Współdziałanie z SB pozwoliło na umieszczanie przez WSW swoich funkcjonariuszy w różnych obszarach życia społecznego, gospodarczego i politycznego PRL. Obszarami szczególnego zainteresowania WSW był handel zagraniczny oraz przemysł zbrojeniowy - mówili uczestnicy debaty wokół książki dr Lecha Kowalskiego „Krótsze ramię Moskwy. Historia kontrwywiadu wojskowego PRL”
„W istocie organa WSW były typową bezpieką wojskową albo – jak kto woli – policją polityczną, która na co dzień ściśle współpracowała z bezpieką cywilną” – podkreśla Lech Kowalski we wstępie do swojej najnowszej książki. Jest to jego kolejna monografia poświęcona historii peerelowskich służb specjalnych. Jak zaznacza we wprowadzeniu, w przeciwieństwie do innych organów bezpieki, którym zajmował się we wcześniej wydanych monografiach , wiedza na temat funkcjonowania i celów działania Wojskowej Służby Wewnętrznej jest bardzo ograniczona. W jego opinii, wciąż powszechne jest postrzeganie WSW jako kontrwywiadu wojskowy zwalczającego działalność szpiegowską innych krajów, podczas gdy w rzeczywistości dążyły do „niszczenia i osaczania polskich patriotów niegodzących się na komunizm”.
Jak zauważa dr Kowalski, mimo powołania WSW na fali „odwilży” po 1956 r. jej rodowód sięga czasów II wojny światowej i jest ona bezpośrednią kontynuacją Głównego Zarządu Informacji Wojskowej. Jej metody były zaś wzorowane na działaniach sowieckiego kontrwywiadu wojskowego „Smiersz”, którego zadaniem było między innymi brutalne zwalczanie masowych dezercji czerwonoarmistów podczas wojny z Niemcami. Po wkroczeniu na wschodnie ziemie II RP sowieci rozpoczęli przygotowywanie struktur przyszłej bezpieki wojskowej. „[Celem jest – przyp. PAP] walka z uczestnikami antypaństwowych partyj, przedostawszymi sie do jednostek i urzedów Wojska Polskiego, prowadzacych destrukcyjna działalnosc przeciw Polskiemu Komitetu Wyzwolenia narodowego [pisownia oryg. – PAP]” – stwierdzała jedna z cytowanych przez autora sowieckich instrukcji skierowanych dla nowej formacji.
Jak podkreśla autor, od początku funkcjonowania wojskowej bezpieki, jej kadry charakteryzowały się bardzo niskim poziomem intelektualnym: „blisko 90 % funkcjonariuszy Informacji Wojskowej legitymowało się wykształceniem poniżej średniego i tak już pozostało do końca funkcjonowania tej formacji”. W jego opinii GZI była również miejscem tworzenia przyszłych elit komunistycznego państwa, czego przykładem jest służący w niej Czesław Kiszczak.
Zdaniem dr Kowalskiego, przełomem w funkcjonowaniu wojskowej bezpieki jest nie tyle przekształcenie GZI w WSW (do nowej formacji przeszło niemal 70 proc. funkcjonariuszy Informacji Wojskowej), ale podjęcie przez tę formację ścisłej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Również po 1956 r. nadzór nad wojskowymi organami bezpieczeństwa sprawowała Moskwa. „Bezpośredni nadzór nad WSW przejął Zarząd III KGB – i opieka ta trwała po kres PRL-u. Z namaszczenia i przyzwolenia sowieckiej trójki polscy czekiści każdego roku – począwszy od 1960 – podążali do Kraju Rad, a konkretnie aż do Nowosybirska na Wyższe Kursy Kontrwywiadu Wojskowego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRS. Kto tu nie trafił, praktycznie nie liczył się w peerelowskiej bezpiece wojskowej” – podkreśla autor. Zdaniem dr. Lecha Kowalskiego tak bliskie związki pomiędzy WSW i KGB sprawiały, że peerelowska formacja stała się w swoich działaniach kopią sowieckiego wywiadu. „Tak jak oni analizowali, prowadzili agenturę, nie inaczej raportowali, meldowali – a w końcu, co było najważniejsze, myśleli tak, jak Sowieci” – podkreśla dr Kowalski.
Ściśle sowieckie afiliacje WSW sprawiały, że wojskowa bezpieka była postrzegana przez armię jako „element obcy”. Podczas debaty w Przystanku Historia, autor stwierdził, że „byli odbierani jako instytucja wewnętrzna i nadrzędna. Wszyscy uważali, że WSW kieruje się innymi założeniami”. Jak dodał szef Wojskowego Biura Historycznego prof. Sławomir Cenckiewicz „pogarda dla WSW wynikała ze skali inwigilacji oraz poglądu, że celem tej formacji było zgnojenie żołnierzy”.
Zdaniem dr. Kowalskiego zadaniem WSW była nie tylko inwigilacja wojska, ale również izolowanie żołnierzy od wszelkich informacji, które nie pochodziłyby od władz. To zadanie było szczególnie istotne w grudniu 1970 r., gdy WSW izolowało jednostki wojskowe od strajków. Także w okresie przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego WSW odegrało ogromną rolę. „Generał Jaruzelski dziękował dowódcom WSW za doprowadzeniu wojska w zdrowiu do stanu wojennego. To świadczy o ogromnej sile oddziaływania na siły zbrojne” – podkreślił autor.
W sposób szczególnie wrogi WSW traktowała powoływanych w szeregi tzw. LWP kleryków z seminariów duchownych oraz opozycjonistów z KOR, takich jak Jacek Kuroń. Innym zadaniem wyznaczonym WSW była działalność wymierzona w inne elementy „religianctwa w wojsku” oraz postawy sprzyjające opozycji. „Stwierdzono dwa fakty słuchania RWE przez żołnierzy służby zasadniczej, to jest: w 10 Centrali Składnicy Inżynieryjno-Saperskiej w Krakowie w miesiącu grudniu 77 r. 5 żołnierzy słuchało wspólnie audycji RWE. W dniu 20.04.77 r. 21 żołnierzy z Kompani Inżynieryjno-Budowlanej 39 Pułku Inżynieryjno-Budowlanego w Bochni słuchało zbiorowo audycji RWE. O faktach tych niezwłocznie poinformowano zastępców dowódców ds. politycznych, którzy reagowali prawidłowo” – czytamy w jednym z raportów zamieszczonych w „Krótszym ramieniu Moskwy”. Szczególnie intensywnie działało WSW w okresie pierwszej pielgrzymi Jana Pawła II do Polski. „Najczęściej spotykaną formą przejawiania postaw klerykalnych było dekorowanie mieszkań – na czas wizyty papieża oraz posyłanie dzieci do komunii, co w szczególności miało miejsce wśród podoficerów Wojsk Lotniczych oraz kadry zamieszkałej w Krakowie” – stwierdzał jeden z meldunków z 1979 r.
Zakończenie służby w tzw. LWP nie oznaczało jednoczesnego zakończenia inwigilacji przez funkcjonariuszy WSW. Dotyczyło to między innymi oficerów wyrzuconych z wojska na fali kampanii antysemickiej w 1968 r. „W przypadku przeniesienia się oficera rezerwy zwolnionego z wojska za poglądy rewizjonistyczno-syjonistyczne na inny teren ustalać dokładnie nowe miejsce jego pobytu i powiadamiać o tym fakcie właściwy organ WSW lub SB, informując jednocześnie o posiadanych na niego materiałach” – stwierdzał jeden z rozkazów szefa WSW generała Teodora Kufla. Wojskowa bezpieka prowadziła inwigilację byłych wojskowych, którzy wyemigrowali z PRL, między innymi do Danii.
Rok 1968 był dla WSW wyjątkowy również za sprawą inwazji na Czechosłowację. „Najbardziej się obawiano, że masy żołnierskie i kadra zawodowa wreszcie przejrzą na oczy, że będą zadawali niewygodne pytania” – podkreśla autor opisując cele działania WSW. Przy tej okazji wspomina również zapomniane dziś podejmowane przez Czechów i Słowaków, a nawet Czechosłowacką Armię Ludową próby podejmowania aktywnego i biernego oporu przeciwko okupantom.
Oddzielnym zagadnieniem funkcjonowania WSW jest działalność tej formacji poza granicami PRL. Podczas debaty na temat książki autor podkreślił jednak, iż nie był to nigdy główny kierunek działań WSW. Zdaniem autora przeszkodą był niski poziom kadr, a szczególnie zupełna nieznajomość języków obcych, innych niż rosyjski. Prof. Sławomir Cenckiewicz podkreślał skrajną nieudolność funkcjonariuszy wojskowej bezpieki w zwalczaniu prób werbunku żołnierzy i oficerów sił zbrojnych PRL. „Gdy popatrzymy na skalę infiltracji LWP przez wywiady zachodnie, skalę werbunku oficerów i ucieczki to stwierdzić należy, że była to typowo sowiecka służba opresyjna. Gdyby działała inaczej, to płk. Kukliński zostałby złapany po kilku latach działania” – podkreślił prof. Cenckiewicz. Przypomniał również, że od końca lat sześćdziesiątych doszło do ponad siedemdziesięciu ucieczek oficerów wywiadu PRL na zachód. „Wiceszef wywiadu PRL płk Włodzimierz Ostaszewicz był agentem CIA przez piętnaście lat. To pokazuje degrengoladę WSW” – ocenił prof. Cenckiewicz.
Zdaniem dr Lecha Kowalskiego szczyt potęgi Wojskowej Służby Wewnętrznej przypadł na lata osiemdziesiąte. Według jego szacunków w 1986 r. WSW dysponowała 16 tysiącami Osobowych Źródeł Informacji. „80% zasobów było przeznaczonych na walkę z opozycją i Kościołem. Kiedy analizuje się posiedzenia kolegium dowódcy WSW to pierwszymi punktami narad są zawsze sprawy związane ze zwalczaniem opozycji politycznej. Była to już wówczas zwyczajna mundurowa esbecja, nieróżniąca się od cywilnej bezpieki” – powiedział dr Lech Kowalski podczas debaty w Przystanku Historia. U schyłku rządów PZPR wojskowa bezpieka wzięła udział w przygotowaniach do procesu transformacji.
„Chodziło przede wszystkim o współdziałanie w wyselekcjonowaniu konstruktywnych opozycjonistów, szukaniu haków, materiałów kompromitujących, a nade wszystko dojść do tych najważniejszych z grona nie tak dawnych przeciwników” – podkreśla autor. Dużą rolę w tych działaniach miała odegrać wciąż funkcjonująca siatka Tajnych Współpracowników i Osobowych Źródeł Informacji. „Pamiętajmy, że władza która ukształtowała się po 13 grudnia 1981 r. opierała się na rządach wojskowych, którzy później decydowali o obliczu transformacji na przełomie lat 1988/1989. Siłą rzeczy wojsko musiało przejść do nowej epoki nienaruszone, razem ze swoimi służbami bezpieczeństwa” – dodał Cenckiewicz.
Wojskowa Służba Wewnętrzna została rozwiązana latem 1990 r. Zdaniem obu uczestników dyskusji moment ten nie oznaczał przerwania karier wielu funkcjonariuszy wojskowej bezpieki. Autor stwierdza, że „60 % stanu etatowego WSW” znalazło się w szeregach Wojskowych Służb Informacyjnych. „W okresie rządu Tadeusza Mazowieckiego kontrola nad wojskiem znalazła się w rękach ludzi Kiszczaka i Jaruzelskiego. Kadry WSW i Zarządu II, jeszcze w momencie likwidacji WSI, stanowiły podstawowy kościec tej służby. Przenieśli też model pracy i praktyki z WSW. Doszło tylko do zmiany szyldu” – stwierdził prof. Sławomir Cenckiewicz.
Podczas debaty w Przystanku Historia, autor podkreślił, że kolejna książka poświęcona historii aparatu bezpieczeństwa PRL jest dla niego swoistym rozliczeniem z własną przeszłością. Płk Lech Kowalski służył w tak zwanym Ludowym Wojsku Polskim i pracował w Wojskowym Instytucie Historycznym. Te doświadczenia pozwalają mu, jak stwierdził, na zrozumienie mentalności oficerów WSW i LWP oraz miejsca tych formacji w przestrzeni PRL. Autor zapowiedział równocześnie opublikowanie kolejnej monografii, która będzie analizą działań bezpieki wewnątrz Wojsk Ochrony Pogranicza.
W nawiązaniu do badań dr Lecha Kowalskiego prof. Sławomir Cenckiewicz podkreślił, że w ostatnich latach historykom udało się dokonać przełomu w badaniach nad strukturami wojskowymi w PRL. Rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych i ujawnienie większości tych materiałów jest w jego opinii ważną cezurą w badaniach nad wojskiem PRL. „Dopiero od roku w IPN funkcjonuje projekt badawczy dotyczący wojska. To koło zamachowe dla studiów nad tajnymi służbami i LWP. Służy temu również reforma Centralnego Archiwum Wojskowego” – stwierdził szef Wojskowego Biura Historycznego.
Zdaniem prof. Sławomira Cenckiewicza w Polsce wciąż bardzo silnie obecny jest mit postrzegania sił zbrojnych PRL jako formacji patriotycznej. „Gdy myśli się o represjach to z reguły wymienia się zbrodnie esbecji lub milicji. Gdyby popatrzeć na dzieje PRL to rola wojska w pacyfikacji czynnego oporu przeciwko komunistom i utrzymania władzy komunistycznej jest kluczowa. Siły zbrojne tego okresu powinny zostać uznane za część składową aparatu bezpieczeństwa państwa, czyli za instytucję represyjną w całości, a nie wyłącznie w odniesieniu do tajnych służb wojskowych” – podkreślił prof. Cenckiewicz.
Zdaniem prof. Cenckiewicza na ten obraz sił zbrojnych komunistycznej Polski wpływa między innymi „powszechna partycypacja w tej formacji zwykłych obywateli PRL” wynikająca z przymusowego poboru „w przestępczym charakterze tej formacji”. W jego opinii tego rodzaju argumenty są często przedstawiane przez elity wojska PRL jako atak na miliony ludzi, którzy służyli w tej formacji. „To jedno z wytłumaczeń fenomenu traktowania tej formacji jako wojska polskiego” – dodał prof. Cenckiewicz.
Prof. Sławomir Cenckiewicz odniósł się również do tytułu książki Lecha Kowalskiego, która nawiązuje do jego monografii „Długie ramię Moskwy”. „Jest to powielenie błędu, który popełniłem przy pisaniu tamtej książki. Dziś, moim zdaniem krótszym ramieniem Moskwy był Zarząd II Sztabu Generalnego, a dłuższym WSW. Jestem przekonany, że w niektórych okresach PRL, na przykład latach osiemdziesiątych była to najważniejsza służba bezpieczeństwa w PRL, która podporządkowała sobie służby cywilne” – podkreślił.
Książka „Krótsze ramię Moskwy” autorstwa Lecha Kowalskiego ukazała się nakładem wydawnictwa Fronda.
Michał Szukała (PAP)