Andrzej Nowak, znawca dziejów dziewiętnastowiecznej Rosji, zaprasza czytelnika na wspólną wyprawę do krainy idei. Prezentowany przez niego zbiór błyskotliwych esejów przedstawia ewolucję rosyjskiej myśli imperialnej. Począwszy od Piotra I, pragnącego gonić Europę i Katarzyny II uczestniczącej w polityce europejskiej na równych zasadach z najmożniejszymi, aż po upadek Imperium i pierwsze lata rządów bolszewickich.
Śledzimy zmieniające się interpretacje misji dziejowej wschodniego imperium, sposoby jego organizacji i samopostrzegania. Obserwujemy jego twórców, ich motywacje i inspiracje. Wrażenie robią te spostrzeżenia, w których Nowak dowodzi ciągłości i procesów długiego trwania. Szczególnie interesujący wydał mi się wątek rosyjskiego myślenia o sobie. Korzystając z oświeceniowej i romantycznej literatury pięknej, autor rekonstruuje idealizowanie wizerunku państwa carów i strategie legitymizacyjne wykorzystywane przez twórców i władców. Imperium wymaga jednak nie tylko chwały, ale i domaga się ofiar. Nowak wskazuje, że w tych kategoriach patrzyli na siebie również niekiedy sami Rosjanie, co w pewnej mierze wyjaśnia, dlaczego polskie cierpienia – czy mowa o aresztowanych, straconych czy zesłanych na Sybir – kwitowano nad Newą i Moskwą wzruszeniem ramion.
Przykładem bardziej aktywnego, lecz złowrogiego, stosunku Rosjan do polskości okazuje się Nikołaj Karamzin. Nadworny historiograf Aleksandra I przyjaźnie korespondował z Tadeuszem Czackim, co nie przeszkadzało mu domagać się od swego władcy ostrych działań antypolskich. Zakrawa na paradoks, że aby to zrobić, Karamzin odwoływał się do kategorii protoobywatelskich, nad Newą właściwie wówczas nieznanych. Nowak przypomina, że ów dwulicowy myśliciel był nie tylko utalentowanym literatem i historykiem, ale przede wszystkim historiozofem i ideologiem rosyjskiego imperializmu. W wielotomowej syntezie dziejów państwa moskiewskiego wykreował on Rzeczpospolitą na największego dziejowego wroga Moskwy. Było jasne, że dopiero po jego trupie możliwy był prawdziwy rozkwit państwa carów – jakiego doświadczyło ono zwłaszcza za Piotra I czy Katarzyny II.
Nie dziwne zatem, że polskie dążenia do przynajmniej częściowej niezależności, cieszyły się nad Newą bardzo nikłym poparciem. Starania ks. Adama Jerzego Czartoryskiego, w początku dziewiętnastego stulecia szefującego petersburskiemu MSZ-owi, aby wyjednać dla Polaków łaskę, rozbiły się o twardy sprzeciw konserwatywnych kręgów petersburskich. Niedługo później, w początku lat dwudziestych, również relatywnie liberalny projekt polityczny Królestwa Kongresowego utracił poparcie Aleksandra I. A dalej było właściwie tylko gorzej.
To prawda, że wśród wybitnych rosyjskich myślicieli nie brakowało rozbieżności. Proponowali oni tytułowe metamorfozy idei imperialnej, ale jedną z nielicznych stałych pozostawała konsekwentna niechęć do polskości. Rozumianej zresztą wielorako: jako projekt polityczny, kulturowy, a w końcu jako zyskujący na znaczeniu konstrukt etniczny. Wśród najbardziej zażartych krytyków byli choćby Michaił Katkow czy Michaił Mienszykow – przedstawiciele nowoczesnego nacjonalizmu rosyjskiego. Według tego ostatniego byli Polacy inorodcami, oblegającymi Imperium od zachodu i stanowiącymi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Głębokie korzenie niechęci do polskości możemy dzięki Nowakowi obserwować w szerszym, międzynarodowym kontekście. Wśród petersburskich elit rosło przekonanie, że Rosja to całość odrębna nie tylko od łacińskiej Europy, lecz nawet od świata greckiego. Jako wyłączny depozytariusz „prawdziwych” wartości duchowych „trzeci Rzym” miał efektywnie stanowić odrębną cywilizację, funkcjonującą według własnych zasad, odrębnych – i rzecz jasna: lepszych – od „gnijącego Zachodu”. Nikołaj Danilewski, którego postać i dokonania możemy śledzić w książce okazuje się ideowym patronem innego myśliciela, z ostatniej już generacji wielkich inteligentów przedrewolucyjnych: Piotra Sawickiego. Ten ostatni, student wielkiego rosyjskiego liberała Piotra Struwego, pozostawił po sobie ideę tyleż przemyślaną, co niepokojącą.
W 1921 r. Sawicki uporządkował i w dojrzałej formie przedstawił geopolityczną koncepcję „eurazjanizmu”. Jeden z paradoksów momentu dziejowego polegał na tym, że rzecz miała miejsce na emigracji. Pokonani przez bolszewików zwolennicy rządów carskich, do których zaliczał się niespełna trzydziestoletni myśliciel, znajdowali się wówczas na śmietniku historii. A jednak było ich stać na sformułowanie inspirującej idei, która stanowi dopełnienie metamorfoz carskiego imperializmu. Według Sawickiego Rosja to nie tylko odrębna cywilizacja, to również twór kulturowy o niezmierzonych możliwościach ekspansji, która jednak powinna opierać się o potęgę płynącą z jej azjatyckich ziem. Co więcej, jest to koncepcja nasycona silnym resentymentem wobec Zachodu.
W tym samym 1921 r. na Kremlu rządził jednak Lenin, a nie biali generałowie. To bolszewicy musieli stanąć przed wyborem geopolitycznym: kontynuacja tradycji, lub jej radykalne zerwanie. Ten wątek nie jest już przez Nowaka szerzej rozwijany, ale śmiem twierdzić, że każdy czytelnik „Metamorfoz Imperium Rosyjskiego” zgodzi się, iż czynnik kontynuacji miał dla polityki kolejnych liderów Związku Sowieckiego zdumiewająco duże znaczenie. Gdzie w tym wszystkim jest jednak „eurazjanizm” Sawickiego?
Otóż również dzisiejsi przywódcy Rosji wybrali, w pewnym sensie, kontynuację idei imperialnej. O tym zdaje się świadczyć ogromna popularność Aleksandra Dugina, myśliciela budującego intelektualne podstawy pod neoimperializm XXI wieku. Znów jednak, przeczytawszy książkę Nowaka, będziemy świadomi, że znacznie mniej u Dugina nowatorstwa, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka. Okaże się ten ostatni jest w najlepszym razie kontynuatorem myśli Danilewskiego i Sawickiego, gotowym jedynie unowocześniać, uzupełniać generalne geopolityczne koncepcje swoich poprzedników.
Myliłby się jednak ten, kto książkę Andrzeja Nowaka potraktuje jako polityczny komentarz do współczesnej polityki. Jego erudycyjne eseje dają się analizować na wielu poziomach. Owszem, współcześni dyplomaci powinni po tę książkę sięgnąć. Przede wszystkim jednak otrzymujemy do rąk porcję historycznej literatury na najwyższym poziomie: potoczystą, wnikliwą i– co bardzo ważne – pełną dobrze postawionych pytań. Nie jest to pozycja dla początkujących, nietrudno będzie zgubić wątek wśród mnogości faktów, procesów, instytucji. Ale uważnemu czytelnikowi czas zainwestowany w lekturę zwróci się z nawiązką.
Michał Przeperski
Źródło: Muzeum Historii Polski