„Sumienie alternatywnego rocka” - tak o Kim Gordon pisał słynny krytyk Ben Ratliff. Kathleen Hanna z grupy Bikini Kill natomiast o basistce i wokalistce Sonic Youth mówiła, że dzięki niej czuła się „mniej samotna”. 3 lipca Kim Gordon zagra w Gdyni podczas Open'er Festivalu.
Ben Ratliff z „New York Timesa” nazwał ją „sumieniem sceny alternatywnego rocka lat 80. i 90., wzorem dla całego pokolenia muzyków, zwłaszcza kobiet”. Śpiew Kim Gordon natomiast, pisał, to coś pomiędzy „szeptem a skandowaniem”. Wokalistka i basistka, współtwórczyni Sonic Youth - jednego z najbardziej wpływowych zespołów amerykańskiej muzyki alternatywnej - w wywiadach opowiadała, że wcale nie czuje się muzykiem. Nawet basistką. W rozmowie z Ratliffem mówiła, że chciała zostać artystką wizualną. Na studiach od rocka wolała awangardowy jazz.
„Moje pierwsze wspomnienie: mam trzy lata i bawię się w Museum of Modern Art w Nowym Jorku” - wspominała w rozmowie z „Guardianem” – „Urodziłam się, by zajmować się sztuką”. Przyjechała do Nowego Jorku z Los Angeles pod koniec lat 70., w czasie, gdy „punkowa eksplozja” dogasała. Muzyką przybywających do miasta młodych artystów, marzących o przyłączeniu się do kolejnej "sceny" był no wave. Jak pisze Michael Azerrad w książce „Our Band Could Be Your Life”, na początku lat 80. świat muzyki sztuk wizualnych przenikał się; "nowojorskie kluby przypominały galerie sztuki, a galerie przypominały rockowe kluby". Nieortodoksyjne podejście do gry na instrumentach i muzycznych tradycji, prymat osobowości artysty nad techniczną sprawnością było zasadą sceny.
„Okazaliśmy się wpływowi bo pokazaliśmy, że można grać dokładnie taką muzykę, jaką chce się grać”
Gordon podejmowała przypadkowe - ale związane z życiem artystycznym - prace zarobkowe, pisała do poświęconych sztuce gazet, współpracowała z galeriamim jak White Columns. No wave zainteresował ją, ponieważ był „ekspresjonistyczny i nihilistyczny. Sprawiał wrażenie czegoś wyzwolonego. Pomyślałam, że też mogłabym go grać” - wspominała w rozmowie z "Elle" w 2013 r.
Nigdy wcześniej nie grała na żadnym instrumencie, ale dołączyła do grupy CKM, dzięki czemu poznała gitarzystów Thurstona Moore'a i Lee Ranaldo. W 1981 r. założyli zespół, który nazwali Sonic Youth. „Domagali się, by traktować ich muzykę poważnie, jak prawdziwą sztukę” - pisał Azerrad. Ich muzyka nawiązywała do rocka, punku, noise i jazzu, pełna dysonansów, przesterów, sprzężeń, ale także chwytliwych melodii.
„Sama świadomość, że dziewczyna była w kapeli rockowej, śpiewa, gra na basie i jeszcze jest artystką wizualną sprawiała, że czułam się mniej samotna” - opowiadała Kathleen Hanna, wokalistka grupy Bikini Kill, o wrażeniu, jakie robił na niej widok Kim Gordon. „Punkowy underground zdominowali spoceni kolesie, wykrzykujący do mnie każdego wieczoru wulgarne teksty” - wspominała Hanna. „Jeśli Kim Gordon uważa, że to, co robię jest w porządku, nic mnie nie obchodzą różni krytycy”.
Sukces Sonic Youth dał wiarę niezależnym kapelom w całym kraju. Grupa nie tylko zyskała szacunek i pozycję autorytetu, wydawała kolejne płyty, grała na festiwalach, ale w dodatku w 1990 r. podpisała umowę z DGC - rynkowym gigantem, skuszonym popularnością wychwalanego w rockowej prasie albumu „Daydream Nation” z 1988 r., wydanego przez Enigma Records (w 2005 r. płyta została wpisana przez amerykańską Bibliotekę Kongresu na listę narodowego dziedzictwa National Recording Registry).
Za namową Gordon i Moore'a kontakt z wytwórnią podpisała także Nirvana, zaprzyjaźniona kapela z Seattle. Opinia Sonic Youth, sam fakt, że zespół nie zmienił brzmienia po przejściu z niezależnej do komercyjnej oficyny, uspokajał Kurta Cobaina, lidera Nirvany, wychowanego na punkowym etosie niechęci do muzycznego przemysłu.
Przykład Gordon i Moore'a - pobrali się w 1984 r., 10 lat później urodziła się ich córka - pozwalał marzyć, że szczęście rodzinne osiągalne jest nawet w niespokojnym świecie muzyki rockowej, a sukces komercyjny nie oznacza zdrady artystycznych ideałów, wyrzeczenia się tożsamości. Pozycję zespołu ugruntowała wydana w 1992 r. płyta „Dirty”, którą promował singiel i towarzyszący mu teledysk Spike'a Jonze'a. Ich popularność i sukces dawał się jednak opanować, liczony był dziesiątkami i setkami tysięcy, nie milionami sprzedanych płyt. Nie uczynił z Sonic Youth idoli z pierwszych stron gazet, „rzeczników pokolenia” - ta rola przypadła Cobainowi.
„sumieniem sceny alternatywnego rocka lat 80. i 90., wzorem dla całego pokolenia muzyków, zwłaszcza kobiet”
Wydany przez DGC album Nirvany „Nevermind” uczynił z muzyka światową gwiazdę, idola. Alternatywny rock nagle stał się muzyką popularną, niezależność - obowiązującą modą. Niezależne zespoły jak Pavement, Soundgarden, Mudhoney, R.E.M., Smashing Pumpkins, Fugazi - gwiazdami MTV. Rola rocka alternatywnego i grunge'u - jak ochrzczono wywodzącą się z Seattle odmianę rocka - zgasła w połowie lat 90., do czego przyczyniła się samobójstwo Cobaina. Wszystko wróciło na dawne tory, alternatywa znów była w kontrze do muzyki, lansowanej w mediach. Sonic Youth powrócili do roli autorytetu, kapeli, która "dopięła swego" bez konieczności chodzenia na kompromisy. „To do nich młode kapele przychodziły po radę, wsparcie, informacje, inspiracje” - pisał Azerrad.
„Okazaliśmy się wpływowi bo pokazaliśmy, że można grać dokładnie taką muzykę, jaką chce się grać” - komentowała zwięźle Gordon. W październiku 2011 r. fani zespołu przeżyli wstrząs, gdy Moore i Gordon ogłosili rozwód, stawiając przyszłość grupy, już rockowej legendy, pod znakiem zapytania. Sonic Youth zagrali swój ostatni koncert 14 listopada 2011 r. w Sao Paulo.
Dwa lata później gitarzysta grupy Lee Ranaldo przyznał, że nie widzi szans na reaktywację. „Każdy jest zajęty własnymi projektami, poza tym Kim i Thurston niezbyt się dogadują od rozstania. Pozwólcie zespołowi spoczywać w pokoju” - powiedział magazynowi Humo. W opublikowanej w 2015 r. autobiograficznej książce "Dziewczyna z zespołu" Gordon deklaruje, że o powrocie zespołu na scenę nie ma mowy. Ostatnią płytą w dyskografii zespołu pozostaje wydany w 2009 r. „The Eternal”. Po rozpadzie Sonic Youth Gordon współtworzyła eksperymentalne formacje Body/Head oraz Glitterbust, poświęciła się działalności artystycznej i solowej.
W lutym ukazał się jej drugi album pt. „The Collective”. "Cieszę się, że skończyłam ten album w moje 70. urodziny" - mówiła dziennikarce „New York Times'a” – „Że pracowałam tego dnia w studiu. To dało mi wielką satysfakcję, poczucie zakończenia tego projektu”. Kathleen Hanna z Bikini Kill stwierdziła, że „Gordon jest jak rekin, musi być w ruchu, pływać. A Kim po prostu musi tworzyć”.
3 lipca Kim Gordon zagra w Gdyni podczas Open'er Festivalu. (PAP)
Piotr Jagielski
pj/ wj/