Ochotnicza Legia Kobiet, obrończynie Płocka, pielęgniarki i sanitariuszki, a także żony sławnych mężów – to kobiety, które w 1920 roku wykazały się odwagą i walecznością w obliczu bolszewickiego zagrożenia. „Polskie kobiety niejeden raz w historii naszego kraju dały popis niezwykłej odwagi, nie ustępując męstwem i determinacją mężczyznom, a nawet niejednokrotnie ich przewyższając” – czytamy.
W sukcesie, jakim było pokonanie bolszewików, swój udział miały także polskie kobiety – „bohaterki drugiego planu, wspierające swoich mężów, zmagające się z wojenną codziennością i wreszcie te, które odważyły się chwycić za broń, by ochronić swoje domy przed bolszewicką zarazą. I nic dziwnego, wszak ich matki i babki, kiedy tylko nadarzyła się okazja, też walczyły o niepodległość Polski” – czytamy.
Na początku 1920 roku część Polek zachęcona propagandową agitacją podjęła inicjatywę namawiania rodaczek do oszczędności, polegających na rezygnacji z zakupów zagranicznych ubrań, szytych według najnowszej mody i sprowadzanych za niemałe pieniądze z Paryża. Jednak jak zauważa Iwona Kienzler, „znacznie większy odzew niż rezygnacja z modowych fanaberii znalazła wśród Polek akcja szycia bielizny dla żołnierzy na froncie, w czym specjalizowały się rozmaite kobiece organizacje charytatywne, skupione wokół Kościoła katolickiego, oraz często powoływane wówczas do życia Koła Kobiet”. Kobiety zrzeszone w rozmaitych organizacjach zakładały także żołnierskie gospody, czyli miejsca, w których żołnierze mogli tanio, a często nawet i bezpłatnie, dobrze zjeść, wypić ciepłą herbatę, a także kulturalnie spędzić czas na lekturze książek czy gazet.
Co prawda nie wszystkie Polki były matkami synów, ale zawsze mogły zostać wojennymi matkami chrzestnymi żołnierzy walczących z bolszewikami. Jak zauważa autorka, „była to osobliwa funkcja powstała jeszcze w okresie pierwszej wojny światowej. Wojennymi matkami chrzestnymi były kobiety decydujące się na objęcie duchową opieką wybranego przez siebie żołnierza, który nie miał własnej rodziny. Przesyłając mu regularnie paczki z żywnością, ciepłą bielizną, książkami i papierosami, wkładały do nich listy ze słowami otuchy. Owe matki chrzestne zajmowały się zazwyczaj młodymi, osieroconymi chłopcami, niejako zastępując im własne matki”.
Szczególną rolę odegrały kobiety w miejscowościach, którym przyszło bezpośrednio mierzyć się z atakiem wojsk sowieckich, m.in. mieszkanki Płocka i Łomży. Kobiety służyły również w Ochotniczej Legii Kobiet, która była formacją wojskową, miały mieć zapewnione zakwaterowanie, umundurowanie, jak również wyżywienie. „Kobiety służące w Legii pełniły, podobnie jak wcześniej w milicji, służbę wartowniczą etapową, a w wyjątkowych wypadkach– także frontową. Ochotniczki mogły też brać udział w służbie patrolowej i łącznikowej na ostrzeliwanych peryferiach Lwowa” – pisze Iwona Kienzler.
Na miano bohaterek zasługują również wszystkie sanitariuszki, pielęgniarki raz samarytanki niosące pomoc rannym w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Niewątpliwie za ikonę może uchodzić Teresa Grodzińska, która zginęła, wcześniej będąc wzięta przez bolszewików do niewoli. „Pamięć o bohaterskiej sanitariuszce kultywowano przez cały okres międzywojenny, czyniąc z niej symbol najwyższego patriotyzmu i poświęcenia dla ojczyzny” – zauważa autorka. W czasie wojny dużą rolę odegrały żony sławnych mężów, chociażby Helena Paderewska, Michalina Mościcka czy Aleksandra Piłsudska.
„Nie bez przyczyny już w XIX stuleciu car Mikołaj I po klęsce powstania listopadowego w liście do Paskiewicza przyznał, że lęka się polskich kobiet, ponieważ +ten szatański naród zawsze działał przez nie+. Wtórował mu ponad trzydzieści lat później rosyjski dziennikarz i poeta Nikołaj Berg, wyrażając pogląd, że +kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i nieuleczalnym spiskowcem+” – czytamy.
Książka „Waleczne kobiety roku 1920” Iwony Kienzler ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/