Muzyka to świat, który ukochałem, który jest we mnie i na zawsze pozostanie – podkreśla wybitny dyrygent Jerzy Maksymiuk, który w piątek odebrał tytuł doktora honoris causa Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.
Wręczenie tytułu doktora h.c. odbyło się podczas uroczystego posiedzenia senatu Akademii Muzycznej w Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego. Na jej scenie przed 60 laty Maksymiuk wygrał Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. Paderewskiego.
"Jerzy Maksymiuk niezaprzeczalnie osiągnął w naszym kraju rangę bycia symbolem. (...) W symbolu, jakim niewątpliwie stał się Maksymiuk zawiera się szereg elementów: bezkompromisowość, krytycyzm wobec łatwo pojmowanego kultywowania tradycji, asertywność, prostota, oryginalność, nieszablonowe, uderzające prosto w punkt wypowiedzi, spontaniczność, ciągły niepokój, działanie jakby w nieustannej, twórczej gorączce, traktowanie tego, czym się zajmujemy jako najważniejszej rzeczy na świecie wobec której nie ma żadnej taryfy ulgowej. Są to wartości wykraczające poza sferę muzyki, takie wartości jakie idealistycznie chcielibyśmy móc cenić w odniesieniu do każdego, dowolnego typu ludzkiej działalności" - powiedział w laudacji prof. Wojciech Michniewski.
List do Maksymiuka skierował wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, który odczytała zastępczyni dyrektora Departamentu Szkolnictwa Artystycznego i Edukacji Kulturalnej w MKiDN Agnieszka Hejduk-Domańska.
"Z radością dołączam się do gratulacji z okazji nadania panu tytułu doktora honoris causa Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Niewiele jest postaci, które odznaczałyby się na polskim życiu artystycznym w tak znamienity sposób, jak pan. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że charyzma i osobowością tworzy pan własne, unikalne uniwersum, wzorzec dyrygenta, artysty, człowieka bezgranicznie oddanego sztuce. Szczodrość opatrzności w obdarowaniu pana talentami jest zaiste niezmierna. Na początku drogi wszak była pianistyka, równolegle rozwijał pan umiejętności kompozytorskie. (...) Tym największym darem w pańskim artystycznym życiu jest oczywiście dyrygowanie. Jest to zarówno dar dla pana i dla nas słuchaczy, bowiem pańskie interpretacje stanowią od wielu lat probierz doskonałości" - napisał wicepremier Gliński.
Wicepremier zaznaczył, że uroczystość nadania tytułu doktora h.c. wpisuje się w obchody jubileuszu 85 urodzin Maksymiuka. "Proszę o przyjęcie moich najserdeczniejszych gratulacji i długich lat zdrowego i szczęśliwego życia. (...) Żyć w pańskich czasach, móc cieszyć się pańską obecnością i maestrią jest dla mnie, jak dla wszystkich admiratorów pana talentu powodem do wielkiej radości i dumy" - dodał.
Maksymiuk, w mowie, która odczytała jego żona Ewa Piasecka-Maksymiuk, ocenił że jest szczęśliwcem.
"Pochylam się przecież nad kompozycjami Beethovena, Rachmaninowa czy Szostakowicza, mam więc do czynienia z geniuszami, ich dziełami, ideami. Jestem też szczęśliwy i dlatego, że stykam się z utworami muzycznymi zapisanymi w formie partytur. Mam do czynienia z tą niezwykłą sztuką, która nie może zaistnieć bez działania muzyków. Proszę zwrócić uwagę, że namalowany obraz jest tworem skończonym. (...) Zupełnie co innego partytura. Partytura to zbiór nut, uszeregowanych zgodnie z zamysłem kompozytora i przypisanych poszczególnym elementom. Nuty na niej to widoczne znaki graficzne, ale tylko znaki. Poza bardzo nieliczna grupą osób większość odbiorców usłyszy je dopiero wtedy, gdy całość zostanie zagrana. Przedtem nuty milczą, nawet muzycy bardzo rzadko mają taki słuch, który pozwoliłoby usłyszeć im w całości swoją partię przed zagraniem, a co mówić o partyturze, zapisie trudnym do odczytania. Czyta się ją przecież jednocześnie poziomo i pionowo. Dla osoby niewykształconej muzycznie to zawsze czarna magia, zbiór niezrozumiałych znaków i oznaczeń" - podkreślił muzyk.
Maksymiuk przyznał, że należy do grupy tych szczęśliwców, którzy słyszą kropki nut, także te złożone w brzmiące gromady.
"Pasjonuje mnie prowadzenie orkiestry nie tylko ku ich objawieniu, ale ku objawieniu, które okaże możliwie najwięcej piękna czy zamysłu twórcy. Zagrać zgodnie z zapisem to przecież dopiero punkt wyjścia, pierwszy etap na drodze zbliżenia się do precyzji, do doskonałości. Oczekiwanie na powołanie do życia zarówno nut i harmonii, które sytuują je w określonej złożoności. (...) Fascynuje mnie ten zaklęty na papierze magiczny świat dźwięków, niewidzialny świat, który mogę dzięki orkiestrze powoływać do życia jako muzykę słyszalną dla wszystkich, świat, który posługuje się własnym językiem i nie ma żadnych odnośników do czegokolwiek innego, chyba że za pomocą mostów wyobraźni, którą czasem zaprzęgamy do odczytu przesłania twórcy" - wskazał dyrygent.
Maksymiuk podkreślił, że to wspaniałe, że może pomagać w odsłanianiu piękna muzyki, która stworzyli najwięksi. "Wspaniałe jest i to, że mogę wykorzystać pewien margines by w tych wielkich kompozycjach zaznaczyć swoje odczytanie. Wszystkie interpretacje mają przecież dużą część wspólną, ale i tę, która wynika z różnych wrażliwości, temperamentów i talentów. (...) Muzyka to świat, który ukochałem, który jest we mnie i na zawsze pozostanie" - stwierdził.
W czasie uroczystości, w foyer Filharmonii Pomorskiej odsłonięte zostało popiersie Jerzego Maksymiuka, którego autorem jest rzeźbiarz Jacek Kiciński. (PAP)
autor: Jerzy Rausz
rau/ aszw/