Stanisław Żółkiewski mierzył się „z wyzwaniami, które stawały przed największym państwem ówczesnej Europy. W zgiełku pól bitewnych i zaciszu dyplomatycznych gabinetów wykuwał potęgę mocarstwowej Rzeczypospolitej” – czytamy.
Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz urodził się w 1547 r. Brał udział we wszystkich wojnach toczonych przez Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVI w. i początkach XVII stulecia. Początkowo walczył u boku doświadczonego wodza i kanclerza Jana Zamoyskiego, uczestniczył również w wyprawach przeciw Habsburgom i Moskwie, na Mołdawię i Wołoszczyznę, a później zwyciężał, dowodząc samodzielnie w wielu kampaniach przeciwko Rosji, Szwecji, Kozakom, Turcji i Tatarom.
Żołkiewski pełnił szereg najważniejszych urzędów I Rzeczypospolitej: był sekretarzem królewskim, hetmanem polnym koronnym, kasztelanem lwowskim, wojewodą kijowskim, a w końcu hetmanem wielkim koronnym i kanclerzem wielkim koronnym.
W 1609 r. Żółkiewski stanął na czele wojsk polskich w kolejnej wojnie polsko-rosyjskiej i rozpoczął oblężenie Smoleńska. 4 lipca 1610 r., pokonał pod Kłuszynem pokonał armię połączonych wojsk rosyjskich i szwedzkich. 28 sierpnia, po zwycięskim wkroczeniu do Moskwy, podpisał układ z bojarami rosyjskimi, na mocy którego polski królewicz Władysław został ogłoszony carem Rosji.
Żółkiewski 29 października 1611 r. powrócił tryumfalnie do Warszawy z wojny moskiewskiej. W orszaku przejeżdżającym przez miasto był wzięty do niewoli car Wasyl IV Szujski, który na Zamku Królewskim ukorzył się przed królem Polski, Zygmuntem III Wazą.
W przygotowywanej wyprawie na Moskwę miał wziąć udział królewicz Władysław. Na wieść o wyruszeniu króla oddziały kniazia Dymitra Pożarskiego zaczęły gromadzić się pod Moskwą; sam Pożarski przybył 30 sierpnia 1612 r. Polskiej załodze brakowało żywności, bowiem oblężenie było zupełnie szczelnie. Na początku listopada stało się jasne, że polski garnizon musi skapitulować. „Kapitulacja załogi polskiej została podpisana 6 listopada 1612 r. Dzień później oddziały powstańcze wkroczyły do stolicy. Akt kapitulacji głosił, że Polacy w zwartym szyku, ze sztandarami i łupami, będą mogli wrócić do Rzeczypospolitej. Nie został on dotrzymany: dużą część żołnierzy (w tym całą piechotę) Moskale wymordowali, pozostałych wzięli do niewoli. Z wysłanym przez Zygmunta III do Moskwy poselstwem, które miało zawiadomić o przybyciu królewicza Władysława, nie chcieli się spotkać” – pisze Wojciech Polak.
Koniec wyprawy Zygmunta III nie oznaczał jednocześnie końca wojny, która toczyła się na pograniczu jeszcze przez kilka następnych lat. Ostatecznie w grudniu 1618 r. podpisano rozejm w Dywilinie na 14 i pół roku. Jak czytamy, „w jego wyniku Rzeczpospolita odzyskiwała Smoleńszczyznę, Siewierszczyznę i Czernichowszczyznę. Prawa królewicza do korony cesarskiej złożono na +Sąd Boży+ – na razie jednak zawieszono na czas trwania rozejmu. Strony zgodziły się na zwolnienie jeńców”.
Stanisław Żółkiewski zginął 6 października 1620 r. w czasie odwrotu, odmawiając ucieczki z pola bitwy pod Cecorą. Abraham Złotopolski, świadek ostatnich chwil życia hetmana, w liście do Wojciecha Miaskowskiego 25 października pisał: „Szliśmy z nim pieszo na kilkoro strzelenia z łuku, prosząc go, aby na koń wsiadł i równo z drugimi uchodził, ale nie chciał mówiąc te słowa: +Nie wsiądę. Miło mi będzie z wami umrzeć. Niechaj Pan Bóg nade mną wyrok mój skończy, który uczynił+. Mało co postąpiwszy poczęliśmy znowu go prosić, aby wsiadł i uchodził, ale konia już nie było. Jak wtedy towarzysza jakiegoś z konia zbił i pana hetmana wsadził nań. Zatem z boku naszych kilkaset koni przypadło, między których on wpadł i jużem go potem nie widział”.
Dzień później ciało Żółkiewskiego znaleźli Turcy. Jego głowę, nabitą na pikę, Iskander pasza odesłał sułtanowi do Stambułu – przez dwa lata znajdowała się ona nad wejściem do pałacu. Wysłannikom wdowy po Żółkiewskim udało się odzyskać natomiast resztę ciała hetmana. Jak pisze autor, „głowę hetmana wykupiła jego żona Regina. W kolegiacie w Żółkwi odbył się skromny pogrzeb. Żółkiewski w ostatniej woli zarządził, aby w przypadku gdyby zginął na polu bitwy, trumnę jego przykryto nie czarnym aksamitem (jak było w zwyczaju), ale czerwonym +na znak wylania krwie dla Rzeczypospolitej+. Tak też uczyniono”.
„Legenda Stanisława Żółkiewskiego przez wieki żyje w świadomości społecznej, znajdując też swoje odbicie w wielu dziełach literackich. Pomimo że w siedemnastowiecznej literaturze polskiej istniał nurt dość chłodno oceniający hetmana, pojawiają się jednak już wtedy dzieła stawiające go obok wielkich bohaterów starożytności. (…) W następnym stuleciu niewiele pisano o bohaterze spod Cecory. Ogromną popularnością zaczął się jednak cieszyć w wieku XIX po utracie niepodległości przez Polskę, a także w XX stuleciu, gdy Rzeczpospolita ponownie wróciła na mapę Europy” – wskazuje Wojciech Polak.
Książka „Żółkiewski pogromca Moskwy” Wojciecha Polaka ukazała się nakładem wydawnictwa Biały Kruk.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/