Ten rok dla świata, ale przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, był bolesny i trudny. To rok pandemii, końca rządów Donalda Trumpa i nadziei związanej z kadencją Joe Bidena. Rok poważnych wstrząsów politycznych – powiedział PAP krytyk filmowy Jakub Demiańczuk.
"Nie jestem zdziwiony wynikami" – zaznaczył Demiańczuk, zauważając, że największym zaskoczeniem w jego ocenie była statuetka za najlepszą pierwszoplanową rolę męską Anthony’ego Hopkinsa. "To drugi Oscar w jego karierze, rzeczywiście za wybitną rolę człowieka cierpiącego na demencję, próbującego poradzić sobie ze zmianami zachodzącymi w jego umyśle". Dodaje jednak, że Hopkins nie był wymieniany wśród faworytów. "Mówiło się, że ten Oscar przypadnie pośmiertnie Chadwickowi Bosemanowi". Jakub Demiańczuk przyznaje, że spodziewał się Oscara za reżyserię filmu "Nomadland" Chloe Zhao oraz za pierwszoplanową rolę kobiecą dla grającej w nim Frances McDormand.
Krytyk zwrócił również uwagę na odmienność charakteru tegorocznej ceremonii, która w warunkach pandemicznych była pozbawiona niepotrzebnego blichtru. "Było mniej zaproszonych osób. Noc oscarowa odbywała się jednocześnie w różnych lokalizacjach. Z głównej siedziby w Los Angeles łączono się z Londynem, Seulem, Australią. Oscary dzięki temu rzeczywiście stały się globalne".
"Moim zdaniem ta formuła, która prawdopodobnie będzie jednorazowa, świetnie się sprawdziła. Zdjęła z tej ceremonii trochę pompatyczności, zaproszeni goście byli bliżej widzów, panował większy luz. Dystans społeczny został zachowany, ale dystans między tym wielkim, pomnikowym Hollywood a zwykłymi widzami się skrócił" - zauważył.
Rozmówca PAP podkreślił, że tegoroczne Oscary były mocno skupione na kinie społecznym i zaangażowane politycznie. "Wybrzmiało to bardzo mocno. Zarówno w wypowiedziach osób, które prowadziły galę lub odbierały nagrody, jak i w samych nagrodzonych filmach. Niemal każdy poruszał jakiś ważny społecznie temat. Wyjątkiem był może wspomniany +Ojciec+ z Anthonym Hopkinsem w roli głównej. To bardziej uniwersalna opowieść."
Jakub Demiańczuk postrzega tegoroczną galę rozdania Oscarów jako podsumowanie minionego roku, który dla świata, ale przede wszystkim Stanów Zjednoczonych był bolesny i trudny. "To rok pandemii, końca rządów Donalda Trumpa i nadziei związanej z kadencją Joe Bidena. Rok poważnych wstrząsów politycznych, na czele z ruchem Black Lives Matter, śmierci George’a Floyda. Pojawiły się nawet nawiązania do wydarzeń sprzed kilku dni, czyli uznania policjanta Dereka Chauvina winnym śmierci Floyda". "To przełom w prawodawstwie amerykańskim, który w jakiś sposób odbije się na kulturze, zwłaszcza na kulturze popularnej" – podsumował rozmówca PAP (PAP)
autorka: Malwina Wapińska
mwp/ dki/