Społeczeństwo niemieckie w okresie międzywojennym nie było radykalne en masse. Gdy Trzecia Rzesza święciła swoje największe triumfy, miliony nie popierały polityki narodowosocjalistycznej. Jak więc było możliwe zbudowanie Tysiącletniej Rzeszy?
Robert Gellately jest kanadyjskim badaczem zajmującym się historią współczesnej Europy, ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej i zimnej wojny. Na swoim koncie ma wiele opracowań, a niektóre z nich używane są jako podręczniki akademickie w Stanach Zjednoczonych. Polski czytelnik może go kojarzyć z opracowania rękopisów lekarza i psychiatry dr. Leona Goldensohna wydanych pod tytułem „Rozmowy norymberskie”. Tym razem, staraniem Instytutu Pileckiego, na język polski przetłumaczono ciekawe studium dochodzenia społeczeństwa niemieckiego do nazizmu.
Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei, czyli owiane złą sławą NSDAP, była w 1920 r. niszową, odwołującą się do idei ekstremistycznych partią polityczną. W ciągu 13 lat ta grupa ludzi, na czele z Adolfem Hitlerem, zdołała podporządkować sobie cały kraj i rozpoczęła budowę organizmu państwowego opartego na terrorze, który według założeń miał przetrwać tysiąc lat. Jednak, jak się okazuje, była to doktryna oparta na zlepku przekonań, pretensji i pojęć wspólnych dla wielu obywateli powersalskiego tworu, jakim była Republika Weimarska. Co ciekawe, dla nazistów zupełnie naturalne były wszelkie postawy socjalistyczne z pominięciem internacjonalistycznego marksizmu i komunizmu. Przekładając to na grunt polskiego rozumienia – i parafrazując – można by powiedzieć, że był to socjalizm, który wysiadł na przystanku narodowym, charakteryzujący się wzmożonym antysemityzmem, dążeniem do Lebensraum oraz głoszący konieczność przebudzenia narodowego. Czyli, odwołując się do polskiego podwórka, było to zupełnie egzotyczne fusion Piłsudskiego z Dmowskim. Najbardziej egzotyczne połączenie, jakie Polak może sobie wyobrazić.
Nieudany pucz piwiarniany z jesieni 1923 r. miał być końcem tej nieznaczącej bawarskiej partii. Jednak głębokie poczucie krzywdy z powodu postanowień traktatu wersalskiego oraz utraty części ziem, w tym najbardziej uprzemysłowionego fragmentu Górnego Śląska stworzyło doskonałe podwaliny funkcjonowania NSDAP. Jak mówią, Wielka Wojna była matką dwudziestego stulecia, a wszystko, co się stało po 1918 r., było jej naturalną konsekwencją. I to bardzo wyraźnie widać w historii Niemiec oraz Trzeciej Rzeszy.
Robert Gellately w sposób prawie beletrystyczny przedstawia czytelnikowi odpowiedź na powszechnie zadawane pytanie: dlaczego ludzie poszli za Hitlerem? Opisuje on najważniejszych działaczy ruchu narodowosocjalistycznego oraz ich drogę do fanatycznego kultu postaci Adolfa Hitlera. Ale nie pozostawia bez głosu również tzw. ulicy. Niewątpliwy wpływ na wzrost popularności ruchu narodowosocjalistycznego miała degrengolada Republiki Weimarskiej, brak wspólnoty oraz perspektyw, które mogły odwieść młode pokolenie od tych idei. Jednak stworzenie Volksgemeinschaft nie było kwestią kilku pokoleń. Usunięcie barier klasowych oraz wprowadzenie obowiązkowej Służby Pracy Rzeszy pozwoliło zapomnieć o dawnych klasach uprzywilejowanych. Inteligenci i parobkowie służyli narodowi i państwu za taką samą zapłatę. Żaden z nich nie otrzymywał uprzywilejowanego stanowiska ze względu na wykształcenie czy status społeczny.
Dzięki tej pozycji możemy zapoznać się bardzo szczegółowo z poruszanymi wyżej kwestiami. Nie zabraknie również wieloaspektowego obrazu Niemiec. Autor wykonał kawał dobrej pracy badawczej, którą umie ukazać we frapujący sposób. Nie zgadza się również z wieloma kalkami funkcjonującymi w pamięci zbiorowej, które są bardzo mylące. Udowadnia choćby, że aparat terroru narodowosocjalistycznego mimo swej relatywnej szczupłości kadrowej mógł funkcjonować dzięki donosom pozornie obojętnej części społeczeństwa niemieckiego. Książka jest ponadto fenomenalnym studium zagadnienia, dlaczego czołowi ideologowie i działacze, mimo swoich wcześniejszych przekonań politycznych, zaangażowali się właśnie w ten nurt ideologiczny. Bardzo odważnie przedstawia również dyskursywną ewolucję niemieckiego „nazizmu” – przez wielu Niemców uważanego za rzecz bliską, akceptowalną – w zupełnie obcy „hitleryzm”.
Gellately wykazuje się dużą znajomością źródeł, doskonałym warsztatem interpretatorskim oraz odwagą w odrzucaniu przyjętych schematów. Wskazuje na mnogość motywów wyznawców narodowego socjalizmu oraz pozornie niezaangażowanej części Niemców, którzy w rzeczywistości ochoczo współdziałali w wykrywaniu wszelkich negacji doktryny, w tym „myślozbrodni”. Wielu działaczy narodowosocjalistycznych dążyło również do realizacji własnych partykularnych celów, które zdecydowanie nie były życzeniami czy rozkazami Hitlera.
Recenzowana pozycja niesie ze sobą powiew świeżości w rozważaniach o narodowym socjalizmie oraz społeczeństwie niemieckim w latach 1920–1945. Zwłaszcza cenne jest to, że autor pokazuje związek między myśleniem społeczeństwa Drugiej Rzeszy Niemieckiej oraz Trzeciej Rzeszy. Nie stroni również od krytyki kultu charyzmy Adolfa Hitlera. Miała ona rzekomo tłumaczyć wszelkie działania społeczeństwa niemieckiego – dziś widzimy jak bardzo „ułatwiona” była to interpretacja.
To pozycja, obok której nie sposób przejść obojętnie. Nie tylko powinna być odnotowywana w bibliografiach opracowań, ale powinna być dogłębnie wykorzystana i zinterpretowana. Dzięki pióru Gellately’ego oraz przekładowi Aleksandry Arumińskiej otrzymujemy do ręki doskonałą lekturę również dla czytelników niezajmujących się na co dzień badaniami nad Trzecią Rzeszą.
Daria Czarnecka
Źródło: MHP
Daria Czarnecka