Ks. Roman Kotlarz brał udział w manifestacjach 25 czerwca 1976 r., a następnie w kilku kazaniach upomniał się o osoby represjonowane po tych wydarzeniach. W rezultacie sam stał się ofiarą bezprawnych działań ze strony PRL-owskiego aparatu represji zakończonych jego śmiercią 18 sierpnia 1976 r. Do dziś jest jednym z symboli Czerwca ’76.
„Ksiądz Roman często był zapraszany z posługą kaznodziejską, bo czynił to bardzo chętnie, a mówił nie tylko mocnym głosem, płynnie, bez żadnych notatek. Przemawiał całą swoją osobą, bogato gestykulując. Mam w pamięci jego sylwetkę, jak z odrzuconą do tyłu stułą schodził z ambony oblany potem. Nie zagłębiał się w teologię, poruszał sprawy aktualne, dotyczące nie tylko życia religijnego, a także narodowego. Czuł, że jest przez wiernych uważnie słuchany i życzliwie odbierany. Ten sposób mówienia nie spodobał się władzy ludowej” – wspominał ks. Tadeusz Lutkowski, znajomy ks. Kotlarza.
Roman Kotlarz został wyświęcony w 1954 roku w diecezji sandomierskiej, pracował następnie jako wikariusz w Szydłowcu, Żarnowie, Koprzywnicy, Mircu, Kunowie i Nowej Słupi, a od 1961 roku w podradomskiej parafii w Pelagowie. Ks. Kotlarz pełnił obowiązki proboszcza, „dzieląc czas pomiędzy swoich wiernych a chorych przebywających w szpitalu psychiatrycznym w pobliskich Krychnowicach, gdzie po partyzancku zorganizował zajmującą mu większość czasu posługę duszpasterską, towarzyszył wielu umierającym i gdzie w końcu sam zmarł, ku zaskoczeniu wszystkich i w całkowitym niemal osamotnieniu” – czytamy.
Jak piszą Szczepan Kowalik i Arkadiusz Kutkowski, „za udział w proteście robotników 25 czerwca 1976 r. w Radomiu i wygłaszanie kazań, w których apelował o poszanowanie godności uczestników radomskiej rewolty represjonowanych przez władze, był nękany psychiczne oraz został co najmniej dwukrotnie pobity na plebanii przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, co doprowadziło do jego śmierci”.
16 sierpnia 48-letni pacjent z widocznym trudem wszedł do gabinetu lekarskiego w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Krychnowicach. „Do szpitala zgłosił się w stanie silnego rozstroju nerwowego, napięty psychoruchowo, w gabinecie nie mógł usiedzieć na jednym miejscu, tremory kończyn, drżenia nerwowe na całej twarzy, blady, wyniszczony, słaniał się przy chodzeniu, w wypowiedziach trudności w skoncentrowaniu myśli, niepokój i niepewność przyczyn swego stanu”– zapisał lekarz dyżurny. Tym pacjentem był właśnie ks. Roman Kotlarz.
17 sierpnia ks. Kotlarz spędził w łóżku, a drżenie ciała, mimo podawanych leków na uspokojenie, utrzymuje się, dodatkowo w godzinach rannych zdradzał omamy słuchowe i wzrokowe. Ks. Roman Kotlarz zmarł w wieku 48 lat, 18 sierpnia o godzinie 8 rano – niespełna dwa miesiące po wywołanym podwyżkami cen żywności proteście robotniczym w Radomiu, w którym brał udział, błogosławiąc jego uczestników. Rozpoznanie sekcyjne brzmiało – obustronne krwotoczne zapalenie płuc.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się w dniach 20-21 sierpnia. Władze oficjalnie nie widziały potrzeby wszczynania postępowania dotyczącego zgonu księdza, mimo pogłosek o „nieznanych sprawcach”, którzy mogli mieć coś wspólnego z tą śmiercią. „W rzeczywistości jednak SB próbowała dyskretnie monitorować sprawę i (…) przygotowywała się do ewentualnego +neutralizowania+ opinii, kwestionujących oficjalne stanowisko władz” – czytamy. Wyrazem tej strategii była wizyta Mariana Mechowskiego (funkcjonariusza Wydziału IV KW MO w Radomiu) w szpitalu w Krychnowicach. To prawdopodobnie po tej wizycie komendant Marian Mozgawa zorganizował odprawę w Wydziale IV SB KW MO w Radomiu, podczas której poinformował o przyjętych przez MO przyczynach zgonu, a tym samym ostatecznym zamknięciu tej sprawy.
Ponad miesiąc później kontrowersje związane ze śmiercią ks. Kotlarza powróciły w okolicznościach, które aparat bezpieczeństwa w województwie radomskim postawiły w stan najwyższego pogotowia. 22 września zawiązał się bowiem Komitet Obrony Robotników. W pierwszym numerze „Komunikatu” – periodyku KOR-u – datowanym na 29 września znalazła się informacja nadająca sprawie ks. Kotlarza nowej dynamiki. „Krążą niesprawdzone jeszcze w pełni pogłoski, że zostało zabitych w związku z wypadkami 25 czerwca pięć osób. Nazwiska i okoliczności śmierci dwóch z nich są już znane: ks. Roman Kotlarz, zabity przez nieznanych sprawców w swym mieszkaniu – dwa tygodnie po postawieniu mu przez władze bezpieczeństwa zarzutu, iż błogosławił demonstrantów – i Jan Brożyna, lat 28, który zmarł na ul. Koszarowej na skutek pobicia pałkami” – czytamy w „Komunikacie”.
Szczepan Kowalik i Arkadiusz Kutowski oceniają, że nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie o przyczynę zgonu ks. Kotlarza. „Za pewnik trzeba uznać, że był wielokrotnie pobity po proteście robotniczym. Idąc śladem ustaleń prokuratury uważamy też, że sprawcą tych pobić byli funkcjonariusze peerelowskiej MSW, najprawdopodobniej działającej w obrębie Samodzielnej Grupy +D+ Departamentu IV MSW i że – biorąc pod uwagę nie najlepszy stan zdrowia księdza – przyczyniły się one do jego śmierci. Nikomu natomiast, jak dotąd, nie udało się znaleźć bezpośrednich, procesowych dowodów wskazujących na zamiar zabicia kapłana. Ponieważ jednak realizatorzy zbrodniczych rozkazów płynących z centrów kierowniczych SB – zorientowani przecież w realiach życia duchownego – musieli liczyć się ze skutkami stosowanej wobec niego przemocy, uznać ich trzeba za odpowiedzialnych tragedii, jaka stała się jego udziałem. Ich nazwisk, niestety, nie znamy” – czytamy.
W ocenie autorów kluczowe znaczenie w sprawie kierunku, w jakim powinny pójść poszukiwania sprawców śmierci duchownego ma odnaleziony niedawno dokument – notatka rozmowy prokuratora Zbigniewa Młynarczyka z ks. Kotlarzem przeprowadzonej w lipcu 1976 roku. Notatka została zadekretowana: „Tow. płk Z. Płatek przesyłam z prośbą o zapoznanie się. Dyrektora gen. K. Straszewskiego informowałem”. W ocenie autorów wskazuje to na powierzenie sprawy w ręce kierownictwa Departamentu IV MSW, zajmującego się walką z Kościołem, a w przypadku płk. Zenona Płatka – w ręce Samodzielnej Grupy „D”, której szefował. W realiach tajnych służb tego rodzaju dekretacja mogła bowiem oznaczać dużo więcej niż tylko przekazanie dokumentów do przeczytania. „Efekty działalności tej grupy funkcjonariuszy, zwanej niekiedy +komandem śmierci+: zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki i inne +działania operacyjne+ (…) pozwalają uznać, że od tego momentu los duchownego był już w dużej mierze właściwie przesądzony” – uważają autorzy.
Ks. Kotlarz stał się patronem środowisk pielęgnujących pamięć o proteście robotniczym w Radomiu. Coraz częstsze stają się również porównania posługi ks. Kotlarza do historii ks. Jerzego Popiełuszki. 1 grudnia 2018 roku w radomskiej katedrze ruszył również proces beatyfikacyjny ks. Romana Kotlarza. „Zgodnie z kierunkiem wskazanym przez Kongregację do Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie, celem procesu będzie udowodnienie męczeństwa poniesionego przez duchownego z Pelagowa” – czytamy.
Książka „Śmierć nieosądzona. Sprawa księdza Romana Kotlarza” Szczepana Kowalika i Arkadiusza Kutkowskiego ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/