Warszawski apasz, chłopak z ferajny, symbol miejskiego folkloru - tak zapisał się Stanisław Grzesiuk w pamięci warszawiaków. Ten wizerunek był jednak w dużym stopniu kreacją autora "Boso, ale w ostrogach". W poniedziałek mija pół wieku od jego śmierci.
Stanisław Grzesiuk, człowiek-symbol rdzennej Warszawy, urodził się w Małkowie koło Chełmna 6 maja 1918 roku. Do stolicy rodzina przeprowadziła się, gdy mały Staś miał dwa latka. Zamieszkali na Sielcach, na ulicy Tatrzańskiej. Ten region Grzesiuk opisze po latach w książce "Boso, ale w ostrogach". Traktując tę opowieść jako autobiografię, można by uznać, że pisarz wywodził się z dołów społecznych, wychował się na ulicy wśród lumpenproletariatu i pospolitych bandytów, od dziecka musiał ciężko pracować ocierając się o świat przestępczy.
W istocie jednak przedwojenne Sielce, gdzie mieszkali Grzesiukowie, nie były wcale dzielnicą biedoty. Mieszkali tam przeważnie drobni urzędnicy i robotnicy, do których należał ojciec Grzesiuka, który pracował w fabryce parowozów na Kolejowej, był działaczem PPS. Dom Grzesiuków trudno uznać za zamożny, jednak rodzinie niczego nie brakowało - stać ich było na opłacenie szkoły dla synów i lekcje gry na mandolinie dla trójki dzieci. Przed wojną repertuar Grzesiuka był bardzo odległy od bandyckich piosenek, których wykonywaniem zasłynął. Śpiewał raczej piosenki z ówczesnych filmów. Siostra Grzesiuka Krystyna Zaborska w 1988 roku w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że rodzice trzymali ich raczej krótko i nie było mowy o włóczeniu się po nocach po mieście. Grzesiuk przed wojną ukończył szkołę zawodową i rozpoczął pracę w Państwowych Zakładach Teleradiotechnicznych na Grochowskiej jako elektromechanik.
"Miał wielu najróżniejszych kolegów. Z młodości z Czerniakowa, z obozu i wielu innych. Śpiewał szemrane piosenki, bo się ich nauczył po wojnie. Pokazywali mu je za wódkę, on uczył się melodii, a słowa zapisywała młoda dziennikarka. (...) Kiedy byliśmy młodzi, to nie śpiewał w domu takich piosenek. Rodzice by na to nie pozwolili" - wspominała siostra Grzesiuka.
Podczas okupacji Grzesiuk, jak wspominał po latach, zaangażował się w działalność powstającego właśnie ruchu oporu. Zrezygnował z pracy w fabryce, żył z szabru i handlu łupami z włamań do przejętych przez Niemców zakładów. Aresztowany został na początku 1940 roku w trakcie łapanki, trafił na roboty przymusowe do Niemiec, w okolice Koblencji. Za pobicie gospodarza niemieckiego i ucieczkę z jego gospodarstwa, Grzesiuka zesłano do obozu koncentracyjnego w Dachau, skąd po kilku miesiącach przeniesiono go do Mauthausen. Przebywał tam do maja 1945 roku, kiedy obóz wyzwoliły wojska amerykańskie.
9 lipca 1945 r. Grzesiuk wrócił do kraju. W 1946 r. ożenił się, miał dwoje dzieci – córkę Ewę i syna Marka. Niedługo po powrocie do Warszawy wstąpił do PPR, po skończeniu partyjnych szkoleń był wicedyrektorem do spraw administracyjnych kolejno w kilku placówkach służby zdrowia.
Swoje przeżycia obozowe Grzesiuk opisał po wojnie w książce „Pięć lat kacetu” (1958). Aby urozmaicić spotkania autorskie zaczął śpiewać piosenki i wtedy właśnie narodził się Grzesiuk - bard Warszawy. Zaproszono go do „Podwieczorku przy mikrofonie”, którego wówczas słuchała cała Polska, zaczął występować regularnie, stał się popularny jako wykonawca piosenek z przedwojennego folkloru stolicy, takich jak "Czarna Mańka", "Bujaj się Fela", "Bal na Gnojnej", "Ballada o Felku Zdankiewiczu", "Komu dzwonią", "U cioci na imieninach" oraz "Nie masz cwaniaka nad warszawiaka". Akompaniował sobie na bandżoli i mandolinie. Pierwsze zarejestrowane nagrania piosenek Stanisław Grzesiuka pochodzą z 1959 r.
"Miał wielu najróżniejszych kolegów. Z młodości z Czerniakowa, z obozu i wielu innych. Śpiewał szemrane piosenki, bo się ich nauczył po wojnie. Pokazywali mu je za wódkę, on uczył się melodii, a słowa zapisywała młoda dziennikarka. Ludzie przysyłali mu też słowa do radia - do audycji, w której śpiewał. Kiedy byliśmy młodzi, to nie śpiewał w domu takich piosenek. Rodzice by na to nie pozwolili. Potem też miał dwa repertuary, jeden uliczny, taki do kieliszka, drugi normalny, który śpiewał rodzinie w domu" - wspominała siostra Grzesiuka.
Kolejna autobiograficzna powieść Grzesiuka, "Boso, ale w ostrogach" (1961), przenosi czytelnika w świat "szemranych" dzielnic przedwojennej Warszawy, zamieszkałych przez ludzi biednych, ale honorowych. Szczególnie malowniczo przedstawia się w książce półświatek bandytów, warszawskich apaszy, chłopaków z ferajny, którzy może i kradną, ale robią to z fantazją. Miarą talentu Grzesika jest fakt, że jego wizję przedwojennej Warszawy, wielu czytelników przyjęło jako szczerą prawdę, choć jest to niewątpliwie w dużym stopniu kreacja literacka.
Grzesiuk od czasów obozowych chorował na gruźlicę. Stanu jego zdrowia nie poprawiała jego skłonność do alkoholu. Podobno nawet w sanatoriach, gdy był już po dwu operacjach, odwiedzający go koledzy obowiązkowo przywozili mu wódkę. Trzecia książka Grzesiuka, wydana dopiero w rok po śmierci pisarza, "Na marginesie życia" opisuje ten właśnie okres jego życia - walkę z chorobą. Stanisław Grzesiuk zmarł w 21 stycznia 1963 w Warszawie. Jest patronem jednej z ulic na warszawskim Czerniakowie.
Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ abe/