
Obraz Polaków odbity w oczach Ukrainek, które pracują i żyją nad Wisłą, wielu z nas się nie spodoba. Ich oceny to dla czytelnika „lekcja pokory” - jak twierdzi autorka rozmów z naszymi sąsiadkami ze Wschodu, które zdecydowały się związać swe życie z Polską choćby na kilka lat. Co ciekawe, żadna z rozmówczyń nie chciała autoryzacji swej wypowiedzi i nie obawiała się mówić o tym, co ją tu spotkało.
Część z nich mimo trudności, jakich doświadczyły, zostanie tu na stałe. Tak jak kiedyś Polacy na Zachodzie mozolnie pnie się po szczeblach zawodowej kariery. Na szczęście, jak wynika z badań, 94 proc. przybyszów z Ukrainy jest zadowolonych z pracy w Polsce. I chodzi nie tylko o pensje.
Ukrainki nierzadko są znakomicie wykształcone i ambitne, ale i tak zwykle zaczynają od sprzątania mieszkań czy pracy na zmywaku. Potem jednak kształcą się, wynajmują coraz lepsze mieszkania, zakładają firmy, ściągają do Polski dzieci lub wychodzą tu za mąż. Część ma poczucie krzywdy, gdy pracodawcy traktują je z góry, inne dla prawa stałego pobytu systematycznie szukają męża. Dobrze sytuowanego, mądrego i przyzwoitego. Jak przyznaje jedna z rozmówczyń autorki wydanej przez Czerwone i Czarne książki - poznała takiego dopiero na 120. randce. Bo długo umawiała się przez internet, szukając interesującego mężczyzny.
Część ich spostrzeżeń jest dla czytelnika dość oczywista. Inne opinie o Polakach jednak zaskakują. Jak ta, że pijemy więcej alkoholu niż sąsiedzi ze Wschodu, bo ci wprawdzie potrafią upijać się na umór, ale robią to dość rzadko. Tymczasem wielu nieźle sytuowanych Polaków zawsze ma w lodówce kilka butelek wina czy wódki i uważa za zupełnie normalne wypicie codziennie wieczorem kilku drinków.
„Największy brud jest u elegantek” - mówią rozmówczynie autorki książki, które sprzątają np. w Wilanowie. Tam jedzenie czy śmieci zostawia się na środku pokoju i nie kiwnie palcem, by np. odnieść brudne talerze do zlewu. Potem właściciele pięknego domu przepraszają gosposię drogimi prezentami, jeśli pewien poziom bałaganu został przekroczony.
Kobiety ze Wschodu są jednak także świadkami dramatów rodzinnych, zdrad i chorób. W pokojach młodzieży rodzin, u jakich sprzątają, znajdują narkotyki. Muszą też sobie radzić z dyskryminacją czy niewielką pensją. I tak jednak nierzadko twierdzą: „W Polakach lubię prawie wszystko. Nie lubię tylko chorobliwego zainteresowania życiem innych”. Przyznają też, że na Ukrainie – mimo ciężkiej pracy – nie osiągnęłyby nawet połowy tego, co nad Wisłą. Dlatego znaczna większość – mimo skomplikowanych historii – chce tu zostać. To pocieszające dla czytelnika, który zresztą przy okazji oglądania się w oczach sąsiadek dowiaduje się sporo o nich samych. Nawet jeśli nie to było zamierzeniem autorki.
Ukrainki to najliczniejsza mniejszość narodowa, która zamieszkała w naszym kraju. Jeśli chcemy się o nich i o sobie czegoś interesującego dowiedzieć, sięgnijmy po ten portret polskiej klasy średniej.
Książkę opublikowało wydawnictwo Czerwone i Czarne
Ewa Łosińska
Źródło: MHP