć nić rojeń o Polsce wolnej. I ja marzyłam, wychowywana na opowiadaniach bohaterskich. Marzyłam i czekałam, aż przyszła wielka wojna i wtedy to zaczęto coraz głośniej mówić o konieczności zbrojnego wystąpienia przeciw moskiewskiej nawale i o Strzelcach, co już chwycili za broń” – czytamy w jej wspomnieniach.
Zebrane w tomie wspomnienia tworzą zbiorowy portret dzielnych i ofiarnych bojowniczek o niepodległość Polski. Pozwalają również spojrzeć z innej, kobiecej, perspektywy na historię odradzającego się państwa polskiego.
Książka „Kobiety niepodległości. Wspomnienia z lat 1910-1918” w opracowaniu Kamila Piskały i Marty Sikorskiej-Kowalskiej ukazała się nakładem Muzeum Historii Polski, jako 8. tom serii „100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki”.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/