"Powstanie filmu +Bitwa Warszawska 1920+ jest wyrazem konieczności. Ta bitwa to niewątpliwie punkt zwrotny naszej państwowości. To, że mówimy dziś po polsku, a nie po rosyjsku, to w pewnym sensie efekt zwycięstwa w 1920 roku nad Wisłą" - podkreśla w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Sławomir Idziak.
Rz: Czy pana zdaniem jest dzisiaj moda na kino historyczne?
Sławomir Idziak: Różnie z tym bywa. Czasem społeczeństwa patrzą bardziej w swoją przeszłość, czasem w przyszłość. Poczucie historii u przeciętnego Niemca to poczucie wstydu związane z II wojną światową. Poczucie historii u Polaka to poczucie patriotyzmu, który u nas widoczny jest również na stadionach. Trudno tu znaleźć wspólny mianownik.
Nasza historia ma tyle ciekawych rozdziałów, zupełnie pominiętych przez polskie kino. Bitwa Warszawska jest najlepszym tego przykładem.
S.I.: W szkole podstawowej, w średniej o Bitwie Warszawskiej, o Piłsudskim niewiele słyszałem. Piłsudski był raczej postacią kryminalną niż dowódcą i naczelnikiem państwa polskiego. Powstanie filmu „Bitwa Warszawska 1920” jest wyrazem konieczności. Ta bitwa to niewątpliwie punkt zwrotny naszej państwowości. To, że mówimy dziś po polsku, a nie po rosyjsku, to w pewnym sensie efekt zwycięstwa w 1920 roku nad Wisłą.