Najnowsza monografia poświęcona wczesnej historii USA opowiada jak wielkim wyzwaniem dla Amerykanów było utrzymanie jedności młodego państwa i jego wyjątkowego ustroju politycznego. Kolejne kryzysy polityczne i ich kompromisowe rozwiązania tworzyły kulturę polityczną, która do dziś wpływa na funkcjonowanie amerykańskich instytucji i społeczeństwa obywatelskiego.
Popularne wyobrażenie o Stanach Zjednoczonych zakłada, że od czasów uzyskania niepodległości w 1776 r. kraj ten cieszył się względną stabilnością polityczną, a spory o jego kształt ustrojowy nie wykraczały poza powszechnie akceptowane ramy ustrojowe. Wyjątkiem jest tu oczywiście okres wojny secesyjnej, która boleśnie podzieliła ten kraj w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych XIX w. Tymczasem pierwsze dziesięciolecia niepodległości pierwszego państwa kontynentu północnoamerykańskiego obfitowały w dramatyczne momenty przesilenia, które niejednokrotnie zagrażały istnieniu lub jedności USA. Książka prof. Jolanty A. Daszyńskiej z Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego prezentuje genezę i przebieg najważniejszych we wczesnych dziejach USA kryzysów politycznych oraz ustrojowych, które wpłynęły na późniejsze funkcjonowanie struktur tego państwa i tamtejszą tradycję polityczną.
Alexis de Tocqueville w swoim klasycznym dziele „O demokracji w Ameryce” zauważał, że instytucje demokratyczne istniejące w USA funkcjonowały już przed uzyskaniem niepodległości przez trzynaście zbuntowanych kolonii. Z podobnego założenia wychodzi autorka interpretując takie wydarzenia jak Sławetna Rewolucja za podstawę ograniczania władzy wykonawczej i wzmacniania ciał przedstawicielskich zarówno w Anglii jak i USA. Tym samym pierwszy kryzys polityczny w historii USA jest jednocześnie kryzysem wewnątrz imperium. „Stany Zjednoczone powstały w wyniku kryzysu wewnątrz Imperium Brytyjskiego, który nastąpił po wojnie siedmioletniej” – pisze prof. Daszyńska. Kryzys, który doprowadził do uzyskania przez USA niepodległości wynikał również ze swoistego przełomu w myśleniu kolonistów, którzy „stawali się coraz bardziej świadomi własnego znaczenia”. Podobnie jak inni historycy USA autorka zauważa, że kryzys jakim była wojna o niepodległość był możliwy do uniknięcia, ponieważ różnice między koloniami a Londynem były do przezwyciężenia. „W sporze tym chodziło nie tyle o pieniądze, co o poszanowanie praw i godności mieszkańców Imperium” – zauważa autorka.
Postępowanie Brytyjczyków wykluczyło możliwość zawarcia jakiegokolwiek kompromisu regulującego status kolonii.
Prof. Daszyńska zwraca uwagę, że podstawą kryzysów politycznych w pierwszych latach niepodległości USA była słabość ustroju nowego państwa regulowanego ogólnymi Artykułami Konfederacji i praktycznie brakiem sprawnego rządu. „Obawiano się najgorszego, a mianowicie rozpadu państwa i przejęcia władzy przez byłą metropolię” – zauważa prof. Daszyńska. Wyjściem z zagrożenia dla istnienia państwa stała się zasada „checks and balances”, która wciąż stanowi podstawę funkcjonowania ustroju USA. Jej uosobieniem stała się konstytucja z 1787 r., której twórcom udało wprowadzić skuteczny rozdział władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Mimo prób zrównoważenia wpływów rządów federalnych i kompetencji poszczególnych stanów będą jedną z osi konfliktów politycznych w USA, aż do wybuchu wojny secesyjnej.
Kompromis jako główna cecha przejawiała się nie tylko w myśleniu o ustroju, ale również takich kwestiach jak wybór miejsca do budowy stolicy młodego państwa. Jak zauważa autorka owo kompromisowe rozwiązanie nie było efektem debat parlamentarnych, ale dyskusji podczas obiadu wydanego przez Thomasa Jeffersona, w którym udział wzięli również prezydent Waszyngton i Alexander Hamilton. „Uznali oni, że stolica musi być położona w takim miejscy, które łączyć będzie stany północne i południowe, przez co łatwiej będzie jednoczyć Unię i zapobiec jej rozpadowi” – stwierdza prof. Daszyńska. Miasto Federal City nazwane później Waszyngtonem zaplanowano z wielkim rozmachem, lecz rzeczywistość rozmijała się z oczekiwaniami jej twórców. „Małe, mizerne domki, biedni ludzie i powoli powstające okazałe budynki federalne były jego wizytówkami” – pisze autorka.
Kryzysy i kompromisy we wczesnej historii USA dotyczyły również kwestii gospodarczych. Spekulacje finansowe oraz nieodpowiedzialna polityka pierwszego banku centralnego USA doprowadziły w 1792 r. do zupełnego załamania rynku. W tym samym czasie niestabilność państwa i jego instytucji obnażyła tak zwana „Whiskey Rebellion”, podczas której sprzeciwiano się nakładaniu dodatkowych podatków na alkohol. „Poborcom podatkowym często grożono, w wielu przypadkach używano wobec nich siły fizycznej i tak jak w czasach kolonialnych, gdy przeciwstawiano się podatkowi stemplowemu, smarowano ich smołą i posypywano pierzem” – opisuje autorka. Jak zauważa prof. Daszyńska rebelia jest „wstydliwą kartą w dziejach USA” z powodu dążenia rządzącej elity do „wprowadzenia państwa policyjnego”. Można w niej upatrywać również wzoru dla późniejszych buntów przeciwko omnipotencji państwa.
Szczególne miejsce w monografii prof. Daszyńskiej zajmują stosunki międzynarodowe młodego państwa amerykańskiego. Wbrew utartym opiniom zasada ścisłej neutralności USA w stosunku do konfliktów państw europejskich nie była początkowo zasadą kierująca amerykańską polityką zagraniczną. „Nie jesteśmy służalczym narodem, upokarzanym i zastraszanym, i nie będziemy nędznymi instrumentami zagranicznej ingerencji, przez którą cierpi narodowy honor, charakter i interes” – podkreślał prezydent John Adams w 1797 r. w obliczu kryzysu, który postawił USA na skraju wojny z Francją, dotychczasowym sojusznikiem. Fascynujący epizod jakim stała się tak zwana „afera XYZ” po raz kolejny dzieliła również społeczeństwo i przełożyła się na klęskę prezydenta Adamsa i federalistów w kolejnych wyborach. Autorka opisuje ówczesne, wręcz histeryczne nastroje opinii publicznej, które stały się pożywką dla polityków prowadzących pierwszą w amerykańskiej historii bardzo ostrą kampanię wyborczą. „Była to kampania, która polegała nie tylko na politycznej rywalizacji. Była wspomagana zwłaszcza przez federalistów, różnymi oszczerstwami, pomówieniami i niewybrednymi historyjkami, mającymi zdyskredytować kandydata” – stwierdza autorka. Również w kolejnych dekadach XIX w. dyskusje wokół polityki zagranicznej wpływały na wewnętrzne losy państwa. Nawet uznawana dziś za podstawę amerykańskiej polityki zagranicznej doktryna Monroe’a uznająca kontynent amerykański za strefę interesów USA wzbudzała wówczas wiele kontrowersji. Uznawano między innymi, że jej respektowanie doprowadzi do wybuchu wojny z mocarstwami europejskimi. Wciąż miano w pamięci uznawaną za nieodpowiedzialną politykę zagraniczną prezydenta Jamesa Madisona, która doprowadziła do wojny z Wielką Brytania i spalenia w 1814 r. Białego Domu.
„Mimo kryzysów następował rozwój terytorialny, wzrastała liczba ludności, rozwijał się przemysł, tworzono system dróg i kanałów, dobrze funkcjonowało rolnictwo na zachodzie, jak i dawnych, tzw. pierwotnych/założycielskich stanach” – pisze autorka, podsumowując kondycję USA w pięćdziesiątą rocznicę zaprzysiężenia prezydenta Waszyngtona. Jednak kolejne kryzysy i ich kompromisowe rozwiązania nie powodowały, że główne problemy USA znikały zupełnie. Wśród nich autorka wymienia między innymi coraz bardziej dzielącą kwestię niewolnictwa i różnice pomiędzy stanami Północy i Południa. Ich ostatecznym efektem był wybuch wojny secesyjnej. „Trzeba przyznać, że mimo kryzysów i załamań, Stany Zjednoczone przetrwały jako jednolita Unia, aż do secesji ogłoszonej przez Południową Karolinę w dniu 20 grudnia 1860 r. Pierwsze strzały tej wojny padły jednak dopiero 12 kwietnia 1861 r.” – podsumowuje profesor Daszyńska.
Monografia Jolanty A. Daszyńskiej „Kryzysy i kompromisy w Stanach Zjednoczonych Ameryki czasów Ojców Założycieli” ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/