19 sierpnia 2015 r. mija czterdzieści lat od tragicznej śmierci Konrada Swinarskiego - jednego z najwybitniejszych twórców w historii europejskiego teatru współczesnego, reżysera teatralnego, telewizyjnego i filmowego oraz scenografa. Z tej okazji specjalnie dla portalu www.dzieje.pl tworzonego przez Muzeum Historii Polski i Polską Agencję Prasową wypowiedzieli się artyści i krytycy bardzo blisko związani z Artystą: Anna Polony, Jerzy Radziwiłowicz, Józef Opalski oraz Joanna Walaszek.
Współpracował z teatrami Berlina Zachodniego i Izraela, reżyserował między innymi w Wiedniu, w Lubece i Santa Fe, w mediolańskiej La Scali i w Moskwie. Od połowy lat '60. był związany ze Starym Teatrem im. H. Modrzejewskiej w Krakowie, gdzie stworzył swoje najwybitniejsze przedstawienia: „Nie – boska komedia” (1965), „Dziady” (1973) i „Wyzwolenie” (1974). Te nowatorskie, przesycone współczesnością interpretacje klasyki polskiego dramatu narodowego weszły na stałe do kanonu teatru polskiego. Ogromny dorobek teatralny Konrada Swinarskiego, a także jego działalność pedagogiczna na wydziale reżyserii krakowskiej PWST im. L. Solskiego wywarły nieprzeceniony wpływ na kolejne pokolenia twórców teatralnych, zarówno reżyserów, jak i aktorów. Do inspiracji twórczością Swinarskiego przyznawali się między innymi Jerzy Grzegorzewski, Krystian Lupa, Jerzy Jarocki, Maciej Prus, Grzegorz Jarzyna czy Krzysztof Warlikowski.
„Nie jest sztuką wprowadzić coś nowego do teatru, rozwalając przeszłość. Sztuką jest być nowatorem, kontynuując tradycję, kontynuując kulturę, z której wyrastamy. Nie odcinać się od korzeni” - mówi Anna Polony, nazywana pierwszą damą Starego Teatru aktorka zagrała we wszystkich największych przedstawieniach reżysera, w wielu z nich tworząc wybitne, niezapomniane kreacje.
Zbliżająca się rocznica śmierci jest zarówno okazją do wspomnień o reżyserze, jak i do refleksji na temat kondycji polskiego teatru dzisiaj.
„Nie jest sztuką wprowadzić coś nowego do teatru, rozwalając przeszłość. Sztuką jest być nowatorem, kontynuując tradycję, kontynuując kulturę, z której wyrastamy. Nie odcinać się od korzeni” - w rozmowie z redakcją konstatuje Anna Polony. Nazywana pierwszą damą Starego Teatru aktorka zagrała we wszystkich największych przedstawieniach reżysera, w wielu z nich tworząc wybitne, niezapomniane kreacje. Jedną z nich była rola Dziewczyny w obrazoburczej sztuce Ireneusza Iredyńskiego z 1965 roku pt: „Żegnaj Judaszu” (1971 r.), która przyniosła krakowskiej aktorce ogólnopolski rozgłos. Natomiast w wybitnym „Wyzwoleniu” Stanisława Wyspiańskiego z 1974 roku, które Swinarski odczytał na nowo analizując biografię autora, Polony wcieliła się w postać aktorki grającej Muzę.
„Konrad bez wątpienia był teatralnym rewolucjonistą. Przekraczając granice teatru, poszukując nowych środków wyrazu, czasami przekraczał również granice przyzwoitości” - wspomina Polony. Spektakle takie jak „Żegnaj Judaszu” czy też adaptacje szekspirowskie, w których Swinarski sięgał po radykalne, wręcz brutalne jak na te czasy środki - nie unikając scen nagości, gwałtu czy perwersji - spotykały się niejednokrotnie z ostrą krytyką współczesnych. Z jednej strony towarzyszyły im gromy z kościelnych ambon, z drugiej bojkot takich autorytetów jak Jarosław Iwaszkiewicz czy Czesław Miłosz. Nieoczekiwane rozwiązania inscenizacyjne Swinarskiego jednak zawsze wynikały z bezwzględnej analizy tekstu dramatycznego, z którym mierzył się na scenie. Tak stało się na przykład w „Wyzwoleniu”, w scenie z Maskami, którym reżyser dał twarze konkretnych, historycznych postaci z otoczenia Stanisława Wyspiańskiego.
„To był taki rodzaj lektury dramatu, który zawsze szuka jego podmiotu. Swinarski przeczytał +Wyzwolenie+ jako wypowiedź Wyspiańskiego, za wszelką cenę unikał ideologizowania. Personifikował autora, reaktywował jego biografię, niejako opowiadał „Wyzwoleniem” jego życie. Dzięki temu to przedstawienie stało się dramatem mówiącym o ludziach, a nie o ideach, czy też stereotypach. To było chyba najbardziej oszałamiające i niesamowite w +Wyzwoleniu+” - opowiada profesor UJ, dr hab. Joanna Walaszek, historyk i krytyk teatru współczesnego, autorka wielu publikacji, między innymi książki pt: „Konrad Swinarski i jego krakowskie inscenizacje”.
„To była sztuka przemawiająca do widza prawdą psychologiczną. Teatr nowoczesny w formie, ale zrozumiały w treści, mówiący o rzeczach ważnych i nastawiony krytycznie wobec rzeczywistości” – zaznacza Anna Polony.
„To była sztuka przemawiająca do widza prawdą psychologiczną. Teatr nowoczesny w formie, ale zrozumiały w treści, mówiący o rzeczach ważnych i nastawiony krytycznie wobec rzeczywistości” – zaznacza Anna Polony.
Aktorka z sentymentem wspomina również pracę nad inscenizacją „Snu nocy letniej” Williama Szekspira z 1970 roku, w której otrzymała, wbrew swoim oczekiwaniom, rolę Hermii. Tymczasem upragnioną przez Polony rolę Heleny reżyser powierzył Elżbiecie Karkoszce, umyślnie doprowadzając do konfliktu pomiędzy aktorkami, co posłużyło później za podstawę dla ich relacji scenicznej.
„Konrad prowokował aktorów, drażnił nas psychologicznie sposobami, które nieraz nie miały wiele wspólnego ze sztuką” – z rozbawieniem wspomina Polony i zaraz porównuje sposób pracy Swinarskiego z metodami jego studenta oraz asystenta przy niedokończonym „Hamlecie” z 1975 roku, Krystiana Lupy. Podobnie jak Swinarski, Lupa chętnie nakłania aktorów do autoanalizy, do szukania analogii pomiędzy prywatnymi, rzeczywistymi doświadczeniami, emocjami, wyobrażeniami, a tym, co przeżywają na scenie jako postaci. Subtelnymi środkami popycha aktorów w stronę swojego nurtu zrozumienia sztuki i jej przesłania, jednocześnie zostawiając sporo miejsca dla ich twórczej kreacji, czyniąc ich współtwórcami przedstawienia.
„Lupa też +rozbebeszał nas+ psychologicznie. Działał na naszą wyobraźnię podobnie jak Konrad, albo opowiadając o swoich przeżyciach, albo podpuszczając nas do zwierzeń” – opowiada aktorka. Jednocześnie dodaje: „Takiej bliskości w pracy, że patrzymy sobie w oczy i czujemy, że myślimy dokładnie o tym samym, takiego porozumienia jak mieliśmy z Konradem, już później nie doświadczyłam, chociaż Lupa był tego blisko”.
„Nie nazwałbym się spadkobiercą Swinarskiego, pracowałem z nim bardzo krótko, jednak to spotkanie mnie ukierunkowało, to jest pewne. To była dla mnie ogromna lekcja” - przyznaje Jerzy Radziwiłowicz. Wybitny aktor teatralny i filmowy współpracę z reżyserem rozpoczął w 1973 roku jako świeży absolwent szkoły teatralnej – zagrał w „Dziadach”, „Wyzwoleniu” oraz w telewizyjnej realizacji „Sędziów” Stanisława Wyspiańskiego. W 1975 próby do „Hamleta”, w którym Swinarski powierzył mu tytułową rolę, przerwała nagła śmierć reżysera. Radziwiłowicz zwraca uwagę na niezwykłą empatię Swinarskiego, na jego znajomość relacji międzyludzkich oraz wrażliwość na możliwości aktorów. Na potencjał, który potrafił z nich wydobywać, nie tylko podczas katorżniczych prób analitycznych, ale także spędzając z nimi czas na wielogodzinnych rozmowach o sztuce, literaturze i życiu - na wszelkie sposoby rozszerzając ich pole myślenia. „Swinarski powodował w aktorze wzmożony rozwój człowieka” - wspomina Radziwiłowicz.
„Nie nazwałbym się spadkobiercą Swinarskiego, pracowałem z nim bardzo krótko, jednak to spotkanie mnie ukierunkowało, to jest pewne. To była dla mnie ogromna lekcja” - przyznaje Jerzy Radziwiłowicz. „Swinarski powodował w aktorze wzmożony rozwój człowieka” - wspomina.
„Miał niezwykłą umiejętność poruszania takich strun w aktorze, o których sam aktor nie wiedział, że je posiada. Wrażliwości, wyobraźni, uniesienia, napięć” – dodaje Anna Polony.
„Dla aktorów, nawet tych, którzy grali w epizodach, praca z Konradem była niesamowitą przyjemnością, gdyż w każdym przypadku, nawet dla najmniejszej roli potrafił stworzyć całą historię postaci” - opowiada Józef Opalski, teatrolog, muzykolog, publicysta, reżyser teatralny oraz pedagog. Autor książki „Rozmowy o Konradzie Swinarskim i Hamlecie” zwraca także uwagę na to, jak szybko Swinarski z teatralnego rewolucjonisty stał się klasykiem teatru: „Już w dwa lata po śmierci stawiano go u boku Leona Schillera”.
„Temat cielesności w teatrze, który w pewnym momencie stał się wyznacznikiem nowoczesności, u Swinarskiego był prekursorski, zarówno w sposobie gry aktorskiej, jak i w myśleniu o postaci, o jej obecności na scenie” - mówi dr hab. Joanna Walaszek. Innym wyznacznikiem nowoczesności, stale obecnym u Swinarskiego, był temat dialogu z tradycją oraz poważne podejście do przeszłości. Podobną postawę możemy dostrzec u Michała Zadary w jego pierwszych przedstawieniach w Starym Teatrze, takich jak „Ksiądz Marek” (2005) czy „Odprawa posłów greckich” (2007), ale także w jego najnowszym pomyśle, aby zainscenizować „Dziady” Mickiewicza w całości (Teatr Polski we Wrocławiu, 2014).
Spektakle Swinarskiego były wypadkową żelaznej analizy tekstu i silnej emocjonalności. Wynikały z poszukiwania wielowymiarowości, zarówno w lekturze dramatu, jak i w konstrukcji całego świata scenicznego, co objawiało się w bardzo różnych perspektywach spojrzenia na rzeczywistość.
Konrad Swinarski zginął 19 sierpnia 1975 roku w katastrofie samolotowej pod Damaszkiem
Maja Luxenberg-Łukowska