To był reżyser-wizjoner, reżyser, który miał wyobraźnię, który stosował śmiałe chwyty, śmiałe efekty - powiedział PAP o Andrzeju Żuławskim krytyk Andrzej Bukowiecki.
Jeden z najwybitniejszych polskich twórców filmowych, autor "Opętania", "Szamanki" i nagrodzonego w 2015 r. w Locarno "Kosmosu", zmarł w środę.
"Poznałem Andrzeja Żuławskiego - miałem ten wielki zaszczyt i przyjemność - na Camerimage na początku lat 90. Przyjechał wtedy na festiwal z jednym ze swoich filmów" - wspominał Bukowiecki.
"Miałem wtedy w głowie jego obraz jako reżysera - za co on by się chyba teraz nawet nie obraził, chyba zrobilibyśmy mu krzywdę, odmawiając mu tego - kontrowersyjnego i prowokacyjnego wręcz w swoich filmach. Tymczasem spotkałem człowieka - a byłem wtedy młodą, początkującą osobą zajmującą się kinem - który przyjął mnie bardzo serdecznie, ciepło, skrócił od razu dystans, choć był przecież wybitnym, uznanym w świecie twórcą" - opowiadał krytyk.
"Andrzej Żuławski był uczniem, wychowankiem Andrzeja Wajdy, któremu asystował przy +Miłości dwudziestolatków+, +Samsonie+, +Popiołach+. To jest jedna sprawa. Druga sprawa - podstawowa, kluczowa - to że Żuławski był reżyserem jednego z najwspanialszych, choć bardzo kontrowersyjnych polskich debiutów - ale dzisiaj wszyscy jesteśmy zgodni, że to jeden z najważniejszych debiutów polskiego kina. Mówię o +Trzeciej części nocy+. Było to szokujące jak na tamte czasy, a nawet jak na czasy dzisiejsze, spojrzenie, zupełnie odmienne, na okupację hitlerowską" - powiedział Bukowiecki.
"Jego następny film, horror kostiumowy +Diabeł+, został dopuszczony na ekrany dopiero po Sierpniu 1980 r.; został zdjęty z półki i udostępniony publicznie" - opowiadał krytyk.
Tak jak Żuławski miał słynny debiut, miał też swój słynny dramat, którego doświadczył - przypomniał Bukowiecki. Jak tłumaczył, chodzi o moment, gdy w PRL w drugiej połowie lat 70. przerwano odgórnie produkcję filmu science fiction Żuławskiego "Na srebrnym globie" (prace nad nim wznowiono dopiero w połowie lat 80.). "Nawet powstał o tym osobny dokument" - opowiadał Bukowiecki, wspominając problemy reżysera z produkcją. "Doszukiwano się aluzji politycznych w tym filmie" - opowiadał.
"Prawdopodobnie to niepowodzenia polskie były przyczyną tego, że Żuławski filmy zaczął kręcić we Francji. Powstały wtedy filmy ostre obyczajowo, prowokacyjne, nie stroniące od erotyzmu, wśród nich dzieła lepsze lub gorsze" - mówił Bukowiecki. "Do lepszych należą na pewno +Kobieta publiczna+, +Najważniejsze to kochać+" - wymieniał. "Film, który bardzo wysoko cenię, to +Borys Godunow+, niesłychanie ekspresyjny, wizyjny" - dodał krytyk.
"Andrzej Żuławski to był reżyser-wizjoner, to był reżyser, który miał wyobraźnię, który stosował śmiałe chwyty, śmiałe efekty" - podkreślił Bukowiecki.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że w dorobku artysty znalazł się także "film stonowany, bardzo spokojny" - "Wierność" z Sophie Marceau, "historia o kobiecie, która wbrew bohaterkom wszelkich możliwych romansów i melodramatów była wierna swemu niezbyt ciekawemu partnerowi".
Żuławski miał też artystyczną wpadkę, "Szamankę" - film, w którym "kontrowersje, rzeczy wątpliwe artystycznie przeważały nad zaletami" - przypomniał krytyk.
U schyłku życia Andrzej Żuławski nakręcił film "Kosmos", za który w 2015 r. otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera na festiwalu w Locarno. "Czy można wyobrazić sobie piękniejsze pożegnanie z kinem?" - powiedział Bukowiecki.(PAP)
jp/ agz/