Dzisiejszy obraz najstarszej części stolicy kształtują m.in. XVIII-wieczne obrazy Canaletta. Prezentują miasto pełne klasycystycznych pałaców, kamienic i kościołów. Niemal zupełnie nieznany jest obraz Warszawy, która w czasach włoskiego malarza była wspomnieniem jeszcze odleglejszym niż dziś dla nas stolica przed II wojną.
Katastrofa II wojny światowej przesłania dziś inny wielki kataklizm w dziejach Warszawy, który wydarzył się w czasie potopu szwedzkiego. Skala ówczesnych zniszczeń wojennych oraz grabieży dorównuje zdaniem historyków jedynie tej dokonanej w latach 1939–1945 przez okupantów niemieckich. Po wyparciu Szwedów Warszawa potrzebowała kilkudziesięciu lat odbudowy, aby stać się znaczącą metropolią czasów saskich i stanisławowskich. Było to miasto nieporównywalnie większe niż stosunkowo skromna, kilkunastotysięczna Warszawa z pierwszych lat swojej stołeczności.
Nie zachowało się zbyt wiele wizerunków tamtego miasta, ale przy zastosowaniu wielu źródeł oraz technik komputerowych możliwe jest jego ożywienie. Dla architekta Tomasza Kulsa kluczowy okazał się wydany w 1643 r. swoisty przewodnik po ówczesnej stolicy. Nadworny kompozytor i urzędnik Adam Jarzębski opublikował wierszowany poemat przedstawiający spacer po Starej i Nowej Warszawie oraz przyległych do nich przedmieściach. Jarzębski skupiał się na wyglądzie pałaców, mieszczańskich kamienic oraz charakterze najważniejszych ulic. Co niezwykle istotne, nie pomijał zabudowań gospodarczych, ogrodów i murów obronnych. „Czerpałem wiedzę nie tylko z informacji, które Jarzębski zawarł w Gościńcu, lecz także z zachowanych przekazów ikonograficznych, map i spisanych w tamtych czasach wspomnień. Pomocne były również liczne wydawnictwa tak archiwalne, jak i współczesne” – podkreśla autor. Istotne były również poczynione w ostatnich latach odkrycia archeologów. Efektem było stworzenie trójwymiarowych modeli ówczesnej zabudowy.
Jak zauważa Kuls, Warszawa czasów Jarzębskiego to wciąż miasto w dużej mierze gotyckie, dopiero przechodzące oddolną barokową „modernizację”. „Tak jak dziś w wielu przypadkach o zakresie przebudowy czy modernizacji decydowała zasobność sakiewki właścicieli. Przedstawiciele warszawskiego patrycjatu byli ludźmi pragmatycznymi. Dlatego jeśli nie było potrzeby wyburzać, nakładali tylko nowy, modniejszy kostium w postaci obramień okien czy nowych portali” – wyjaśnia. Przebudowa fasad była świadectwem rozwoju ekonomicznego, którym cieszyła się Warszawa u progu dramatycznego kryzysu spowodowanego wojnami drugiej połowy XVII w. W początkach lat czterdziestych konflikty z sąsiadami wciąż toczyły się wyłącznie na dalekich północnych i wschodnich kresach Rzeczypospolitej. Jak zauważa autor „Warszawa jawi się jako miasto dobrobytu, ozdobiona świetnymi budowlami, pałacami, kościołami, dworami. Inna sprawa, że XVII-wieczne standardy w wielu wypadkach do dzisiejszego wyobrażenia wspaniałości nie bardzo przystają”. Owe „XVII-wieczne standardy” to m.in. wszechobecność drewnianej zabudowy. Z drewna było wciąż wiele kościołów, włącznie z wieżą obecnej bazyliki Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Przebudową miasta byli zainteresowani również ambitni władcy z dynastii Wazów. Ich ambicje odciśnięcia swojego piętna na rozwijającym się mieście wynikały m.in. z chęci dorównania zachodnim metropoliom. Grand tour królewicza Władysława Wazy skłonił go do upiększenie miasta. Tomasz Kuls przypomina przygotowany za jego panowania plan budowy „forum Wazów”. Do dziś śladem spektakularnych zamierzeń monarchy jest Kolumna Zygmunta. Niestety nawet ślad nie pozostał z rekonstruowanego przez autora teatru królewskiego stworzonego w południowym skrzydle Zamku Królewskiego. Znacznie lepiej znamy wygląd przebudowanych przez Zygmunta III najważniejszych komnat rezydencji. „Apartamenty królewskie pełne były wspaniałych obrazów i mebli, które król Zygmunt III latami sprowadzał poprzez swoich agentów głównie z Flandrii. Na ścianach zamku wisiały dzieła takich artystów jak Peter Paul Rubens, Jan Brueghel zwany Aksamitnym, czy Antoon van Dyck. Portale drzwiowe, posadzki i kominki wykonane były ze sprowadzanych z rejonu Brukseli kolorowych marmurów” – opisuje Kuls. Zaledwie dwanaście lat później Zamek Królewski został doszczętnie spustoszony przez najeźdźców.
Próbowali dorównać im magnaci rozbudowujący swoje dwory wzdłuż głównych traktów ówczesnych przedmieść. Drewniane dwory i barokowe pałace okalały najstarszą część miasta, tworząc wraz z ogrodami specyfikę Warszawy jako miasta rezydencjonalnego, przyciągającego w czasie sejmów i elekcji tysiące przedstawicieli szlachty i magnaterii z najdalszych części RP.
Uwagę czytelnika najbardziej przyciągają widoki ulic, które dopiero w XVIII w. stały się reprezentacyjnymi traktami, oraz wówczas wciąż bardzo wyraźny podział Warszawy na kilka ośrodków miejskich. „W XVII w. na Warszawę, jaką opisał Jarzębski, składały się: Stara Warszawa, Nowa Warszawa, przedmieścia w obrębie wałów na lewym brzegu Wisły i położone za rzeką miasto Skaryszew oraz wsie Praga i Kamion” – przypomina autor. Każde z miast zachowywało specyfikę, a ich mieszkańcy trudnili się różnymi zajęciami i zajmowali odmienne pozycje społeczne.
Michał Szukała (PAP)