Był reżyserem "rozkochanym w aktorach", uruchamiał ich wyobraźnię, dawał wolność, inspirował, udzielał niezapomnianych wskazówek, miał wyjątkową intuicję – m.in. takie opinie na temat zmarłego w niedzielę Andrzeja Wajdy wyrażali od lat artyści, którzy z nim współpracowali.
Anna Seniuk, która u Andrzeja Wajdy zagrała Julcię w "Pannach z Wilka" podkreślała: Wajda potrafi "prowadzić aktora niepostrzeżenie, delikatnie, uruchamiać jego wyobraźnię", daje aktorowi "wolność, wolną przestrzeń do budowania roli". "Był dla mnie mitem już wtedy, gdy byłam w szkole. Mówiło się o Wajdzie. Nie przypuszczałam nawet, że kiedykolwiek się z nim spotkam" - opowiadała aktorka (w rozmowie z PAP w 2006 r.).
Swoje pierwsze spotkanie z Wajdą Seniuk wspominała tak: "Kiedy angażował mnie do +Panien z Wilka+ nie posłużył się kierownikiem produkcji, ani nikim innym. Zadzwonił do mnie osobiście. To był dla mnie ogromny szok. Kiedy w słuchawce usłyszałam, że dzwoni Andrzej Wajda, zaniemówiłam. Powiedział wtedy, bardzo grzecznie, że +byłby zaszczycony, jeśli zgodzę się u niego zagrać+".
"Wajda, człowiek wielkiej kultury, wiedział, że jeśli spotykamy się po raz pierwszy, nie wypada angażować tego przez kogoś trzeciego; że z pewnością będzie mi miło, jeśli on zadzwoni osobiście. Mimo że był zajęty i rozrywany, Andrzej Wajda znalazł czas, by zadzwonić do młodej aktorki" – podkreślała Anna Seniuk.
Przywołując po latach w pamięci atmosferę na planie "Panien z Wilka", aktorka opowiadała: "Na początku bardzo się bałam. Podczas pierwszych ujęć z panem Andrzejem nie pokazywałam tego, ale wydawało mi się, że widać, jak serce bije mi pod kostiumem. Po paru dniach to przeszło, bo Wajda reżyserował bezboleśnie. Chwalił po każdym dublu, był bardzo wyrozumiały. Po każdym ujęciu mówił: +świetnie, wspaniale+. Po którymś ujęciu powiedział: +dobrze+. Mój partner wyjaśnił mi wtedy: jeśli Wajda mówi +dobrze+, to znaczy, że było do niczego. On nigdy nie mówił, że jest źle".
Mówiąc o wolności, którą Wajda daje na planie pracującemu aktorowi, Seniuk posłużyła się własnym przykładem. "Wajda zaznaczał tylko mniej więcej, o co by mu chodziło. Kiedy grałam Julcię w +Pannach+ powiedział mi, formułując jedno zdanie-klucz, że +Julcia jest motylem+. Słowo +motyl+ uruchomiło wtedy moją wyobraźnię" – opowiadała Anna Seniuk.
Także Jan Nowicki wspominał po latach oryginalne wskazówki kierowane przez Wajdę do aktorów. "Potrafił powiedzieć np.: +Niech pan nie gra jak blondyn, niech pan gra jak brunet+. Miał takie krótkie, lapidarne uwagi, które wyjaśniały wszystko" – opowiadał o Wajdzie Nowicki.
Podobne wspomnienia miał Zbigniew Zapasiewicz (1934-2009), który u Wajdy wystąpił w "Ziemi obiecanej", "Bez znieczulenia" i "Pannach z Wilka". "Wajda jest znany z wielu powiedzonek, które jednak trzeba usłyszeć w jego własnym wykonaniu, z jego intonacją, mimiką - wtedy są najzabawniejsze. Na przykład: +Pięknie gracie, ale grajcie szybciej, bo przyjdą ludzie i będą się nudzić+" – opowiadał Zapasiewicz.
Wajda pozwolił Zapasiewiczowi wpłynąć na kształt scenariusza "Bez znieczulenia" i zmienić zakończenie tego filmu. "Moja współpraca z Wajdą przy +Bez znieczulenia+ nie sprowadzała się do szczegółów pracy nad samą rolą" - zaznaczył aktor. "Zmieniłem, razem z moją filmową partnerką Ewą Dałkowską, zakończenie tego filmu. Wajda chciał koniecznie, byśmy się pogodzili, a my pozostawiliśmy sprawę otwartą. I ta nasza wersja weszła do kina" - opowiadał.
"Wajda bardzo uważnie słucha i precyzyjnie selekcjonuje propozycje. Nie jest zamknięty na uwagi. Ma poczucie humoru, dystans wobec siebie, a jednocześnie - jest pewien swej siły. I słusznie. Ma cechy przywódcze, dość charakterystyczne dla wybitnych twórców" – mówił o reżyserze Zapasiewicz (wypowiedzi z 2006 r.).
Krystyna Janda – niezapomniana Agnieszka z "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza" - przyznała: "Nie wiem, jaką byłabym aktorką, gdybym nie spotkała na początku swojej drogi tego reżysera". "Andrzej Wajda wprowadzał mnie w świat sztuki, zawodu. Uczył, że w sztuce trzeba mieć odwagę, że nie należy grać niewyraziście, że trzeba umieć podejmować decyzje w przypadku każdej roli. To wszystko stosuję do dzisiaj, jestem mu bardzo wdzięczna" - podkreśliła aktorka.
Andrzej Łapicki, który z Wajdą pracował m.in. na planach filmów "Wszystko na sprzedaż", "Wesele", "Ziemia obiecana" mówił o nim później: "Jest bez wątpienia wspaniałym i wielkim artystą. Praca z nim była dla mnie prawdziwym zaszczytem i przyjemnością. Wajda jest bardzo wymagającym reżyserem, ale kochającym aktorów i słuchającym ich bardzo uważnie. On wręcz wsłuchuje się w aktora, +zbiera+ z niego wszystko, co najlepsze. Zawsze jest znakomicie przygotowany, wie, czego chce od współtwórców spektaklu czy filmu i dzięki temu nikogo nie zanudza. A w pracy na planie czy na scenie nie ma nic gorszego dla aktorów niż zanudzający reżyser".
O pracy Wajdy z aktorami opowiadał po latach również Andrzej Seweryn, który w bogatym dorobku ma m.in. pamiętną rolę Maksa Bauma w "Ziemi obiecanej". Czas spędzony na planie tego filmu Seweryn wspominał później tak: "Wszyscy mieliśmy poczucie, że pracujemy nad czymś niezwykle ważnym. A jakiż tam się zebrał znakomity zespół! Aktorzy byli w szczytowym dla siebie okresie życia. Ten film Andrzej obsadził wręcz idealnie, w najmniejszych nawet rolach. I tak nas wszystkich, z naszą trójką - Pszoniakiem, Olbrychskim i ze mną, poprowadził do zwycięstwa. O Andrzeju mówi się, że on ma znakomitą intuicję w doborze aktorów. Tak wielka intuicja to wartość dana nielicznym. Andrzej dobrze przy tym wie, czego chce od aktorów i ma do nich zaufanie. Jest w nim wielka wolność. Wajda to niezwykle otwarty artysta, który wie, że film jest pracą zespołową".
"Wajda jest reżyserem rozkochanym w aktorze, a jednocześnie pewną ręką prowadzi swoje gwiazdy podczas pracy na planie. Nikt tak nie potrafi połączyć tej miłości ze spojrzeniem najbardziej przenikliwego krytyka" – tak o reżyserze mówił Daniel Olbrychski, nazywany ulubionym aktorem Wajdy - Borowiecki z "Ziemi obiecanej", Rafał z "Popiołów", Bolesław z "Brzeziny", Pan Młody z "Wesela", Wiktor Ruben z "Panien z Wilka", Tadeusz z "Krajobrazu po bitwie".
"Jest mnóstwo wspaniałych, zdolnych reżyserów, ale czym się różni zdolny człowiek, od drugiego zdolnego? Tym, że jeden ma pasję, a drugi nie. Andrzej to nie jest reżyser, który robi filmy. To jest reżyser, który robi Kino. A to nie jest to samo” – mówił o Wajdzie Wojciech Pszoniak, który zagrał u niego m.in. w "Ziemi obiecanej", "Dantonie" i "Korczaku".
Praca z Wajdą była jak "zetknięcie się z duchem naładowanym wyjątkową energią", niczym "spotkanie ze spadkobiercą wieszcza" – to słowa Olgierda Łukaszewicza, Stanisława z "Brzeziny".
Krystyna Janda – niezapomniana Agnieszka z "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza" - przyznała: "Nie wiem, jaką byłabym aktorką, gdybym nie spotkała na początku swojej drogi tego reżysera". "Andrzej Wajda wprowadzał mnie w świat sztuki, zawodu. Uczył, że w sztuce trzeba mieć odwagę, że nie należy grać niewyraziście, że trzeba umieć podejmować decyzje w przypadku każdej roli. To wszystko stosuję do dzisiaj, jestem mu bardzo wdzięczna" - podkreśliła aktorka.(PAP)
jp/ aszw/ sp/