W 1956 r. Polacy przez chwilę poczuli się wolni, a przynajmniej bardziej wolni niż dotychczas - podkreśla Piotr Bojarski w swojej nowej książce "1956. Przebudzeni". W publikacji jest m.in. opis jednej z ostatnich rozmów z Andrzejem Wajdą o jego filmie "Kanał".
"+1956. Przebudzeni+ to reporterska opowieść o Polsce Ludowej i jej mieszkańcach, którzy wtedy po raz pierwszy poczuli, że mogą w istotny sposób wpłynąć na swój los i swojego kraju" - powiedział PAP Bojarski, który we wtorek wieczorem miał promocję swojej książki w Przystanku Historia IPN w Warszawie.
"Był to moment, w którym załamała się stalinowska praktyka rządzenia krajem za pomocą terroru, w którym z więzień zaczęli wychodzić pognębieni przez komunistów bohaterowie wojenni, w którym społeczeństwo po raz pierwszy poszerzyło zakres swobód i w którym wydawało się, że nowy szef partii gwarantuje marsz ku samodzielności Polski" - dodał autor publikacji.
Głównym tematem, którym zajął się Bojarski, autor powieści i zbiorów reportaży (m.in. "Poznaniacy przeciwko swastyce"), jest tzw. odwilż październikowa 1956 r., która polegała na liberalizacji życia społecznego w komunistycznej Polsce. Było to też znaczące osłabienie stalinowskiego reżimu. Jego uosobieniem w Polsce był Bolesław Bierut, na którego miejsce przyszedł kolejny I sekretarz PZPR - Władysław Gomułka. Rozdziały książki Bojarskiego opisując ówczesne wydarzenia odnoszą się kolejno do każdego z miesięcy 1956 r.
"Polacy wreszcie poczuli się wolni – a przynajmniej bardziej wolni niż dotychczas. Rozpadał się stary aparat przemocy, przed sądem stanęli najbardziej znienawidzeni oficerowie byłego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W listopadzie 1956 roku tłum mieszkańców Bydgoszczy zniszczył urządzenia zagłuszające Radio Wolna Europa i inne zachodnie rozgłośnie. Upadał stary, represyjny system spod znaku Stalina i Bieruta, ale nikt jeszcze nie wiedział, na ile lepszy i trwały będzie ten nowy, kojarzony z Gomułką. System zwany polską drogą do socjalizmu albo socjalizmem z ludzką twarzą" - czytamy w książce.
Bojarski o 1956 r. rozmawia z wieloma, i to bardzo różnymi świadkami tamtych wydarzeń, m.in. z Janem Olszewskim, ale i Jerzym Urbanem. Przedstawia również swoją rozmowę z Andrzejem Wajdą o kulisach realizowanego w 1956 r. filmu "Kanał". Obraz ten, nagrodzony rok później na festiwalu w Cannes, przedstawia dramat powstańców warszawskich.
"Rozmawialiśmy o +Kanale+, o tym jak to było, że w ogóle ten film mógł powstać (...). Pamiętajmy, że jakikolwiek film o powstaniu warszawskim musiał wówczas odnieść się do roli Armii Czerwonej. A przecież polegała ona na tym, że Sowieci wstrzymali swoje działania ofensywne. I Wajda miał świadomość, że skoro nadeszły nowe czasy, w których artyści wreszcie mogli choć trochę odnieść się do najnowszej historii, to widzowie będą oczekiwać jakiegoś +mrugnięcia okiem+ na temat prawdziwej roli Sowietów w powstaniu warszawskim" - przypomniał na spotkaniu w IPN Bojarski.
Tym "mrugnięciem okiem" okazała się scena, w której bohaterom filmu wyjście z kanału zagradzają kraty, przez które widać odległy drugi brzeg Wisły. "Zorientowałem się, że kanały wychodzą do Wisły. I że u wylotu są zakratowane. Zorientowałem się, że jedyną moją +szansą cenzuralną+ jest fakt, że u wylotu kanału widać szary drugi brzeg. Na tym szarym drugim brzegu w 1944 roku stał Stalin ze swoją armią. Wszyscy to wiedzieli. Gdybym wtedy pokazał, że tam stoją radzieckie czołgi, pewnie by mi tę scenę wycięli" - wspominał w rozmowie z Bojarskim Wajda.
"Jako filmowcy w czasach cenzury szybko nauczyliśmy się języka metaforycznego. Szukaliśmy metafory w obrazie. W scenie z kratą nie ma nic zbędnego" - dodał drugi reżyser "Kanału" i także rozmówca Bojarskiego - Kazimierz Kutz. Wspomina też, że Wajda w tamtym czasie zwątpił w sens realizacji "Kanału". "Wezwał mnie po zdjęciach w Warszawie do siebie do hotelu i powiedział: +Kaziu, nie jest dobrze. Istnieje prawdopodobieństwo, że robimy bardzo zły film. Weź ten scenopis i szukaj filmu. Szukaj filmu!+. Przeraziłem się" - opowiada Kutz.
W książce przedstawione są również wydarzenia poprzedzające "październikową odwilż", w tym krwawa pacyfikacja poznańskich robotników w czerwcu 1956 r. Autor opowiada też o wypuszczanych z ubeckich katowni żołnierzach AK czy o komunistycznej bezpiece, która musiała na nowo przeformułować swoje działania. Polska odwilż przedstawiana jest również w szerszym kontekście m.in. w związku z październikową rewolucją na Węgrzech, gdzie - inaczej niż w Polsce - ostatecznie doszło do sowieckiej interwencji. Nie brakuje też barwnych opowieści, m.in. o warszawskich knajpach, gdzie rozbrzmiewał jazz słuchany przez kolorowych bikiniarzy.
Książkę "1956. Przebudzeni" Piotra Bojarskiego opublikowało wydawnictwo Agora. (PAP)
nno/ pro/