Wiele kontrowersji wzbudzało i nadal wzbudza zaangażowanie jednego z najciekawszych poetów pokolenia Kolumbów Tadeusza Gajcego w działalność ultraprawicowej Konfederacji Narodu - pisze Stanisław Bereś we właśnie opublikowanej biografii poety "Gajcy. W pierścieniu śmierci".
Tadeusz Gajcy zginął w powstaniu warszawskim mając zaledwie 22 lata. Pozostawił po sobie dwa cieniutkie tomiki wierszy, które jednak zapewniły mu miejsce w historii literatury. Jak pisze Stanisław Bereś, dla wielu pewnego rodzaju skazą na wizerunku Gajcego były jego powiązania z ultraprawicową Konfederacją Narodu, konspiracyjną organizacją założoną z inicjatywy działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego Falanga. Polityczne wybory Gajcego i jego przyjaciół Bereś opisuje na tle obrazu życia kulturalnego okupacyjnej Warszawy i toczącej się wtedy dyskusji, jakiej poezji potrzebuje Polska i jak będzie wyglądać kraj po wojnie.
Tadeusz Gajcy pochodził z rodziny robotniczej, jego ojciec był ślusarzem na kolei, matka - położną. Urodził się 8 lutego 1922 roku. Przyszły poeta uczęszczał do Gimnazjum oo. Marianów, znanej na Bielanach szkoły średniej, a jego kolegą ze szkolnej ławy był Wojciech Jaruzelski. We wrześniu 1939 roku Gajcy usiłował zaciągnąć się do wojska, ale go nie przyjęto - był za młody. Jako junak Przysposobienia Wojskowego wyruszył na wschód, by walczyć, dotarł aż do Włodawy; do Warszawy wrócił już po kapitulacji miasta.
W czasie okupacji, po zdaniu matury wiosną 1941 na kompletach, dostał się na polonistykę tajnego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zetknął się ze Zdzisławem Stroińskim, poetą, studentem prawa. Stroiński wprowadził Gajcego do konspiracyjnej organizacji Konfederacja Narodu założonej z inicjatywy działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego Falanga. W 1942 roku na konkursie podziemnego miesięcznika "Sztuka i Naród", redagowanego przez młodych polonistów Wacława Bojarskiego i Andrzeja Trzebińskiego, Gajcy zdobył III nagrodę za wiersz "Wczorajszemu". Od tego momentu razem ze Stroińskim wszedł w skład grupy literackiej "Sztuka i Naród", związanej z czasopismem podziemnym pod tym samym tytułem.
"Sztuka i Naród", wydawana w Warszawie od kwietnia 1942 do lipca 1944 roku, była, jak pisze Bereś, pismem "ultraprawicowej Konfederacji Narodu, spadkobierczyni przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego Falangi". Jej radykalna narodowość stanowiła problem nawet dla AK, która afiliowała ten ruch dopiero w 1943 roku. Gajcy, jako wyraziciel programu "Sztuki i Narodu", polemizował z literackimi poprzednikami, zarzucając poetom Skamandra bezideowość i koniunkturalizm, Awangardzie Krakowskiej - "ekwilibrystykę intelektualną", głosił potrzebę pisania poezji narodowej, zagrzewającej do boju. Niektóre jego wypowiedzi tchnęły rozpowszechnioną w środowisku Konfederacji Narodu niechęcią do Żydów. W artykule programowym "Już nie potrzebujemy" Gajcy określa poezje Tuwima, Słonimskiego i Leśmiana jako "twórczość psychicznie obcą tej ziemi i duszy człowieka z tej ziemi". Gajcy był jednak bardziej poetą niż politykiem, co łagodziło wymowę jego artykułów.
Jego debiutancki tomik - "Widma" - ukazał się w podziemnym wydawnictwie Biblioteka SiN-u w maju 1943 roku. Jesienią tego samego roku poeta zrezygnował z pracy (był magazynierem w firmie konfekcyjnej) i poświęcił się pisaniu, zaniedbując nawet studia. W październiku ukończył poemat "Misterium niedzielne", w maju 1944 roku ukazał się drugi z kolei tom wierszy Gajcego "Grom powszedni". Nakład wynosił 500 egzemplarzy. Gajcy pisywał prócz wierszy opowiadania, piosenki partyzanckie.
Czesław Miłosz podczas okupacji przyjaźnił się ze środowiskiem "Sztuki i Narodu", choć nie był zwolennikiem ich orientacji politycznej. "Gajcy? Wybuchowy, pełen radości życia, chciwy życia. Z tego powodu jego śmierć była tak dla mnie bolesna. I ze względu na obietnicę dużego talentu. Wtedy sądziłem nawet, że Gajcy ma większe możliwości niż Baczyński. Oczywiście trudno tu snuć przewidywania, kiedy ktoś umiera w tak młodym wieku" - wspominał po latach. Także Herbert, choć cenił wiersze Baczyńskiego, wolał poezję Gajcego. "Pisze językiem męskim, zdecydowanym, zaborczym, ale bezsilnym wobec potężnej zgrozy. Słowa jakby na krawędzi przepaści. Strofa równo odmierzona, kamienna".
25 maja 1943 roku Gajcy razem z Bojarskim i Stroińskim postanowili złożyć kwiaty przed pomnikiem Kopernika w 400. rocznicę zgonu wielkiego uczonego. Akcja skończyła się tragicznie - niespodziewanie zza cokołu pomnika wynurzył się granatowy policjant i zaczął się szamotać z Bojarskim, który trzymał wieniec. Gajcy, stojący pod arkadami Pałacu Staszica, strzelił do policjanta, ale nie trafił. Odgłos strzału ściągnął kolejnych Niemców, Bojarski został postrzelony i mimo operacji zmarł 5 czerwca. Gajcy przeżył to bardzo ciężko. Czuł się winny śmierci przyjaciela - to on w decydującym momencie stracił zimną krew i sięgnął po broń. Poza tym jako jedyny z uczestników zdarzenia wyszedł z niego cało, Stroiński został złapany podczas ucieczki spod pomnika Kopernika i trafił na Pawiak.
Po śmierci Bojarskiego to Gajcy został redaktorem naczelnym "Sztuki i Narodu", o którym Miłosz sarkastycznie pisał, że jego kolejne numery "zaczynały się niemal z reguły od nekrologu poprzedniego redaktora". Rzeczywiście - wydawało się, że nad pismem krąży jakieś mroczne fatum - pierwszy redaktor, Onufry Kopczyński zginął w Auschwitz, Bojarski - od kul żandarma, Trzebiński - w ulicznej egzekucji. Trzej ostatni redaktorzy pisma - Gajcy, Stroiński i Wojciech Mencel - zginęli w powstaniu warszawskim.
Od l sierpnia 1944 roku Gajcy, pod pseudonimem "Topór", walczył w powstaniu warszawskim na Starym Mieście w drużynie szturmowo-wypadowej "Chmury" (pseudonim Zdzisława Stroińskiego). Ostatni zachowany wiersz Gajcego odnosi się do wybuchu zdobytego przez powstańców warszawskich niemieckiego transportera min, do którego doszło 13 sierpnia 1944 r. przy ulicy Jana Kilińskiego na warszawskim Starym Mieście. Zginęło ponad 300 osób, a świadkowie wspominali, iż szczątki rozerwanych na strzępy ofiar zwisały z rynien, gzymsów i rozbitych okien.
"Święty kucharz od Hipciego" to gorzka, ironiczna wizja powstania: "W niebie uczta: polskie flaczki/ wprost z rynsztoków Kilińskiego!/Salcesonów pełna misa,/Świeże, chrupkie/Pachną trupkiem:/To z Przedmurza!/Do godów, święci, do godów,/Przegryźcie Chrystusem Narodów!".
W książce "Dzieci oskarżają" zachowały się wspomnienia 10-latka: "Podczas powstania w tym schronie wojskowym powstańcy polscy okazali nam dużo serca. (...) Jeden wojskowy, bardzo miły, śpiewał różne piosenki i dodawał nam otuchy. Codziennie wieczorem wychodził na walki uliczne bez broni. Gdy tatuś zapytał, dlaczego tak robi, odpowiedział, że nie ma dla wszystkich broni, a jednak walczyć trzeba. Gdy pada towarzysz, to broń zostaje dla żyjącego. Na drugi dzień przyszedł łącznik, dwunastoletni chłopczyk, który szedł pod największym ostrzałem, i powiedział nam, że Topór, to jest ten, który wyszedł bez broni, został zabity. Rzucał granaty na Niemców z jednego domu i Niemcy wysadzili ten dom w powietrze".
Poeta zginął 16 sierpnia razem ze Stroińskim w wysadzonej przez Niemców placówce przy ul. Przejazd 1/3. Ciało Gajcego zostało ekshumowane przez rodzinę wiosną roku 1946 i spoczęło na wojskowych Powązkach.
Książka "Gajcy. W pierścieniu śmierci" Stanisława Beresia ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.(PAP)
aszw/