Przez prawie 53 miesiące I wojny światowej zginęło ok. 9,5 mln żołnierzy, co daje ponad 180 tys. ofiar wojny miesięcznie, 6,3 tys. na dobę – pisze prof. Andrzej Chwalba w książce „Samobójstwo Europy”, poświęconej najkrwawszej z wojen, jaką do 1939 r. znał świat.
Jak podkreśla historyk, mimo że Europa na początku drugiej dekady XX stulecia nieuniknienie zmierzała do wojny, żaden europejski polityk nie przewidział, że jej wybuch okaże się dla ludzkości tak brzemienny w skutkach. Zamiast światowego dramatu spodziewano się, że konflikt wywołany zabójstwem w Sarajewie austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, ograniczy się do terytorium Bałkanów i będzie jedynie kolejną lokalną wojną.
„Wybuch małej partykularnej wojny zadziałał niczym kula śnieżna, uruchamiając lawinę, której żadna siła nie była już w stanie zatrzymać. W ciągu kilku dni lokalny konflikt zamienił się w starcie dwóch bloków militarnych (…). Machina wojenna rozpoczęła swoją żmudną pracę, a państwa, jak pisał jeden z dziennikarzy, +porwał bieg historii+” – pisze Chwalba.
Każdy dzień wojny – podkreśla autor „Samobójstwa Europy” – przynosił ogromne ofiary, zdobycie nawet niewielkiego skrawka ziemi było okupione śmiercią tysięcy żołnierzy. Średnio dziennie na polu walk ginęło 6,3 tys. ludzi, miesięcznie - ponad 180 tys. Ogółem – pisze Chwalba - w ciągu 52 i pół miesięcy walk, zginęło ok. 9,5 milionów żołnierzy (szacunki wahają się od 8,4 do 11,8 mln ofiar). Rannych po obu stronach konfliktu było co najmniej dwa razy tyle.
O tym, jak bardzo mylono się z przewidywaniami dotyczącymi wojny, przekonano się już w pierwszej dekadzie sierpnia, z chwilą zaangażowania się w konflikt europejskich mocarstw - kiedy na front zachodni, główny teatr działań zbrojnych tej wojny, przerzucono miliony żołnierzy. Jesienią 1914 r. było już wiadomo, że niemiecki plan wojny błyskawicznej się nie powiedzie. Rozpoczął się nowy rodzaj wojny – wojna okopowa, który dla setek tysięcy żołnierzy oznaczała śmierć w ogniu karabinów maszynowych.
Każdy dzień wojny – podkreśla autor „Samobójstwa Europy” – przynosił ogromne ofiary, zdobycie nawet niewielkiego skrawka ziemi było okupione śmiercią tysięcy żołnierzy. Średnio dziennie na polu walk ginęło 6,3 tys. ludzi, miesięcznie - ponad 180 tys. Ogółem – pisze Chwalba - w ciągu 52 i pół miesięcy walk, zginęło ok. 9,5 milionów żołnierzy (szacunki wahają się od 8,4 do 11,8 mln ofiar). Rannych po obu stronach konfliktu było co najmniej dwa razy tyle. Po ofiarach tej najkrwawszych z wojen, jakie znał świat do 1939 r., pozostała niezliczona liczba bezimiennych mogił oraz miejsc pamięci rozsianych po całej Europie.
„Tak wielka liczba osób codziennie zabijanych była następstwem wprowadzenia przez obie strony nowych technologii i strategii obliczonych na fizyczne wyniszczenie przeciwnika” – wyjaśnia Chwalba. Jak dodaje, użycie nowej, śmiercionośnej broni na polach bitew, sprawiało, że walki na froncie zachodnim powszechnie nazywano „rzeźnią”, „jatką” czy „fabryką śmierci”.
Szczęśliwców – podkreśla badacz – „którzy zostali ranni, nie chorowali lub nie trafili do niewoli, było niewielu”. Szpitale polowe przepełniały się rannymi; setki tysięcy żołnierzy, którzy uszli z życiem z walk frontowych, do końca życia pozostali kalekami.
Jedną z najokrutniejszych śmierci była śmierć po użyciu gazów bojowych. W maju 1915 r., pod Bolimowem, niemieccy żołnierze użyli aż 264 ton ciekłego chloru, który spowodował śmierć ok. 11 tys. Rosjan. „Ludzie zmagający się w śmiertelnej walce wlekli się na czworakach i jak w obłąkaniu rwali na ciele odzież. Jeden leżał, wczepiwszy palce w ziemię, drugi obok z szeroko otwartymi źrenicami. Świszczące zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie wargi, niebieskie to, co wcześniej w oku było białe, w kącikach ust żółta piana. I nieopisana groza na twarzach” – relacjonował po bitwie cytowany przez Chwalbę niemiecki oficer Max Wild.
Wielomiesięczny pobyt w okopach – zauważa historyk – całkowicie zmienił dotychczasowe życie codzienne żołnierzy. „Wojna w okopach stwarzała trudne do rozwiązania problemy z zaopatrzeniem, spaniem, myciem się, jedzeniem czy czynnościami fizjologicznymi” – tłumaczy autor „Samobójstwa Europy”. Dodaje, że egzystencję w okopach utrudniał także fetor rozkładających się ciał towarzyszy broni. Stopniowo żołnierze stawali się obojętni na ludzkie cierpienie.
Krwawy konflikt z lat 1914-1918 został zapamiętany w krajach Ententy jako „Wielka Wojna”, choć – podkreśla historyk – zważywszy na ogrom poniesionych ofiar, trudno mówić o zwycięzcach w tej wojnie. Niezależnie od tego, I wojna światowa trwale zmieniła ówczesny świat. „Wojna z lat 1914-1918 zaciążyła na dziejach państw, narodów, jednostek, miała wpływ na kształt Europy, na jej miejsce w świecie, na przyszłe postawy i poglądy Europejczyków oraz… na wybuch drugiej wojny światowej” – przypomina Chwalba.
Książkę „Samobójstwo Europy. Wielka Wojna 1914-1918” opublikowało Wydawnictwo Literackie. (PAP)
wmk/ ls/