Byłyśmy w całkowitej zależności od dyrektora; ofiara molestowania ma natychmiast poczucie winy – mówiła podczas czwartkowego briefingu prasowego Alina Kamińska, jedna z grupy kobiet, które zarzucają dyrektorowi Teatru Bagatela w Krakowie Henrykowi Jackowi Schoenowi molestowanie.
Podczas czwartkowego briefingu prasowego dotyczącego sytuacji w Teatrze Bagatela, głos zabrała aktorka Alina Kamińska. To jedna spośród dziewięciu kobiet, które w piśmie do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego zarzuciły dyrektorowi instytucji Henrykowi Jackowi Schoenowi molestowanie i mobbing. Krakowska prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Kamińska odniosła się do tego, że nazwiska podpisanych pod pismem kobiet, zostały udostępnione dyrektorowi Bagateli. "Dwukrotnie usłyszałam, że wszystko odbędzie się w zaciszu gabinetu prezydenta. Na spotkaniu, na którym byłyśmy z koleżankami (...), powiedziałam, że bardzo chciałybyśmy, że oczekujemy, iż nasze nazwiska nie zostaną dyrektorowi pokazane" - mówiła.
Jak dodała, ujawnienie nazwisk to dla nich "szok i wielkie zdumienie". "Zostałyśmy pozostawione same sobie i w pełnej dostępności dla tego człowieka, który zaczął nas dręczyć telefonami, wzywając nas po kolei na spotkania" - powiedziała.
Według jej relacji, spotkania te miały się odbywać w obecności pracownicy kadr, a kobiety musiały opowiedzieć dyrektorowi o jego własnych zachowaniach, które uznawały za niestosowne. Zdaniem Kamińskiej, była to sytuacja, w której "oprawca przesłuchuje swoje ofiary".
Jak mówiła - i jak też wynika z informacji medialnych - zgłaszają się do niej kolejne kobiety, które miały mieć "tego typu styczność" z dyrektorem Bagateli. Poinformowała, że zdecydowała się ujawnić i zająć sprawą, kiedy się dowiedziała, że przemoc dotknęła również jej młodsze koleżanki.
"Byłyśmy w całkowitej zależności i poległości od naszego dyrektora. Ofiara molestowania ma natychmiast poczucie winy - i tak było w naszym przypadku" - mówiła. Zaznaczyła, że ujawnienie tej sprawy "ciąży przeogromnie" na życiu jej i jej koleżanek, a także stawia pod znakiem zapytania ich dalszą karierę zawodową.
W rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że kobiety otrzymują wiele dowodów wsparcia, a po ich stronie stanął "ogrom dyrektorów teatrów czy zespołów teatralnych". "Tę drogę podjęłyśmy dla innych kobiet. (...) Mamy nadzieję, że jako pierwsze przecieramy ścieżkę następnym" - zadeklarowała.
Przyznała, że po ujawnieniu sprawy pojawiły się także głosy krytyczne, m.in. dotyczące twierdzeń, jakoby do nadużyć miało dochodzić przez całe lata, a ujawnione zostały dopiero teraz. "Ogarnia nas zdumienie, że w ogóle na to pozwoliliśmy, że dopiero teraz podnosimy głowę i budzimy się w nowej rzeczywistości. Mamy nadzieję, że z korzyścią i konsekwencją dla całej Polski" - opowiadała aktorka.
Wsparcia kobietom, które oskarżyły dyrektora, udzieliła nowo wybrana posłanka z list KW SLD Daria Gosek-Popiołek, a także obecne na briefingu przedstawicielki organizacji kobiecych, m.in. Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
"Chcemy, żeby osoby, które zgłaszają molestowanie czy mobbing w miejscu pracy, miały pewność, że osoba, która jest sprawcą tej przemocy, zostanie odsunięta od wykonywania swoich obowiązków" - mówiła Gosek-Popiołek.
Apelowała o pomoc psychologiczną dla ofiar nadużyć i o zagwarantowanie im anonimowości. Sprzeciwiła się "wtórnej wiktymizacji" kobiet i "mowie nienawiści". Zwracała się także do tych, które padły ofiarą molestowania. "Jesteśmy dla was, pomożemy wam. Nie pozwolimy, żeby to wszystko wydarzyło się po nic" - powiedziała.
Molestowanie i mobbing dyrektorowi Teatru Bagatela zarzuciło osiem podwładnych i jedna była pracownica placówki. Po otrzymaniu pisma w tej sprawie prezydent Krakowa złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa nadużycia zależności służbowej.
W czwartek prokuratura okręgowa poinformowała o wszczęciu śledztwa, które będzie prowadziła pod kątem mobbingu i molestowania seksualnego. Zarzuty te odparł Schoen, który w rozmowie z PAP zaprzeczył, by kiedykolwiek dopuszczał się nadużyć.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ wus/