Traktowałam powieść jako Biblię naszych tradycji, obyczajów i kultury - mówi PAP aktorka Emilia Krakowska, która w filmie „Chłopi” wg Władysława Reymonta zagrała rolę Jagny. 13 listopada przypada 90. rocznica przyznania pisarzowi literackiej Nagrody Nobla.
PAP: Czy pamięta Pani jak się powieść Reymonta rozpoczyna?
Emilia Krakowska: Jesienią, bodajże we wrześniu, na wsi odbywa się właśnie kopanie kartofli…
PAP: A pierwsze zdanie powieści?
Emilia Krakowska: Nie pamiętam. Jak ono brzmi?
PAP: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”
Emilia Krakowska: A to pięknie, zaczynajmy więc tak naszą rozmowę.
PAP: Jeśli aktor ma w dorobku taką kreację, jaką stworzyła pani jako Jagna Paczesiówna, Borynowa w filmie „Chłopi”, rolę, którą wchodzi się na stałe do kultury narodowej, to ma dwie drogi: albo chce się wyzwolić, odchodzi od tej kreacji, jak np. Janusz Gajos uczynił ze swym bohaterem Jankiem Kosem, albo pielęgnuje ten swój znak rozpoznawczy, robi z tego swoiste aktorskie logo. Trzeciej drogi chyba nie ma?
Emilia Krakowska: ...takie role jak Jagna są wyjątkowe, są darem od losu dla aktora. Bo z jednej strony ma do czynienia z wybitnym tekstem literackim, a z drugiej gra w filmie na podstawie tego dzieła w gronie wybitnych artystów. Tak więc nigdy nie wyrzekłam się Jagny. Mam ją we krwi.
Emilia Krakowska: Otóż jest. Dobry aktor zagra wszystko.
Ale czym innym jest zdobyta dzięki roli w serialu popularność, a czym innym udział w ekranizacji wielkiego dzieła literackiego, do której zaangażowano najwybitniejszych polskich aktorów. Nie chcę powiedzieć gwiazd, bo teraz tak się nazywa odtwórców ról w serialach, robiąc zresztą tym młodym adeptom aktorstwa dużą krzywdę. A w „Chłopach” wystąpili Hańcza, Pieczka, Gogolewski, Ordon, Pawlik, Janczar, Wichniarz, Chojnacka, Merle, Ludwiżanka, Królówna.
Nawet najmniejsze epizody grali najwięksi aktorzy. Tak więc, szanuję Janusza Gajosa za to, że potrafił przeciwstawić się presji tej ogromnej popularności, przyniesionej przez serial Janusza Przymanowskiego. Chronił swój talent i przeczuwał, że przed nim wiele wspaniałych ról. Zresztą ja zawsze w nim widziałam młodszego, ogromnie utalentowanego kolegę, a nie Janka Kosa.
Sama teraz też gram w serialach, ale takie role jak Jagna są wyjątkowe, są darem od losu dla aktora. Bo z jednej strony ma do czynienia z wybitnym tekstem literackim, a z drugiej gra w filmie na podstawie tego dzieła w gronie wybitnych artystów. Tak więc nigdy nie wyrzekłam się Jagny. Mam ją we krwi.
PAP: A kiedy po raz pierwszy zetknęła się Pani z powieścią Reymonta?
Emilia Krakowska: Byłam w liceum, miałam 15 lat i tę książkę otrzymałam jako nagrodę w konkursie recytatorskim.
PAP: Czy ją Pani wtedy przeczytała?
Emilia Krakowska: Zaczęłam, ale nie dokończyłam. Zniechęciłam się przy scenie, która później wydała mi się mądra i piękna, kiedy Boryna siedząc na łóżku rozmawia przed snem ze swoją zmarłą żoną i pyta ją, czy ma wyjść za Jagnę, bo go kumowie do tego namawiają. Dla mnie, wówczas nastolatki, było to zabawne i niepoważne. Odłożyłam książkę. Potem te sceny, gdy Boryna na koniec dnia jak dobry gospodarz, zastanawia się i radzi się swej zmarłej żony „czy mamy jutro orać?”, „czy będziemy siać?”, zawsze mnie wzruszały, nie tyle jakąś mgiełką metafizyczną, ale powagą człowieka, który robi rachunek dnia, swojej pracy, jest w pewien sposób lojalny wobec swej żony, z którą kiedyś żył i pracował.
PAP: Jagna w powieści ma lat 20, kiedy Pani powierzono tę rolę w filmie była Pani kobietą trzydziestoletnią. Czy ta różnica 10 lat nie przeszkadzała?
Emilia Krakowska: Miałam wtedy już 33 lata i byłam powtórnie zamężna. Ale przecież jestem aktorką! A poza tym byłam do roli przygotowana; wcześniej zagrałam Jagnę sto razy w teatrze.
PAP: W jakim spektaklu?
Emilia Krakowska: W przedstawieniu Teatru Ziemi Mazowieckiej przygotowanym na 10-lecie tej sceny. Reżyserowały Berwińska i Wróblewska, grali wspaniali aktorzy. To był teatr rapsodyczny. Dekoracje były surowe, my byliśmy świątkami w kostiumach z grubego, malowanego płótna. Ludzie przychodzili do teatru na „Chłopów”, żeby posłuchać dobrej literatury. Wtedy nauczyłam się rozróżniać, kiedy są brawa dla aktora, a kiedy dla autora.
PAP: Jak wyglądała praca nad rolą w filmie?
Emilia Krakowska: Mówiąc krótko – była to prawdziwa korespondencja sztuk: literatury i aktorstwa.
PAP: Czy na planie filmowym dużo rozmawialiście o tekście? Jakim wyzwaniem była powieść, w której przeplatają się style opowiadania: raz jest to narrator – wiejski gaduła, potem inteligent młodopolski, czy wreszcie uważny, realistycznie patrzący obserwator?
Emilia Krakowska: Nie chcę, aby to brzmiało zbyt patetycznie, ale zostałam wychowana w pokorze i miłości do literatury. Tak też traktowałam powieść Reymonta jako Biblię naszych tradycji, obyczajów i kultury.
PAP: I pewnie cywilizacji – w „Chłopach” gospodarze już koszą kosami, które od 1890 r. wypierają sierpy, Dzięki temu udało się dość precyzyjnie określić czas akcji powieści.
Emilia Krakowska: No właśnie. I jeszcze raz podkreślę, ci wielcy aktorzy, którzy zaproszeni zostali do udziału w filmie, oni to wspaniale zagrali, dlatego, że mieli do czynienia z wielką literaturą. Oni wiedzieli, że ludzie będą wsłuchani w Reymonta. Tylko raz miałam pewien problem z tekstem. W scenie, gdy Jagna oddaje Hance zapis na kilka mórg, które ofiarował jej Boryna, nie potrafiłam, nie chciałam wypowiedzieć jej pełnych narastającego żalu i gniewu słów: a bodaj byś sczezła, wywłoko jedna, za moją krzywdę, żebyś zdechła, żeby ci nogi odjęło… itd. Coraz gorsze padają tam przekleństwa. Wydały mi się one mało prawdziwe, a należę do ludzi, którzy uważają, że rola w filmie wymaga prawdy, realizmu, zwróciłam się do reżysera Jana Rybkowskiego: „Ryba, ja tego nie powiem”. A wtedy Jadwiga Chojnacka – wybitna aktorka, odtwórczyni roli Dominikowej, matki Jagny, wzięła mnie na bok i upomniała, ale tak serdecznie: „jesteś aktorką, masz to zagrać”, i zagrałam.
Osobną lekcję pokory odebrałam w innej scenie, kiedy wreszcie nauczyłam się perfekcyjnie doić krowy i czekałam na ujęcie, gdy Jagna doi, a Antek przychodzi do niej, aby ją namawiać na spotkanie. Operator filmował tak, że nie widać było moich świeżo nabytych umiejętności dojenia. Zaprotestowałam, ale reżyser powiedział tylko: „to scena z Antkiem, a nie Kronika Filmowa o dojeniu krów”.
PAP: A jak pani sobie radziła występując w tych wszystkich halkach, spódnicach, serdakach, fartuszkach, zapaskach i pasiakach?
Emilia Krakowska: No cóż, przeważnie się grało mając 20 kg wełny na sobie. Ale to nie były uszyte kostiumy, to były autentyczne ubrania i stroje skupione na potrzeby filmu, częściowo także przez Cepelię. Skoro tak się chłopki i chłopi ubierali, to i my aktorzy musieliśmy się w tym poruszać swobodnie. Dużo się przy tym nauczyłam, że na przykład inne pasiaki były „do roboty”, a inne „do tańca”, jeszcze inne na żałobne dni.
PAP: Pasy słuckie też bywały przewiązywane na żałobną stronę.
Emilia Krakowska: A wieśniaczki w Wielki Piątek szły do kościoła tylko w fioletowo-czarnych – żałobnych pasiakach. I w tym widać siłę powieści Reymonta - w opisaniu kultury i obyczajów, a wszystko zgodnie z naturalnym rytmem czterech pór roku.
PAP: Reymont większą część „Chłopów” pisał w Paryżu. Choć nie znał francuskiego zarzucano mu daleko idącą inspirację powieścią Emila Zoli „Ziemia”.
Emilia Krakowska: To był modny wówczas nurt w literaturze – powieść realistyczna czy naturalistyczna, ale gdyby ta inspiracja, o ile taka była, miała miejsce, nie nagrodzono by Reymonta Noblem.
PAP: A wie Pani jak Jagnę charakteryzuje Wikipedia?
Emilia Krakowska: Nie mam pojęcia.
Emilia Krakowska: Nie chcę, aby to brzmiało zbyt patetycznie, ale zostałam wychowana w pokorze i miłości do literatury. Tak też traktowałam powieść Reymonta jako Biblię naszych tradycji, obyczajów i kultury.
PAP: Jagna to „20-letnia córka Dominikowej, utalentowana plastycznie, wychodzi dla majątku za Borynę. Nie kocha go, dlatego też zdradza męża z Antkiem i innymi”. To nie pasuje do roli, jaką Pani stworzyła.
Emilia Krakowska: To nie moja Jagna. Moja nie jest wyrachowana, jest dość delikatna, niekiedy nieśmiała. To ją osaczają mężczyźni. Kocha Antka, ale jest w pewien sposób przywiązana do Boryny.
PAP: Czy gdyby była możliwość powrotu do roli, zagrałaby Pani w taki sam sposób?
Emilia Krakowska: Możliwości nie ma, nie mogę być 70-letnią Jagną, ale pewnie coś by się chciało zmienić. Przecież Jagna towarzyszy mi przez całe życie. Właśnie wróciłam z Pobiedzisk w Poznańskiem, gdzie byłam zaproszona na finał konkursu „Czytania +Chłopów+ Reymonta”.
Pamiętam jednak takie niezwykle ważne spotkanie z Jadwigą Chojnacką – Dominikową w jakieś 20 lat po serialu „Chłopi”. Rozmawiamy przy herbacie, a ona, ta wielka aktorka, mruczy po nosem „nie tak, nie tak to powinno być”. „Co?” – pytam. „Nie tak to powinnam zagrać” – wybuchła. „W scenie, w której Jagnę, córkę moją wywożą na kupie gnoju na wozie zaprzężonym w dwa czarne woły, ja idę za tym wozem jak za pogrzebem, w milczeniu, a przecież powinnam krzyczeć, pazurami drapać, walczyć o dziecko” – mówiła tyle lat po realizacji filmu i serialu aktorka. To świadczy o tym, jak te role weszły nam w krew, jak ważyły w naszym życiu.
Ale żeby zakończyć w lżejszym tonie dodam, że choć w filmie zostałam pohańbiona, ze wsi wyrzucona, to teraz jestem honorową obywatelką Lipiec Reymontowskich. Już tak mam, że po 50 latach na scenie wszędzie widzę teatr – nawet w tej anegdocie.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
abe/ ls/ mhr/