Z przetłumaczonych i opatrzonych naukowym komentarzem dokumentów czechosłowackich dyplomatów opublikowanych w książce dowiadujemy się, jak bardzo Kreml i inni „bratni” towarzysze martwili się o rozwój wypadków w PRL w 1980 i 1981 r. oraz bali się rozszerzenia „polskiej zarazy” na ich kraj.
Choć komunistyczny system w CSRS działał wówczas bez większych zakłóceń, to sytuacja gospodarcza nie była najlepsza - czytamy. Komuniści martwili się także o ruch turystyczny z Polską i o to, że na sporym obszarze Czechosłowacji można odbierać polską telewizję i radio.
Do wielu dokumentów sowieckich historycy nie mają dostępu. Tym bardziej warto sięgać po materiały ówczesnych władz Czechosłowacji, z których można się wiele dowiedzieć o wydarzeniach w PRL i ich ocenie przez cały „blok socjalistyczny”.
Dokumenty wytworzone przez ambasadę CSRS w Warszawie i czechosłowackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych były dotąd niemal nieznane. A niektóre z nich mówią np. o kulisach zmian personalnych w kierownictwie PZPR w kwietniu 1981 r. czy przekazują treść rozmowy Andrieja Gromyki ze Stanisławem Kanią 3 lipca 1981 r. i opisują okoliczności odsunięcia Kani oraz objęcia stanowiska I sekretarza KC PZPR przez Jaruzelskiego – podkreśla historyk, prof. Mirosław Szumiło.
By zapobiec szerzeniu się haseł „Solidarności” w Czechosłowacji, poddano kontroli miejscowych Polaków. Za jeszcze groźniejsze uznano osoby przyjeżdżające do pracy. A w czechosłowackich firmach było aż 5400 polskich robotników. Kolejnych 10 tys. osób zatrudniano w polskich zakładach, które miały kontrakty na budowę obiektów przemysłowych.
I ich poddano obserwacji. Robotnicy byli też przepytywani przez Służbę Bezpieczeństwa o sytuację w Polsce. Pod szczególnym nadzorem znalazła się polska załoga na budowie elektrowni Prunéřov II. Jesienią 1981 r. założono tam bowiem „Solidarność”.
Ze strachu przed eksportem „rewolucji” władze czechosłowackie postanowiły nawet ograniczyć ruch turystyczny.
Polacy bowiem z racji trudnej sytuacji w kraju jeździli do CSRS po zakupy.
W dodatku studenci praskich uczelni popierali niezależne akcje studentów w Polsce, przybywało też antysocjalistycznych napisów, takich jak „Niech żyje Wałęsa” czy „Niezależne związki u nas”.
Za szczególnie groźne uznano „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, uchwalone 8 września 1981 r. na I zjeździe „Solidarności”. A napisano w nim: „Delegaci zebrani w Gdańsku przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego – pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną 10-milionową organizacją pracowników, powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń”.
Czechosłowaccy dyplomaci szczególną uwagę poświęcali pozycji Kościoła katolickiego w Polsce. Na początku „karnawału „Solidarności” uznawano, że Kościół nie popiera w pełni działań opozycyjnych.
Jednak obszerne analizy wysyłane do władz CSRS mówią też m.in. o tym, że wybór Karola Wojtyły na papieża „zdezorientował większą część członków PZPR”. Zapanowało poczucie dumy z „wielkiego Polaka”.
Wizyta papieża w Polsce rok później była wydarzeniem politycznym, którego rezultaty nie zostały wystarczająco docenione prze kierownictwo PRL – podkreślali dyplomaci. Doszło do „aktywizacji mas katolickich z ośrodków antysocjalistycznych”.
Ruch strajkowy był prowadzony pod znakiem „krzyża”, a strajkujący domagali się m.in. transmitowania nabożeństw przez telewizję i radio - czytamy.
Kard. Wyszyński przywiózł Wałęsie biblię z Watykanu jako osobisty podarunek od papieża i przekazał ją, mówiąc: „Jest to manifest komunistyczny, który się nie zestarzał”.
Dyplomaci CSRS krytycznie oceniali władze PZPR, które zlekceważyły „możliwości sił antysocjalistycznych” i wpływ propagandy Zachodu oraz działalność Polonii, np. w USA. Twierdzono też, że polski nacjonalizm był celowo wspierany z Zachodu przez budowanie autorytetu Polski dzięki akcjom takim jak przyznanie Nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi czy zgłoszenie Lecha Wałęsy do Pokojowej Nagrody Nobla.
Informacje o poufnych rozmowach polityków PZPR z czechosłowackimi „towarzyszami” dostarczają z kolei ciekawych informacji o „kuchni władzy”. Pokazują też, jak wiele centrala w Pradze wiedziała o polskich towarzyszach.
A informowano ją np. o tym, że członek Biura Politycznego KC PZPR, wicepremier Jan Szydlak, nie może marzyć o stanowisku Prezesa Rady Ministrów, bo w okupowanej Polsce wstąpił do Wehrmachtu.
Donoszono o „sposobie życia” Macieja Szczepańskiego, szefa Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz jego relacjach z Jerzym Łukaszewiczem z Biura Politycznego KC. Ten drugi „brał udział w imprezie, na której wyświetlano filmy pornograficzne, i odbywała się zabawa przy alkoholu”.
Oceniając Piotra Jaroszewicza, pisano, że jego reputacji szkodził syn Andrzej, były kierowca rajdowy, który prowadził rozpustne życie, a prasa zachodnia donosiła o aferach z jego udziałem, w tym przegraniu większej sumy w Monte Carlo.
O tym, że zdławienie polskiej wolności rozważano długo przed grudniem 1981 r., pisali czechosłowaccy dyplomaci m.in. w marcu 1981 r., po IX Plenum KC PZPR.
Spodziewali się wprawdzie, że Wałęsa odwoła zapowiadany strajk generalny, ale informowali, że gdyby do niego doszło, możliwe jest stworzenie wojskowego rządu „ocalenia narodowego” pod przewodnictwem gen. Jaruzelskiego. To oznaczałoby
„rozwiązanie Sejmu, partii politycznych łącznie z PZPR (która wykazała niezdolność do pełnienia roli politycznej w kraju), a wojskowi przejęliby łączność, koleje, radio i telewizję”.
Alternatywę - wejście wojsk Układu Warszawskiego do Polski - uznawali za mniej prawdopodobną.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP