„Kim właściwie była ta kobieta? Polką? Żydówką? Europejką? Amerykanką? Ona by pewnie powiedziała: artystką. Miała ogromy talent i jeszcze większą determinację, najwybitniejszych nauczycieli i sieć kontaktów na trzech kontynentach. Czemu więc nie zrobiła wielkiej kariery? I przed czym uciekała przez niemal połowę życia” – zastanawia się autorka.
Weronika Kostyrko kreśli złożony portret Poli Nireńskiej – tancerki i żony Jana Karskiego. Perla – bo tak rodzice dali jej na imię – Nirensteinówna urodziła się 28 lipca 1910 roku w Warszawie. W gimnazjum funkcjonowała jako Paula, a imię Pola wybrała sobie sama. Nazwisko Nirenstein w jej rodzinie pisano różnie, natomiast Nireńska to również jej własny wybór. „Pola Nireńska – tak przedstawiała się od pierwszego tournée w roku 1932, do ślubu z Janem Karskim w 1965 roku. W latach siedemdziesiątych podpisywała się: Pola Karski. Potem, aż do śmierci, znów: Nireńska albo Nireńska-Karski. W dokumentach z lat czterdziestych pojawia się jeszcze jako Pola de Ledesma, Pola Rathner i Pola Nireńska-Warth” – czytamy.
Po pierwszej wojnie światowej, kiedy młode Polski wyruszały na uczelnie, żydowskie kobiety miały cztery drogi emancypacji – przez syjonizm, komunizm, socjalizm albo sztukę. Nireńska, odrzucając los „żydowskiej narzeczonej” wybrała sztukę – najtrudniejszą drogę, ponieważ trzeba ją było pokonać samemu, ryzykując życiową porażką. Jak czytamy, „Pola cały swój posag przeznaczyła na naukę tańca. Przysięgła ojcu, że po dyplomie zostanie nauczycielką, że sama nigdy nie stanie na scenie. Złamała tę obietnicę”.
W czasach totalitaryzmu tańczyła w Niemczech, Austrii i Włoszech. Uczyła się w słynnej szkole Mary Wigman w Dreźnie, emigrowała do Londynu. Jak zauważa Kostyrko, Nireńska długo szukała swojego miejsca na ziemi. Wreszcie znalazła je w Ameryce, jednak jeszcze przez kilka lat budowała samodzielną egzystencję. „Była nareszcie wolna, gdy na jej drodze stanął Jan Karski” – czytamy.
Mówiła o nim „Jan”, a do niego zwracała się „Jasiu”. „Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wszyscy wokół mówili +John+, a ona nigdy nie rozmawiała z nim po polsku. Z nikim nie chciała rozmawiać po polsku, odkąd dowiedziała się o śmierci Franki” – czytamy. Franka była siostrą Poli, która zginęła w getcie warszawskim w 1941 lub 1942 roku. Nireńska, jak sama mówiła pod koniec życia, w Zagładzie straciła siedemdziesięciu czterech członków rodziny.
Kostyrko poświęciła w książce sporo miejsca samemu Karskiemu. „Jego biografia się komplikuje, rozpada na dwie części: trzeba opowiedzieć o Janku Kozielewskim i Janie Karskim. I o tym, że Karski swojej młodości się wstydził” – uważa autorka.
Autorka odnalazła niepublikowane dokumenty dotyczące jego pracy w MSZ, gdzie pod koniec lat 30. powołano specjalny zespół do rozwiązania tzw. „kwestii żydowskiej”. Kostyrko opisuje m.in., jak we wrześniu 1935 roku Jan Kozielewski, jako działacz piłsudczykowskiego Legionu Młodych, dostał zaproszenie na VII zjazd NSDAP. W 1938 roku 24-letni Kozielewski został urzędnikiem kontraktowym w Wydziale Polityki Emigracyjnej, który na polecenie Drymmera przygotowuje nową ustawę. Ma ona pozwolić na pozbawienie obywatelstwa tych obywateli RP, którzy działali na szkodę państwa polskiego lub przebywali poza Polską nieprzerwanie od pięciu lat. Jak czytamy w protokole z konferencji konsularnej, obradującej 24-25 maja 1938 roku w Berlinie, chodzi o „podniesienie godności obywatela polskiego przez wykluczenie wszystkich tych, którzy nie są godni, a przede wszystkim pozbycie się elementu niebezpiecznego (mniejszości, zwłaszcza Żydów, jako elementu destrukcyjnego). Taki jest cel ustawy, chociaż ma ona brzmienie ogólne, a to dlatego, żeby na piśmie nie ujawniać tendencji istotnych”.
„Byłem dzieckiem sanacji” – mówił o sobie Jan Karski, już jako człowiek stary. „Chciałem wstąpić do służby dyplomatycznej, bo chciałem reprezentować mój naród. Wierzyłem w potęgę Polski: wojskową, gospodarczą, pod każdym względem. Byłem dumnym obywatelem wielkiego mocarstwa” – wyjaśniał. Tę wiarę stracił jednak we wrześniu 1939 roku.
Jan Karski zostanie jednak przede wszystkim zapamiętany jako emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego, który pierwszy przekazał przywódcom państw alianckich informacje o okrucieństwach i masowych zbrodniach, jakich Niemcy dopuszczali się na Żydach na terenie Polski. „Narodowy bohater, którego biografię pieczętuje się trzema słowami żołnierskiej przysięgi: Bóg, Honor, Ojczyzna. A przecież on sam nigdy z siebie bohatera nie robił” – wskazuje Kostyrko.
Podczas pierwszej kolacji w 1957 roku Nireńska i Karski obiecali sobie, że nie będą rozmawiać o przeszłości, i bardzo długo mało wiedzieli o sobie. „Niektórzy mówią, że po wojnie czuł się przegrany, że nie udało mu się uratować ani jednego Żyda. Sądzą, że z Polą Nireńską połączyło go +małżeństwo moralno-polityczne+ – że był to raczej +gest opieki+. Ale przyjaciele Poli twierdzą, że Jan ją kochał i był z niej dumny. W liście wysłanym po jej śmierci napisał: +Moje życie skończyło się+. Ufundował wtedy dwie nagrody jej imienia. Przeznaczył na nie oszczędności całego życia” – pisze Kostyrko.
Weronika Kostryko kreśli obraz Poli Nireńskiej nie tylko jako artystki pochłoniętej tańcem, ale również kobiety bardzo emocjonalnej. Nireńska była biseksualna, zakochiwała się głównie w kobietach. Autorka opisuje romans Poli Nireńskiej z Mary Wigman czy z kompozytorką Priaulx Rainier. Kostyrko wręcz mówi: „Myślę, że miłością życia Poli była Priaulx Rainier”.
Nie zachował się żaden zapis filmowy tańca Nireńskiej, a sposób, w jaki się poruszała, przetrwał wyłącznie we wspomnieniach przyjaciół. To od nich autorka dowiedziała się, że Nireńska „pod koniec życia chodziła o kulach, ale +trzeba było zobaczyć, jak unosi rękę – to było boskie+. Nie farbowała włosów, do jedwabnych sukien nosiła jednak sznur pereł +operowej długości+. Nawet w ogrodzie snuła się za nią delikatna smuga perfum. Pięknie się śmiała. Gdziekolwiek weszła +wypełniała sobą całą przestrzeń+” – czytamy.
Traumatyczne doświadczenia naznaczyły całe jej dorosłe życie, bardzo cierpiała. Popełniła samobójstwo skacząc z balkonu swojego mieszkania w sobotę 25 lipca 1992 roku. Jak czytamy „poprzedniego dnia Pola kupiła mały taboret. Kiedy Jan wyszedł po papierosy, ustawiła taboret przy balustradzie balkonu. Karski: –Chciała podlać kwiaty”.
W czasie pracy nad książką Weronika Kostyrko odwiedziła Waszyngton, Nowy Jork, Kalifornię, Londyn, Florencję, Berlin, Kolonię, Drezno, Wiedeń i Tel Awiw. W Ameryce udało jej się spotkać ostatnich świadków życia Poli Nireńskiej i Jana Karskiego, w w Izraelu – członków jej rodziny. W siedmiu krajach odnalazła niepublikowane listy i dokumenty.
Książka „Tancerka i Zagłada. Historia Poli Nireńskiej” Weroniki Kostyrko ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/