„Wstaje się rano i maluje. Nic innego nie muszę robić i nic innego nie potrafię. Jestem robotnikiem sztuki” – powiedział Edward Dwurnik podczas środowego spotkania w warszawskiej Zachęcie. Spotkanie było połączone z promocją książki „Moje królestwo”.
Środowe spotkanie z Dwurnikiem, jednym z najpopularniejszych współczesnych polskich malarzy i grafików, odbyło się w ramach premiery książki "Moje królestwo. Rozmowa z Edwardem Dwurnikiem" Małgorzaty Czyńskiej.
„Zapewne parokrotnie zostałam oszukana, wkręcona” – przyznała. „Ale chyba niezbyt często. To było wyzwanie: jak rozpoznać czy znany blagier mówi prawdę, czy blefuje?” – dodała. „Cały czas blefuje. Zresztą sztuka to przecież blefowanie” – dopowiedział malarz. „Mam nadzieję, że to się udało. Są momenty w tej książce, w których Edward zarzeka się, że postara się mówić prawdę” – zastrzegła dziennikarka i autorka książek "Kobro. Skok w przestrzeń" i "Kobiety Witkacego. Harem metfizyczny".
Przyznała: „niedawno odsłuchiwałam fragmentów naszych rozmów i okazało się, że bardzo wiele i bardzo często się śmialiśmy. Było też wiele momentów wzruszających, ciężkich nawet. Pojawiały się często zupełnie przypadkiem, na boku jakiejś innej opowieści. I siedzieliśmy przy kuchennym stole ze ściśniętymi gardłami. To nie była zaplanowana rozmowa – że tu śmiech, a tu na poważnie. Założenie było takie, że rozmawiamy szczerze. Bywało zabawnie, bywało smutno”.
Dwurnik zdobył sławę jako autor rozbudowanych cyklów malarskich, z których najsłynniejszy to "Podróże autostopem" - jest serią drobiazgowych pejzaży z polskich miast i miejscowości. Za swojego "mistrza" uważa Nikifora, słynnego malarza samouka. Z jego pracami po raz pierwszy zetknął się podczas wystawy w Kielcach w 1965 r.
Pod wpływem tego doświadczenia Dwurnik wykonał pracę "Rysunek nr 1", od której malarz datuje rozpoczęcie przez siebie działalności twórczej. Jak przyznaje, tworzy około 200 obrazów w ciągu roku. „To proste – wstaje się i maluje. To wszystko. Nic innego nie muszę robić. I nie potrafię. Jestem robotnikiem sztuki (…) Jestem szczęśliwym artystą – w drugim obiegu nie ma zbyt wiele moich dzieł. Ludzie się najwyraźniej przywiązują do moich prac” – powiedział.
Dwurnik zdobył sławę jako autor rozbudowanych cyklów malarskich, z których najsłynniejszy to "Podróże autostopem" - jest serią drobiazgowych pejzaży z polskich miast i miejscowości. Za swojego "mistrza" uważa Nikifora, słynnego malarza samouka. Z jego pracami po raz pierwszy zetknął się podczas wystawy w Kielcach w 1965 r.
„Chciałam pokazać innego Dwurnika, niż znamy. Nie Dwurnika z okładek tabloidów, nakładającego maskę błazna i nieustannie wkręcającego dziennikarzy. Chciałam pokazać robotnika sztuki – człowieka, który nie potrafi wyobrazić sobie życia bez malowania. Słyszymy na mieście opinie, że Dwurnik maluje tylko dla kasy i na kilometry. Dwurnik maluje, bo nie może bez tego żyć” – oceniła autorka „Mojego królestwa”.
"Podróże autostopem", najsłynniejszy cykl Dwurnika, został rozpoczęty w 1966 r. i trwa do dziś. Jego miejskie pejzaże, malowane "z lotu ptaka", cechuje drobiazgowość i natłok drobnych motywów i postaci. Miasta Dwurnika nie są jednak doskonałym odbiciem rzeczywistości.
Jednym z ulubionych tematów malarza jest Warszawa. „Urodziłem się w Radzyminie, wychowałem w Piastowie, Grójcu i Międzylesiu, ale dumnie powiem, że jestem Warszawiakiem. To moje miasto, maluję wciąż Warszawę i po prostu ją kocham” – wyznaje w rozmowie z Czyńską.
Prace Dwurnika cechuje specyficzne połączenie realizmu w przedstawianiu świata z symbolizmem, a także gorzkie poczucie humoru. Do innych znanych cykli należą m.in. "Dyplom", "Gipsowy plener", "Droga", "Warszawa", "Różne błękity", "Robotnicy" czy "Sportowcy".
W jego pracach odbija się obraz polskiej transformacji ustrojowej, wielkie zmiany w świecie polityki i życia społecznego. Tematy polityki, rzeczywistości państwa totalitarnego i zbrodni, dokonywanych przez jego organy poruszał malarz w cyklach "Droga na Wschód", powstałym pod wpływem lektur wspomnień Polaków represjonowanych w Związku Radzieckim, i "Od grudnia do czerwca", poświęconym ofiarom brutalności policyjnej.
Artysta mówił także o swoim sukcesie komercyjnym. „Dziś tworzę jeden programowy obraz na dziesięć komercyjnych” – przyznał. „Jest taki mit, że artysta musi mieć gruźlicę, albo syfilis. To zabobon, który mnie śmieszy. Znam wielu artystów z mojego pokolenia, których celem było ubóstwo. Celebrowali je niesamowicie. Ile razy spotykałem się z kolegami, którzy celowo byli ubrani w łachy; ze sznurkiem zamiast paska. I pożyczałem im na papierosy. Kochali być biednymi wisielcami” – wspominał.
„Spotykaliśmy się w pewnym momencie codziennie, wiosną 2015, ale nie wytrzymywaliśmy dłużej niż 3 godziny. Potem Edward zaczynał bełkotać, ja przestawałam słuchać i wiadomo było, że czas kończyć. Nadal prowadzimy ten wywiad rzekę, przy każdej rozmowie telefonicznej. Z łatwością moglibyśmy stworzyć tego wywiadu tom drugi, trzeci, piąty, dziesiąty” – oceniła Czyńska.
Książka "Moje królestwo. Rozmowa z Edwardem Dwurnikiem" Małgorzaty Czyńskiej ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. (PAP)
pj/ mow/